Amerykanie odkrywają swoją niepodległość w modzie. Słowo klucz to patchwork

Co ma kolorowa kapa do historii amerykańskiej mody? Okazuje się, że sporo. Dzieło Adeline Harris Sears z 1856 roku stało się punktem wyjścia do najważniejszej corocznej wystawy w nowojorskim The Metropolitan Museum of Art. Jej otwarcie uświetniła słynna Met Gala.

Amerykański patchwork 

"American independence", czyli "amerykańska niepodległość" - taki dress-code wskazano gościom słynnej Met Gali. To bal, który inauguruje coroczną wystawę o modzie w Costume Institute, należącym do The Metropolitan Museum of Art. Współorganizatorką imprezy jest Anna Wintour, redaktor naczelna amerykańskiego "Vogue'a". Stylizacje gwiazd z uroczystej gali zawsze nawiązują do tematu wystawy. W tym roku najwięcej szumu zrobiła Kim Kardashian ubrana w czarny kostium, przykrywający ją od stóp do głów - dosłownie. Więcej o stylizacjach gwiazd z Met Gali przeczytasz w artykule: Met Gala 2021: Met Gala 2021: zamaskowana Kim Kardashian, Billie Eilish niczym Marilyn Monroe i Jennifer Lopez w stroju kowboja.

Mimo że mowa o "amerykańskiej niepodległości", wiele strojów gwiazd wcale nie pochodziło od rodzimych projektantów. Kim ubrała marka Balenciaga pod wodzą Gruzina, Demny Gvasalii. Co prawda we współpracy z Kanye Westem, ale jednak firma najbardziej kojarzy się z hiszpańskim założycielem, Cristobalem Balenciagą i siedzibą w Paryżu. Serena Williams miała na sobie stylizację z metką Gucci, marki pod wodzą Włocha - Alessandro Michele, a Lil Nas X wystąpił w stroju Versace.

 

Jeśli chodzi o amerykańskie marki, najbardziej spektakularne były stroje Oscara de la Renty. Projektant urodził się na Dominikanie, ale miał też obywatelstwo amerykańskie i dużą część życia spędził w USA, gdzie zmarł w 2014 roku. Ubierał m.in. Jacqueline Kennedy, Laurę Bush i inne pierwsze damy Stanów Zjednoczonych. Suknie marki Oscara de la Renty miały na sobie m.in. Anna Wintour i Billie Eilish. Ta ostatnia powiedziała, że wystąpi w kreacji pod warunkiem, że marka zrezygnuje z wykorzystywania naturalnych futer w swoich kolekcjach. Mocny patriotyczny akcent wniosła na czerwony dywan suknia Zaca Posena stworzona dla Debbie Harry. Dół kreacji w pasy oraz jeansowa góra nawiązywały do kolorów amerykańskiej flagi. Zac Posen urodził się w Nowym Jorku, w żydowskiej rodzinie. Ubierał m.in. Natalie Portman, Naomi Campbell, czy Michelle Obamę.

 

Na czerwonym dywanie pojawiły się również polityczne apele. Kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez wystąpiła w białej sukni z czerwonym napisem "Opodatkować bogatych". Vanessa Friedman z "The New York Times" skomentowała, że to dość skomplikowana propozycja, biorąc pod uwagę, że bilet wstępu na Met Galę kosztował 35 tysięcy dolarów.

Trudno dokładnie zrozumieć niektóre interpretacje tematu "Amerykańska niepodległość" przez gości, jedno jest pewne - było różnorodnie. Biorąc pod uwagę koncepcję wystawy, być może właśnie o to chodziło. Tytuł zainaugurowanej przez Met Galę wystawy (dla publiczności otwiera się ona 18 września) brzmi "W Ameryce - leksykon mody". I tu dochodzimy do wspomnianej na początku narzuty, która jak zakomunikowali organizatorzy, stała się punktem wyjścia dla całej ekspozycji.

Chodzi o dzieło Adeline Harris Sears z 1856 roku - patchworkową kapę, która powstała z wielu zszytych ze sobą kawałków jedwabiu w kształcie rombów. Narzuta była wyjątkowa nie tylko ze względu na ogrom pracy, który 17-letnia wówczas Adeline włożyła w połączenie ze sobą wszystkich fragmentów (wymiary narzuty to 203 na 195 cm).

Młoda artystka, zanim stworzyła kapę, rozesłała kawałki jedwabiu po ważnych osobistościach z prośbą o autografy. W sumie udało się zebrać 360 podpisów, w tym od prezydentów Stanów Zjednoczonych (m.in. Franklina Pierce'a czy Abrahama Lincolna), dowódców wojskowych, pisarzy, malarzy, naukowców, dziennikarzy. Zebranie wszystkich zajęło jej 11 lat. Następnie jedwabne romby zostały uporządkowane - według profesji oraz płci osoby, tworząc na patchworkowej narzucie określony porządek.

W tamtych czasach narzuty z podpisami tworzyło się głównie z okazji ważnych wydarzeń, najczęściej związanych z życiem religijnym np. chrzcin dziecka czy zaślubin. Wątek ten pojawił się w filmie "Skrawki życia" z 1995 roku, w którym młoda dziewczyna tuż przed ślubem odwiedza babcię. Ta wraz z przyjaciółkami szyje w domu narzuty z kolorowych skrawków materiałów. 

Dzieło Sears jest jednak inne niż wszystkie, ponieważ dokumentuje nie tylko pojedyncze wydarzenie, ale całą epokę w amerykańskiej historii. Aktualnie znajduje się w zasobach Metropolitan Museum of Art.

Przykład amerykańskiej, patchworkowej kapy z 1877 rokuPrzykład amerykańskiej, patchworkowej kapy z 1877 roku Fot. Shutterstock

Amerykański polityk, Jesse Jackson, działający na rzecz praw obywatelskich, porównał kiedyś Amerykę do takiej właśnie narzuty - "wiele łat, wiele kawałków, wiele kolorów, wiele rozmiarów - wszystkie utkane i trzymane razem przez wspólną nić". Oba te elementy stały się źródłem inspiracji dla tytułu wystawy, czyli "leksykonu amerykańskiej mody", która opiera się właśnie na patchworku, kolorowej mieszance. Widać ją było na czerwonym dywanie i będzie widać wśród eksponatów wystawy. 

Amerykańska moda też ma emocje 

"Modę amerykańską tradycyjnie opisuje się językiem odzieży sportowej i ready-to-wear, kładąc nacisk na zasady prostoty, praktyczności, funkcjonalności i egalitaryzmu, odrzucając emocjonalną retorykę stosowaną w modzie europejskiej" - powiedział Andrew Bolton, kurator The Costume Institute. Taka wizja amerykańskiej mody nie wzięła się znikąd. To Amerykanie wymyślili tzw. ubiory gotowe (ready to wear).

Koncepcja pojawiła się w USA pod koniec lat 20. Zamiast odszywać wzory francuskich couturierów na zamówienie konkretnej klientki, zaproponowano tańsze, gotowe już do kupienia ubrania dostępne w domach towarowych. Ważnym graczem była tu Hattie Carnegie, która oferowała kobietom stylizacje od stóp do głów. Zamiast szukać każdej części garderoby w innym butiku, można było kupić wszystko za jednym razem u Carnegie. W czasach kryzysu na przełomie lat 20. i 30. XX wieku, Hattie uruchomiła tanią linię wygodnych ubrań Spectator Sports, które można było zamawiać pocztą albo przez telefon. 

W koncepcję prostoty i wygody wpisywały się również projekty Roya Halstona Frowicka (zmarł w 1990 roku), rozsławionego ostatnio dzięki serialowi na Netfliksie pt. "Halston". Pierwszą swoją kolekcję pokazał w 1968 roku, idealnie trafiając z kapsułową garderobą do wyemancypowanych, robiących karierę kobiet. Ubrania Halstona były szykowne, ale proste w stylizacji i uniwersalne. Projektował bluzki koszulowe z prestiżowych materiałów, spodnie i spódnice do biura, blezery oraz marynarki. Zasłynął również kolekcjami strojów wieczorowych - bardzo eleganckich, ale o prostym fasonie. Luksusowy minimalizm Halstona świetnie sprawdzał się w najmodniejszym nowojorskim klubie tamtego okresu - Studio 54.

 
 

Jeśli mówimy o wygodnej modzie, trudno nie wspomnieć również Calvina Kleina. To jemu zawdzięczamy markowe jeansy. Genialny pomysł opatrzenia najbardziej popularnych w USA spodni ekskluzywną metką nie przeterminował się do dziś. Emblematem amerykańskiej mody jest również twórczość Ralpha Laurena. Uważa się, że to on jako pierwszy zinterpretował modę jako "styl życia", serwując klientom produkt opakowany w otoczkę amerykańskiego dobrobytu.

Do ubrań dołożył torebki, buty, okulary, elementy wyposażenia wnętrz, a nawet przybory toaletowe, kreując nowy wymiar branży fashion. Ubrania Ralpha Laurena były na co dzień i na każdą inną okazję. Do dziś posługuje się stylem "preppy" studentów prestiżowych uczelni, modą charakterystyczną dla elitarnych sportów takich jak polo czy golf, a także bardziej rustykalnymi motywami z typowej, amerykańskiej farmy.

 

Ważną rolę w promocji minimalizmu (ale w ekskluzywnym wydaniu) odegrał również urodzony w Teksasie Tom Ford. Nie raz inspirował się stylem Halstona, szczególnie w wieczorowych kreacjach. Ford był jednym z najważniejszych kreatorów stylu lat 90. Proste, długie i lejące suknie oraz eleganckie garnitury to mocne punkty jego mody. Wyznaczał trendy nie tylko w USA, pracując nad własną marką, ale również wcześniej w Europie, projektując dla Gucci.

Tom Ford stworzył kontrowersyjne kampanie. Najsłynniejsza dotyczy tej z 2007 roku, gdy umieścił męskie perfumy między piersiami modelki. Projektant tłumaczył, że chciał zwrócić uwagę na dysproporcje między damską a męską nagością w reklamach.  

Sylwetki z wybiegu Toma Forda - inspiracja stylem HalstonaSylwetki z wybiegu Toma Forda - inspiracja stylem Halstona Fot. Shutterstock / kolaż Avanti24

Wystawa "W Ameryce - leksykon mody" ma jednak zaprezentować zupełnie inne podejście do amerykańskiej mody, bazując nie na praktyczności, a na emocjach. Podzielono ją na 12 sekcji, każda z nich analizuje cechy prezentowanych strojów. Sekcje to m.in. "Nostalgia", "Przynależność", "Rozkosz", "Radość", "Pragnienie", "Świadomość". Taki klucz interpretacyjny również wydaje się ciekawy i trafiony. Moim zdaniem, niedobre jest jednak uzasadnienie kuratora Boltona, bazujące na tym, że retoryka oparta na emocjach dotyczyła głównie mody europejskiej, a więc należy pokazać, że "my też mamy emocje". 

Na pewno nie można ich odmówić projektom, które od lat odpowiadają na potrzeby patchworkowego społeczeństwa z silnymi amerykańskimi tradycjami i mnóstwem barwnych, zewnętrznych wpływów. Amerykańska moda mówi swoim własnym językiem, ma się czym chwalić, a także inspirować Europę, a niekoniecznie odwrotnie. Moda praktyczna, użytkowa i prosta też może być bombą emocji oraz istotnym zapisem zmian, przekonań oraz wydarzeń, które ukształtowały amerykańskie społeczeństwo. Widać to dziś wyraźnie na ulicach Nowego Jorku. 

Stylizacje z Nowego JorkuStylizacje z Nowego Jorku Fot. Imaxtree / Kolaż Avanti24.pl

Na wystawie obejrzymy około 100 eksponatów - zarówno damskich, jak i męskich strojów, zaczynając od lat 40., a kończąc na współczesnych projektach. Przykładowo w sekcji "Przynależność" znajdziemy cztery swetry z amerykańską flagą w różnych wariantach: projekt Ralpha Laurena określono jako "idealizm", Tremaine'a Emory'ego (marka streetwearowa) jako "afirmacja", Tommy'ego Hilfigera jako "solidarność", a Williego Chavarrii jako "izolacja". W całej wystawie sloganów jest sporo. Z jednej strony ułatwiają oglądanie wystawy i porządkują przekaz. Ale równie dobrze mogą zbytnio go upraszać i narzucać pewne ramy. A to już nie pasowałoby do amerykańskiej mody, bo ona nigdy się ich nie trzymała i tym właśnie powinna najbardziej imponować. 

 
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.