Dlaczego wszyscy chcecie mnie swatać?

Anna nie znosi, jak ktoś mówi do niej ?pani". Swój stan wolny podkreśla właściwie zawsze, kiedy tylko nadarza się okazja. Znajomi z pracy mówią o niej ?dusza człowiek", ci, którzy jej nie znają, oceniają, że jest ostra i oschła

Sama o sobie mówi "rezolutna blondynka z jajami". Żyje aktywnie - chodzi na siłownię, kilka razy w roku jeździ do Egiptu na nurkowanie. Po pracy (jest dziennikarką) nigdy nie wraca prosto do domu. W tygodniu nie stroni od imprez.

Chcę żyć na sto procent

Mam 31 lat i najdłuższy mój związek trwał trzy miesiące. Te kilka przelotnych znajomości z perspektywy czasu uważam za czas stagnacji. Może bycie w związku nie pasuje do mojej natury. Najcudowniejsze momenty, jakie przeżyłam, to te, w których byłam sama. Więcej dokonałam - chodziłam na specjalistyczne kursy, kursy językowe czy nurkowanie. Kiedy byłam z kimś, nigdy nie miałam na to czasu. W związku ludzie stają się rozlaźli, czekają na to, żeby jak najszybciej wyjść z pracy i wspólnie usiąść przed telewizorem. Związku nie da się utrzymywać cały czas w tej samej temperaturze. A ja chcę żyć na sto procent. Będąc singlem, masz totalną swobodę - codziennie możesz poznać kogoś nowego, ale przede wszystkim możesz robić, co chcesz, korzystać z życia bez ograniczeń.

 

Często słyszę od osób, które mnie nie znają i dowiadują się, że jestem 31-letnią singielką, że muszę być poprana albo się rozwiodłam. Wmawiają mi, że jestem nieszczęśliwa. A ja, jak patrzę na wszystkie nieszczęśliwe pary wokół mnie, które nie rozumieją się i są ze sobą dlatego, żeby nie spędzać wieczorów samotnie, to wiem, że wybrałam dobrze. Czuję ogromną presję ze strony znajomych, którzy na moje opowieści o podróżach czy ciekawych ludziach mówią: "Fajnie, fajnie", ale za chwilę powtarzają: "Ty weź się obudź! Bo zostaniesz na całe życie sama". Ja nie śpię, ja właśnie żyję, tylko po swojemu.

 

31-letnia singielka z Warszawy

Dziękuję za litość, w pojedynkę jest mi dobrze

Droga B.,

 

pamiętasz nasze spotkanie sprzed kilku miesięcy? Siedziałyśmy w twojej kuchni przy herbacie i wspominałyśmy szkolne czasy. Opowiedziałaś mi o swoim rozwodzie, potem o dzieciach Sylwii, ciąży Aśki i ślubie Moniki... Gdy już przerobiłyśmy wszystkie nowiny, w końcu zapytałaś: Co u was? Kiedy ślub i dzieci?

 

Nie ma już nas - odpowiedziałam cytatem z piosenki Kasi Groniec i wyjaśniłam, że wiązanie życia z facetem, który nie chce iść do pracy, swoje frustracje wyładowuje na kocie (pół biedy...) albo na mnie i obraża się, gdy próbuję go zmotywować do czegoś więcej niż wielogodzinne rozgrywki FIFA na moim komputerze, nie było najlepszym pomysłem. Więc ślub nieprędko - powiedziałam.

 

"No tak. Tobie to się rzeczywiście w życiu nie ułożyło" - powiedziałaś ze współczuciem.

 

Nie odpowiedziałam Ci wtedy, ale odpowiem teraz.

 

Chyba po prostu inaczej myślimy o tym, co jest udanym, poukładanym życiem.

 

Pracuję, mam niezawodnych przyjaciół, zwiedzam świat. Spełniam swoje marzenia: zaczęłam się wspinać, nauczyłam się jeździć na nartach. Jasne, czasem czuję się samotna. Ale wiesz, wolę to niż... smutek, rozpacz i bezustanne szarpanie się z mężem "z łapanki".

 

Nie ma reguł, wiem. Bywają szczęśliwe, dobrane małżeństwa, które mogą na sobie zawsze polegać. Ale to w końcu lekko wcięty mąż Kaśki bezceremonialnie podrywał mnie na ognisku, na którym była jego (wówczas ciężarna!) żona i dziesięć innych osób. I to mąż Karoliny, patrząc mi głęboko w oczy, opowiadał, jak nudne jest jego życie. A narzeczony Izy dopytywał, czy nie spotkamy się na piwku, gdy ona była na zajęciach.

 

Dlaczego ich nikt nie pyta, kiedy w końcu zaczną się przyzwoicie zachowywać, a ja jestem zasypywana pytaniami o to, kiedy w końcu ułożę sobie życie? Niby żyjemy w nowoczesnym społeczeństwie. Niby każdy robi, co chce. Niby nikt nikogo nie zmusza do małżeństwa czy rozmnażania. Ale co jakiś czas przyjaciele przypomną, że najlepiej to by było jednak z mężem (nawet jeśli miałoby się skończyć rozwodem) i jednak z dzieckiem (najlepiej urodzonym przed trzydziestką). A teraz singielstwa współczuje mi nawet rozwódka.

 

Ja przecież staram się nie oceniać życia twojego (i innych zamężnych czy rozwiedzionych koleżanek). Nie ubolewam, choć pewnie bym mogła, że tak Ci się w życiu nie ułożyło. Czy naprawdę myślisz, że życie solo jest gorsze od trwania w nieudanym związku?

 

Singielka

Nie chciałam usługiwać mężowi

Grażyna lat 60, ciągle bardzo atrakcyjna. Wysoko postawiony i dobrze wynagradzany urzędnik państwowy, absolwentka inżynierii lądowej na Politechnice Warszawskiej - przez całe życie singiel z wyboru.

 

W moim pokoleniu bycie samemu wywoływało ostracyzm społeczny. Wszystkie zaproszenia były podwójne - do teatru, na imprezę czy na spotkanie rodzinne. Kiedy byłam sama, to albo nie zapraszali, albo podkreślali, że mam przyjść z kimś. Wtedy kobiety do 25. roku wychodziły za mąż i rodziły dzieci. Samotnego mężczyznę degradowano w pracy, bo to znaczyło, że sobie nie poradził, niewystarczająco zarabiał, żeby mieć żonę. Ale ja nie chciałam mieć męża, bo partnera owszem. Ku zgrozie otoczenia macierzyństwo nigdy mnie nie interesowało.

 

Nie zamierzałam siedzieć w domu , przy mężu, chciałam się rozwijać. Zresztą do tej pory to robię, ostatnio skończyłam podyplomowe studia z zarządzania projektami europejskimi. Czy jestem zadowolona z mojego życia? Bardzo, bo mam poczucie, że wszystko, co osiągnęłam, zawdzięczam tylko sobie. Czasem było trudno, ale niczego nie żałuję.

 

Grażyna

Nauczyłam się wpraszać na imprezy

Mam 34 lata, jedno dziecko, po rozwodzie prawie cztery lata - singielka nie z wyboru, ale z konieczności.

 

Pytanie, czy komuś przeszkadza, że jestem singlem - tak, niestety większość moich znajomych jest w parach. Zapraszanie mnie samej nie jest dla nikogo atrakcyjne, ale nauczyłam się już gładko i w miarę elegancko wpraszać na takie spotkania par, bo wg mnie lepiej się wprosić i wesoło spędzić czas, niż siedzieć w domu i się dołować.

 

Poza tym nie mam żadnych problemów, sama do kina chodzę od lat i nikt się nade mną nie lituje z tego powodu, przyzwyczaiłam się.

 

Iwona

Jesteś singlem? To Twój wybór czy zbieg okoliczności? Czujesz presję życia w związku?

 

Piszcie: metro(at)agora.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.