Zamiast czekać na księcia z bajki, zajmij się sobą

Jeśli porównamy ludzi w wieku 24-34 lata żyjących w pojedynkę z ich rówieśnikami, którzy borykają się z takimi problemami jak brak czasu dla partnera czy dzieci, to single faktycznie są w lepszej sytuacji - mówi Zuzanna Celmer, psychoterapeutka

Edyta Błaszczak: Singielstwo nie jest nowym zjawiskiem. Mimo to osoby, które są same, często odczuwają presję społeczną. Czy możemy powiedzieć, że ten stan ma swoje dobre strony?

Zuzanna Celmer: Jeśli porównamy ludzi w wieku 24-34 lata żyjących w pojedynkę z ich rówieśnikami, którzy borykają się z takimi problemami jak brak czasu dla partnera czy dzieci, to single faktycznie są w lepszej sytuacji. Mogą spokojnie wspinać się po szczeblach kariery, wyjeżdżać, kiedy chcą i dysponować swoim czasem bez pretensji ze strony współmałżonka. Brak wsparcia drugiej osoby uczy ich samodzielności. Oczywiście nikt nie jest samotną wyspą. Single też nie, dlatego zwykle troszczą się o znajomych i przyjaciół. Czas, którego nie poświęcają partnerowi, wypełniają nauką, pracą, zwiedzaniem świata, rozwijaniem swoich pasji. To ich wybór. I nie powinni mieć z tego powodu poczucia winy.

Ale z naszego badania wynika, że tylko 5 proc. singli jest pewne, że chcą pozostać sami. Cała reszta szuka właściwej osoby.

I bardzo dobrze, o ile potrafią przy tym oprzeć się presji otoczenia. Bo z jednej strony nasza kultura promuje rozwój osobisty, kształtowanie dojrzałości do odpowiedzialnego związku, z drugiej - dobiegające trzydziestki single są traktowane nieco podejrzliwie. Ciągle muszą odpowiadać na pytania, kiedy wreszcie sobie kogoś znajdą. Im są starsi, tym bardziej staje się to kłopotliwe. Bo jak tu ciągle tłumaczyć, że szuka się nie tylko "kogoś", ale "kogoś właściwego". Jeśli nie są gotowi do wejścia w związek, nie powinni tego robić wbrew sobie. W 2007 roku orzeczono w Polsce 65 tysięcy rozwodów. To bardzo dużo.

Zuzanna Celmer, psychoterapeutka, autorka książek na temat małżeństwa i rodziny

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.