Trzy lata temu reżyserka Judyta Fibiger po raz pierwszy podjęła temat mody, tworząc świetny dokument "Political Dress", który pokazywał, jak zmieniała się moda w PRL-u. W roli ekspertów wypowiadali się w nim twórcy mody i kultury - Janusz Głowacki, Barbara Hoff. Tym razem Fibiger zdecydowała współczesność - tworząc pierwszy film dokumentalny o polskim projekcie mody. Na swojego bohatera reżyserka wybrała słynącego ze skromności Tomasza Ossolińskiego, a nie postać z pierwszych stron gazet.
W czasie trwającego godzinę filmu kamera towarzyszy projektantowi w przygotowaniach do pokazu z okazji 20-lecia pracy artystycznej. Jego zeszłoroczny pokaz w Instytucie Energetyki był szczególny. Nie zaproszono na niego fotoreporterów, listę gości ograniczono, a słynną na portalach plotkarskich ściankę wystawiono przed budynek. Nie było tak popularnej ostatnio transmisji na żywo w internecie ani zdjęć kolekcji. Teraz wiadomo, że na pokaz zarejestrowała jednak kamera Fibiger i kreacje można zobaczyć pod koniec filmu, na co swoją drogą czeka się już od połowy. Zanim jednak zobaczymy gotowe ubrania, podejrzymy proces ich powstawania, odwiedzimy szwalnię, a także zobaczymy casting dla modelek. Zobaczymy projektanta przy pracy z nożyczkami, materiałem i nitką w ręku. Poznamy jego współpracowników i tym samym zdamy sobie sprawę, ile osób potrzeba do stworzenia jednego pokazu.
W filmie nie ma sztucznego glamouru, kieliszków szampana i truskawek oblanych czekoladą. Są za to wnętrza ogromnej szwalni, mieszkanie projektanta, wizyta w domu jego nauczycielki i przejażdżka zwykłą taksówką. Dla mnie najlepsze są jednak sceny nagrywane w fabryce Bytomia, której Ossoliński został głównym projektem firmy, mając zaledwie 19 lat.
Sam bohater przed kamerą radzi sobie nieźle. Na początku ma się wrażenie, że jest nieco spięty, patrzy prosto w obiektyw i stara się mówić przesadnie naturalnie. Z każdą kolejną scena napięcie jednak opada, a projektant otwiera się coraz bardziej.
Występując w "Project Runway" Ossoliński musiał się mierzyć z legendą Tima Gunna, mentora projektantów z amerykańskiej edycji programu. W "Before the show" nie jest z nikim porównywany i wypada świetnie, bez sztucznej skromności.