Odważny portret najbardziej znanej blondynki XX wieku. Marilyn Monroe czy Norma Jeane? "Blondynka" dzieli widzów

Na platformę Netflix właśnie trafił film "Blondynka". Kontrowersyjna biografia Marilyn Monroe, chociaż tak naprawdę biografia Normy Jeane Mortenson, już wzbudza skrajne emocje. Amerykańska gwiazda filmowa do dzisiaj uznawana jest za seksbombę XX wieku.

"Blondynka" - skrajne emocje wokół skrajnej postaci

"Blondynka" to ekranizacja wydanej w 2000 roku powieści Joyce Carol Oates. Zdania już są podzielone - jedni są zachwyceni, inni rozczarowani. Filmowy portret Marilyn Monroe przybliża jej burzliwe życie, jednak więcej tu legendy niż faktów. "Blondynka" to film fabularny i tak go należy traktować. Jeżeli spodziewacie się rzeczowej wiedzy na temat życia seksbomby XX wieku, możecie się pomylić. Potraktujcie go jako opowieść o kobiecie - Normie Jeane, która zapłaciła wysoką cenę za swoją sławę. Nie trzymajcie się kurczowo życia filmowej Marilyn Monroe, bo szybko okaże się, że niewiele w nim prawdy. Andrew Dominik, reżyser "Blondynki" niejednokrotnie podkreślał:

Ten film nie usiłuje ustalić, co naprawdę wydarzyło się w jej życiu, opowiada raczej o zjawisku, jakim była, i tym, co jej sława mówi o czasach i ludziach.
 

"Blondynka" to opowieść o targanej emocjami, chorej, nieszczęśliwej i notorycznie poniżanej kobiecie, pokazana w przerażający i odrażający, ale jednak zaskakująco dobry sposób. Systemowy wyzysk kobiet, obraz seksualizacji i poniżania kobiet w branży jest tu zarysowany tak mocno, że po kilkudziesięciu minutach filmu nie myślimy już o niczym innym. Zresztą kadry mówią same za siebie. Trzeba przyznać, że montaż i reżyseria filmu są świetne. Warto dodać, że film uzyskał kategorię wiekową NC-17. To oznacza, że zawiera treści przeznaczone dla dorosłych. Na ekranie niejednokrotnie widzimy nagie kadry, aborcję, a nawet fellatio. 

Ile ludzi tyle opinii, ale jedno jest pewne. Ana de Armas perfekcyjnie wcieliła się w rolę Normy Jeane, która z kolei każdego dnia musi grać swoją rolę - Marilyn Monroe. Oglądając długi, bo prawie trzygodzinny film, nie możemy oderwać wzroku od delikatnej, nieszczęśliwej i poszukującej swojego miejsca w świecie Normy Jeane. Wygląda jak Marilyn. Ma jej rysy twarzy, jej błysk w oku, fryzurę i ruchy. A oprócz tego ubiera się jak ona - i to wyszło perfekcyjnie. Każde filmowe zdjęcie mówi do nas - to jest Marilyn Monroe. 

 

Stylizacje Normy Jeane i Marilyn Monroe w filmie "Blondynka"

Marilyn Monroe miała dwie osobowości: publiczną i prywatną. Jako najsłynniejsza seksbomba wszech czasów ubierała się w podkreślające figurę jedwabie, futra i diamenty. Jako Norma chciała być zwykłą dziewczyną. Wtedy nosiła cygaretki w kratę i czarny golf.

W "Blondynce" więcej jest Normy, więc i prostych stylizacji składających się z podstawowych elementów garderoby, ale to nie przeszkadza, a nawet wzbogaca odbiór filmu. Chcemy patrzeć na prawdziwą kobietę i przeżywać z nią emocje, których doświadcza. 

 

Oczywiście to nie znaczy, że w filmie o Marilyn zabrakło jej kultowych stylizacji i kadrów, z których ją pamiętamy! Różowa suknia z filmu "Mężczyźni wolą blondynki" z 1953 rok jest chyba jedną z najsłynniejszych kreacji, którą założyła gwiazda kina. Różowa, opinająca ciało sukienka maxi z kokardą i długimi rękawiczkami to projekt Williama Travilla, kostiumografa i projektanta  Twentieth Century-Fox. To on ubrał Marilyn w satynową sukienkę i sprawił, że świat zapamiętał ją na zawsze. 

 
 

Suknia z premiery "Nie ma jak showbiznes" i sukienka z "Mężczyźni wolą blondynki"

Kolejne dwie kultowe sukienki, które pojawiają się w filmie "Blondynka", pochodzą z najbardziej znanych produkcji filmowych, w których wystąpiła Marilyn Monroe. Pierwsza - jedwabna maxi w kolorze perłowym, uzupełniona o etolę z futra, od razu zwróciła uwagę prasy i fanów Monroe. Druga - złota z produkcji "Mężczyźni wolą blondynki" była jedną z najbardziej szokujących w karierze gwiazdy. Miała dekolt sięgający pępka, szerokie plisy i odkryte plecy. To również suknia Travilli, który przyznał, że projektując kreację, inspirował się kształtami Marilyn Monroe. Kostiumograf upinał i szył ją na ciele aktorki. Suknia tak przypadła do gustu Monroe, że chciała mieć ją na własność. Założyła ją na rozdanie nagród "Photoplay" w 1953 roku.

 

Plisowana sukienka ze "Słomianego wdowca"

Ta sukienka zasłynęła nie ze względu na swój wygląd, ale kultowy kadr z filmu "Słomiany wdowiec". Scena, w której biała kreacja Monroe zostaje uniesiona przez podmuch wentylacji z metra, jest uważana za jedną z najsłynniejszych w historii kina. Biała koktajlowa midi z odkrytymi plecami została sprzedana w 2011 roku prywatnemu nabywcy za kwotę 4,6 mln dolarów.

 
 

Zapomnijmy o seksbombie na rzecz prawdziwej kobiety

Oczywiście to tylko niektóre z kultowych kreacji, które pojawiają się w produkcji Netflixa. Można powiedzieć wiele o tym filmie, ale pod względem przygotowania do roli Marilyn i Normy Jeane - Armas wypadła znakomicie. 

Mimo moich pierwszych, mieszanych uczuć zachęcam was do obejrzenia "Blondynki". Każdy z nas powinien sam wyrobić sobie opinie o zatrważającym obrazie aktorki. Z głowy nie mogę pozbyć się obrazu bezbronnej, poniżanej i gwałconej kobiety. A jak wiemy, takie rzeczy nie dzieją się tylko w filmach. 

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA