Amerykanka Margaret Boemer była w trzeciej ciąży, kiedy podczas rutynowego badania USG lekarze wykryli u jej córki ogromnego guza w okolicy kości ogonowej. W trakcie szczegółowych badań okazało się, że nienaturalna narośl zabiera wszystko to, co transportowane jest we krwi.
Początkowo część lekarzy zalecała kobiecie usunięcie dziecka, jednak ta nie zdecydowała się na aborcję. Z pomocą przyszli medycy ze szpitala w Teksasie, którzy podjęli się skomplikowanej operacji dziecka poza organizmem matki.
Przeprowadzono ją w 24 tygodniu ciąży. Lekarze zmuszeni byli wyjąć dziecko z brzucha matki, aby móc usunąć 90 procent szkodliwego guza. Cała operacja trwała ponad 5 godzin i zakończyła się sukcesem.
Dziewczynka o imieniu Lyn Lee Hope przyszła na świat trzy miesiące później. Tydzień później lekarze usunęli pozostałą cześć guza z kości ogonowej.
- Ta decyzja była dla nas naturalna, chcieliśmy ratować swoje dziecko - mówiła w wywiadzie dla telewizji CNN matka dziewczynki. - Jeśli nie zareagowalibyśmy szybko nasza mała Lyn nie miałaby szans na przeżycie - dodała.
W ciele małej Lyn Lee Hope rozwijał się nowotwór, którzy przez lekarzy nazywany jest potworniakiem. Pomimo rozwiniętej medycyny, specjaliści wciąż nie wiedzą, jak on powstaje.
Ten rodzaj nowotworu występuje u dziewczynek cztery razy częściej niż u chłopców. Lekarze bardzo często decydują się na operacje zaraz po urodzeniu dziecka, jednak w tym konkretnie przypadku czas odgrywał kluczową rolę.
- W zasadzie można powiedzieć, że było to drugie urodzenie Lyn Lee Hope - powiedzieli lekarze w rozmowie z dziennikarzami.