Sonda: Fitness przed czy po pracy? Prysznic w domu czy w klubie?

Łączenie codziennych obowiązków z zajęciami sportowymi wymaga zorganizowania. Zwłaszcza od kobiet, które chcą wyjść z klubu fitness świeże, eleganckie i umalowane. Jakie stosują patenty?

Ewa, 31 lat: - Trzy razy w tygodniu chodzę na cross fit, na 9 rano. Po zajęciach zawsze biorę prysznic, więc wszystko zajmuje mi do dwóch godzin. Zaczynam pracę dopiero w południe, bo pracuję na 1/4 etatu. Nie maluję się i jestem krótko ostrzyżona. Nie muszę więc suszyć włosów, ale używam kremów do ciała i do twarzy. Wszystkie kosmetyki, takie jak szampon, mydło, dezodorant, balsam trzymam w jednej torbie razem ze skakanką i strojem do ćwiczeń. Jest bardzo ciężka. Po treningu wyjmuję z niej tylko ubrania, które wrzucam do pralki. Wieczorem pakuję się na następny dzień.

Ela, 40 lat: - Chodzę na basen, ale tylko wieczorami, po pracy. Rano też jest fajnie, ale później zostaje mi odcisk od czepka na czole. Chyba jest na mnie za mały, ale dzięki temu nie moczą mi się włosy i nie muszę ich suszyć. Biorę tylko prysznic. Pakuję się zawsze tuż przed wyjściem. Po powrocie do domu od razu wyjmuję mokre rzeczy i ręcznie piorę kostium w płynie. Zawsze tak robię. Nie lubię zapachu chloru.

Justyna, 29 lat: - Kilka razy w tygodniu chodzę na zumbę. Po południu, od razu po pracy. Gdybym wróciła najpierw do domu, to już bym z niego nie wyszła. Na zajęcia biorę tylko buty, strój, ręcznik do ćwiczeń i wodę do picia. Prysznic biorę po powrocie do domu. Wtedy też wszystko wypakowuję, A pakuję się dzień wcześniej i zostawiam torbę w widocznym miejscu, żeby jej nie zapomnieć.

Kasia, 40 lat: - Niedawno zaczęłam chodzić na basen na aqua aerobic. Pasowałyby mi zajęcia poranne, ale na razie wybrałam wieczorne, bo kompletnie nie wyobrażam sobie szykowania się do pracy w basenowej szatni. Strasznie się przy tym męczę i ciągle jestem mokra. Dlatego włosy suszę w szlafroku. Potem wskakuję w dres, zakładam ciepłą czapę i jadę prosto do domu.

Ania, 33 lata: - Na gimnastykę chodzę wieczorem, więc po zajęciach nie muszę się już malować. Zwykle nawet się nie przebieram, wracam do domu w dresie. Ale na squasha i basen chodzę w ciągu dnia, bo wtedy jest mniej ludzi. Na zajęcia idę umalowana i nie zmywam makijażu. Mam wodoodporny tusz i okularki do pływania. Po ćwiczeniach poprawiam makijaż, suszę włosy i zakładam czapkę. Włosów nie muszę układać. Kosmetyczkę zawsze mam w torebce. Dużo rzeczy stale wożę też w samochodzie: buty na gimnastykę, rakietę do squasha itp. Mokre rzeczy z basenu rozwieszam od razu po powrocie do domu.

Radek, 27 lat: - Chwilowo mam przerwę w ćwiczeniach, ale wcześniej chodziłem na capoeirę. Zajęcia były po pracy. Potrzebowałem właściwie tylko stroju. Capoeirę trenuje się bez butów, a prysznic brałem w domu. Rzeczy mieściły mi się do torby, której używam na co dzień. Rozpakowywałem się od razu po powrocie do domu, a pakowałem wieczorem w przeddzień zajęć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.