Mawiano, że była "matką tysiąca modelek". Eileen Ford stworzyła pierwszą na świecie agencję modelingową

Była za pospolita, żeby zostać modelką, więc zaczęła pracę jako copywriterka i redaktorka u Arnolda Constable'a. Tam poznała wiele modelek i aby zarobić dodatkowe pieniądze, postanowiła pomagać młodym modelkom w znalezieniu i rezerwacji kontraktów. Kilka lat później narodziła się agencja modelek Ford.

Zaradna i pewna siebie Elieen Ford

Urodziła się w 1922 roku w nowojorskiej rodzinie. Od samego początku była wychowywana na kobietę pewną siebie, która może mieć wszystko. Uchodziła za rozpieszczoną pannę z dobrego domu, jednak skończyła psychologię i bardzo szybko zaczęła pracę. W czasie studiów pierwszego i drugiego roku w Barnard College pracowała jako modelka, jednak jak sama później przyznała, jej uroda była niewystarczająca, aby zostać topmodelką. W 1944 roku poznała Gerarda "Jerry'ego" Forda. Poślubiła go zaledwie pięć miesięcy później w San Francisco. Wkrótce potem Jerry, który służył w marynarce wojennej, został wysłany na II wojnę światową. Pod jego nieobecność Eileen została sekretarką fotografa Elliota Clarka, a później stylistką mody, copywriterem Arnolda Constable’a i reporterką "The Tobe Report".

 

Początki Ford's Models

Pod nieobecność męża ciężarna Eileen rozpoczęła karierę jako sekretarka modelek. Najpierw zaczęła pomagać koleżankom. Zajmowała się ich kalendarzem i szkoleniem. Następnie zaczęła odbierać telefony od kolejnych dziewczyn, które potrzebowały nie tylko asystentki, lecz także przewodniczki. Eileen naliczała każdej modelce od 65 do 75 dolarów miesięcznie. Po urodzeniu pierwszego dziecka nadal ciężko pracowała. W marcu 1946 roku z wojny wrócił Jerry, który, mimo że nie miał pojęcia o przemyśle modowym, dołączył do Eileen. Małżeństwo sprzedało swój samochód i przeniosło swoją agencję z domu do lokalu na trzecim piętrze przy Drugiej Alei. 

To, co robiła Eileen, było niespotykane. Modelki jeszcze w latach 40. i 50. same musiały dbać o swój kalendarz i plany. Zdarzało się, że na swoje wynagrodzenie czekały rok lub w ogóle go nie dostawały. Eileen stała się ich aniołem stróżem. Nie tylko pilnowała i załatwiała kontrakty, lecz także dbała o ich zdrowie psychiczne, finanse i życie prywatne. W swojej agencji wprowadziła pięciodniowy tydzień pracy. Swoim podopiecznym zapewniała opiekę zdrowotną oraz regularnie wypłaconą pensję. Z Jerrym dbała też o to, aby modelki otrzymywały zapłaty za przymiarki, noclegi czy anulowane sesje. 

 

Jak u mamy

Eileen była kobietą wymagającą i miała żelazne zasady. Modelki Forda nigdy nie pojawiały się w reklamach alkoholu, podpasek czy dezodorantów. Zatrudniano je do najlepszych kampanii i okładek. Eileen podpisała kontrakty z Lauren Hutton dla Revlona i Cheryl Tiegs dla Cover Girls. Jej pierwszą supergwiazdą była Jean Patchett, która zachwyciła okładką "Vogue" z kwietnia 1950 roku. 

Każdą z przychodzących do nas modelek traktowaliśmy jak na wagę złota. Ciężko pracowaliśmy, aby załatwić zlecenia, ale to Jean Patchett wykreowaliśmy na gwiazdę jako pierwszą. 

- wspominała Eileen.

Była uparta i ostra jak brzytwa. Modelki albo ją uwielbiały, albo jej nienawidziły. Traktowała je jak przybrane córki. Wiele z młodych, rozpoczynających swoją karierę dziewczyn mieszkało w domu Ford. Przechodziły tam szybki kurs dobrych manier, zachowania w towarzystwie i nowojorskiej etykiety. Eileen pokazywała im, jak się ubierać, malować oraz dobierać towarzystwo. Miała wtedy pewność, że nie wdadzą się w przelotne romanse. To ona aranżowała spotkania z mężczyznami na urządzanych w swoim domu wystawnych przyjęciach.

Fordowie starali się o nas dbać i angażowali się w pracę, co wtedy było czymś nowym. Przyjaźnili się z nami wszystkimi. Naprawdę było tam jak w rodzinie.

- Joan Pedersen Coleman w rozmowie z Robertem Lacey. 

Modelki musiały stosować się do zasad panujących w jej wilii na Long Island. Pomagały przy porządkach i gotowaniu. Punktualnie o 19:30 uczestniczyły we wspólnym posiłku z Fordami. Jeśli nie wywiązywały się ze swoich obowiązków lub naruszały rytuały, które ustanowiła Eileen, nie mogły dłużej mieszkać i pracować z Ford. Jedną z takich osób była Naomi Campbell, która niejednokrotnie złamała zakaz palenia papierosów. 

Po przyjeździe do domu Ford dostawało się pościel i trzeba było sobie pościelić łóżko, a przed wyjazdem trzeba było zdjąć pościel, wyprać ją i poskładać w kostkę, żeby była gotowa dla następnej osoby. W czasie pierwszego pobytu miałam umyć sałatę. Eileen obejrzała każdy liść, żeby sprawdzić, czy wystarczająco dobrze ją wysuszyłam

- wspominała jedna z modelek.

 

Z myślą o kobiecie 

Ford sama wyszukiwała modelki, które jej zdaniem miały szansę zaistnieć. W tym celu odwiedziła Paryż, Londyn, a także jako pierwsza jeździła do Skandynawii. W swojej firmie dbała o wysokie standardy, aby jej modelki mogły czuć się bezpiecznie. Eileen nie miała tolerancji dla wykorzystywania seksualnego, do którego dochodziło w tym samym czasie w innych agencjach modelingowych. Pracownicy mieli obowiązek sprawdzać wszystko osobiście i dbać o każdy najmniejszy szczegół kontraktu. Eileen zmieniła nie tylko sposób dbania o modelki, ale też przyczyniła się do tego, aby kobiety były brane "na poważnie". Mniej więcej od lat 50. do 80. wylansowała około kilkuset dziewczyn, w tym Suzy Parker, Jean Shrimpton, Christie Brinkley i Christy Turlington.

 

Elite uderza w Manhattan

Do lat 70. Agencja Ford nie miała konkurencji w Nowym Jorku. Świetnie prosperowała i przynosiła duże zyski. Kiedy na Manhattan dotarł John Casablancas, właściciel paryskiej agencji Elite, nastąpiły zmiany. Casablancas ukradł kilka modelek Eillen. Prowadził zupełnie inny styl swojej agencji. Modelkom pozwalał na wszystko. Wiele zmęczonych, ale i przerażonych dyscypliną Eileen dziewczyn postanowiło odejść do Elite. To przyczyniło się do załamania nerwowego Ford. Nienawidziła braku lojalności i zdrady. Kiedy do Casablancasa odeszła jedna z jej wieloletnich pracownic, kobieta kazała kupić Biblię, zaznaczyć w niej wszystkie fragmenty dotyczące Judasza i wysłać. Kolejne lata były ciężkie, ale Agencja Ford utrzymała się na rynku.

 

Życie rodzinne Eileen Ford

Chociaż nigdy nie wychodziła z pracy przed czasem, dbała o rodzinę i relacje z dziećmi. Razem z mężem wychowała trzy córki i syna. Zawsze miała czas na wspólną zabawę i odrabianie lekcji. Nawet jeśli wracała do domu późno, rozmawiała i poświęcała im czas. Przez większość prywatnego życia była jednak nieszczęśliwa i zagubiona. Brak pewności siebie zasłaniała maską apodyktycznej i surowej kobiety z zasadami. Nienawidziła sprzeciwu i braku zrozumienia. Wszystko musiało być po jej myśli, nawet jeśli nie miała racji. 

Eileen miała wielki talent i odniosła ogromny sukces, ale wciąż brakowało jej pewności siebie. Miała mnóstwo uroku i umiała zjednywać sobie ludzi, ale czasem ustawiała ich do pionu tylko po to, żeby poczuć się pewniej. 

- Rusty Zeddis, bookerka w agencji Ford. 

 

Abdykacja "matki tysiąca supermodelek"

W 1993 roku posiadłość Fordów spłonęła. Po ciężkich dla rodziny wydarzeniach i zaraz po swoich siedemdziesiątych urodzinach Eillen i jej mąż Ford postanowili abdykować. Stery w agencji przejęła ich córka Kate. Fordowie od tamtej pory pomagali córce i wskazywali jej kierunek, w którym powinna zmierzać. Ich agencja prosperuje do tej pory. Wciąż jest jedną z największych i najlepszych firm modelingowych. Fordowie dbali o nią przez ponad pięćdziesiąt lat. Stworzyli biznes, który nie tylko przynosił duże pieniądze, ale też dbał i chronił kobiety, które stawiały pierwsze kroki w świecie mody.

Eileen Ford zmarła w 2014 roku w wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat. 

 

Tekst powstał na podstawie książki wydanej nakładem wydawnictwa Marginesy, "Agencja Modelek Eileen Ford".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.