Niemieckie gimnastyczki w strojach do kostek budzą sensację, choć to wycięte body powinno bardziej wstrząsać

Nie wiedzieć czemu, w modzie sportowej funkcjonują podwójne standardy. Korzystniejsze dla sportowców płci męskiej, choć i tu zdarzają się wpadki. Na igrzyskach olimpijskich w Tokio głośno jest o niemieckich gimnastyczkach, ale też o czepkach pływaków. Deskorolkowcy udowodnili, że styl mają we krwi.

Moda na medal

Moda jest jak papierek lakmusowy zmian w społeczeństwie. Podczas olimpiady w Tokio te zmiany widać wyraźnie, a więc i moda zwraca na siebie uwagę. Ceremonia otwarcia obfitowała w ciekawe projekty - po podsumowanie polecam zajrzeć do artykułu: Włosi w strojach od Armaniego, reprezentację USA ubrał Ralph Lauren, ale to Czesi robią prawdziwą furorę. Jednak na inauguracyjnej imprezie pokaz mody olimpijskiej się nie kończy. 

Ważny sygnał, że coś powinno się zmienić - i w mentalności społecznej, i w modzie, dały niemieckie gimnastyczki. Już na Mistrzostwach Europy w Bazylei, które odbyły się w kwietniu tego roku, reprezentantka Niemiec - Sarah Voss, wystąpiła w kostiumie odbiegającym od normy. Gimnastyczki zazwyczaj prezentują się w mocno wyciętych body, których linia kończy się tam, gdzie krocze. Sarah Voss to pierwsza przedstawicielka tej dyscypliny, która zastąpiła body kostiumem zakrywającym nogi i ręce.

 

Elegancki strój na dole sięgał do kostek, a na górze do połowy przedramion. Mimo bardziej zabudowanego kroju, z pewnością nie brakowało mu stylu, a już na pewno funkcjonalności. Wręcz przeciwnie. Kostium w formie kombinezonu pozwala uniknąć problemów, z którymi borykały się gimnastyczki ubrane w body. Zdarzało się, że podczas akrobacji strój się przesuwał, powodując u zawodniczek dyskomfort. Zabronione jest natomiast poprawianie stroju podczas występu pod groźbą utraty punktów. Sportsmenki nie raz skarżyły się na zdjęcia robione im podczas zawodów, które w centrum uwagi miały ich miejsca intymne. Według Sary Voss, dotychczasowe stroje gimnastyczek seksualizowały tę dyscyplinę. 

Jestem niezmiernie dumna, że jako pierwsza przedstawiłem ten projekt naszemu zespołowi! Czujesz się dobrze i nadal wyglądasz elegancko, dlaczego nie? Jak wam się podoba?

 - pisała na Instagramie tuż po mistrzostwach w Bazylei Sarah Voss. W Tokio stroje zmienił już cały zespół, wybierając długie nogawki z ciekawymi zdobieniami. 

 

Bitwa o czepki

W świecie pływaków bitwa toczy się nie tylko o medale, ale również o czepki. Okazuje się, że i te mogą dyskryminować niektórych sportowców. Nie wszyscy "mieszczą się" bowiem w regulaminowe rozmiary czepków. Problem mają na przykład pływacy z afro. Specjalnie dla nich powstał cztery lata temu produkt marki Soul Cap. Przewiduje ona obszerniejszą formę czepka, który pomieści włosy (szczególnie afro, dredy, warkocze) sportowców.

 

Światowa Federacja Pływacka zakazała jednak użytkowania produktów Soul Cap podczas oficjalnych, międzynarodowych imprez, w tym igrzysk olimpijskich, tłumacząc swoją decyzję tym, że czepki te nie mają "naturalnego kształtu głowy". Ciężko zrozumieć, na jakiej podstawie afro miałoby nie stanowić naturalnego kształtu głowy, dlatego federacja spotkała się z falą krytyki. Zarzucono jej, że zniechęca się w ten sposób udział czarnoskórych pływaków w tej dyscyplinie. Ostatecznie FINA ma jeszcze raz rozpatrzyć wniosek Soul Cap o zaakceptowanie luźniejszych czepków na oficjalnych imprezach. Jedną z ambasadorek marki Soul Cap jest Alice Dearing, pierwsza w historii czarnoskóra pływaczka, reprezentująca Wielką Brytanię na olimpiadzie. W 2020 była jedną z założycielek Black Swimming Association. Stowarzyszenie ma wspierać m.in. społeczności o korzeniach afrykańskich i karaibskich w walce ze stereotypami i stygmatyzowaniem tych grup etnicznych w obszarze pływania. Kto wie, być może na kolejnej olimpiadzie fryzura w basenie nie będzie miała już większego znaczenia?

 

Nike ubiera pierwszych skateboardowców na olimpiadzie

W tym roku po raz pierwszy w historii igrzysk olimpijskich o medale walczą również skateboardowcy. Skateboarding od początku swojej istnienia był mocno związany z modą. Sport narodził się w latach 50. XX wieku w Kaliforni i wywodził się z surfingu. Za ojca tej dyscypliny uważa się Larry'ego Stevensona, który wynalazł kicktaila, czyli wygiętą do góry deskę deskorolkową, umożliwiającą wykonywanie różnych trików. Skateboarding był nie tylko sportem, ale również subkulturą, która wytworzyła wspólny dress code. W latach 70. większość deskorolkowców nosiła buty Vans i luźne, kolorowe ciuchy.

Deskorolka debiutuje w Tokio w dwóch kategoriach: street i park. Sportowy gigant Nike, który nie raz ubierał różnych zawodników na olimpiadzie, postanowił zmierzyć się z projektem ubrań dla tej nowej kategorii. Firma zaprosiła do współpracy holenderskiego artystę Pieta Parrę, który sam również jeździ na deskorolce. Tak powstał pokryty kolorowymi grafikami dżersej, z którego uszyto stroje dla deskorolkowych reprezentacji USA, Francji, Brazylii i Japonii. Internet zachwycił się strojami Nike, a w social mediach pojawiło się mnóstwo zapytań o to, gdzie można kupić kolorowe komplety. Stroje poszczególnych reprezentacji różniły się krojami i grafikami. Reprezentanci USA mieli na sobie koszulki w stylu koszykarskim (zarówno luźne z rękawami, jak i bez), a Francuzi, jak na dziedziców paryskiego szyku przystało, bardziej eleganckie koszule z kołnierzykiem i zapinane na guziki. Kobiety też miały do wyboru różne kroje uniformów. Ciekawy model czerwonego kombinezonu pojawił się w kolekcji reprezentacji francuskiej - zdecydowanie do noszenia również na co dzień!  

 
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.