Nadieżda Mandelsztam "Wspomnienia". Historia żony jednego z najwybitniejszych poetów XX w.

"Na osiemdziesiąt jeden lat swojego życia Nadieżda Mandelsztam dziewiętnaście lat przeżyła jako żona największego rosyjskiego poety tego stulecia, Osipa Mandelsztama, a czterdzieści dwa - jako wdowa po nim" - pisze Josif Brodski w eseju "Na śmierć Nadieżdy Mandelsztam"

Jego tekst stał się wstępem do wspomnień wdowy po poecie, które właśnie trafiają do księgarń w nowym przekładzie Jerzego Czecha. Wspomnienia Nadieżdy Mandelsztam uważa się obok powieści Sołżenicyna i "Doktora Żywago" Pasternaka za najważniejsze świadectwo epoki stalinowskiego terroru. Spisała je pod koniec swojego długiego, trudnego życia, trzy dekady po śmierci męża.

Bezpośrednią przyczyną aresztowania Osipa Mandelsztama w 1934 r. był jeden z jego wierszy, mówiący o góralu straszącym z Kremla, który ma "palce tłuste jak czerwie" i "karalusze wąsiska". Nie za takie rzeczy wówczas rozstrzeliwano bez sądu, wiersz nie mógł ujść poecie płazem. Rozkaz o aresztowaniu wydał bezpośrednio Stalin. Cudem od razu nie zgładzono poety, ale jedynie zesłano. Cudem był także fakt, że mogła z nim jechać żona. Ale jak napisała Nadieżda w swoich wspomnieniach, cuda mają taką naturę, że się nie powtarzają. Aresztowany po powrocie z Woroneża po raz drugi w 1938 r. nie przeżył nawet kilku miesięcy w łagrze pod Władywostokiem, skąd miał być zesłany na Kołymę. Przyczyną śmierci podobno był atak serca, ale ani tego, ani dokładnej daty, ani okoliczności zgonu Nadieżda nigdy nie poznała.

Jej wspomnienia, choć osnute wokół tych kilku ostatnich wspólnych lat, są czymś więcej niż zapisem zdarzeń. Nadieżda analizuje w nich obraz rosyjskiego społeczeństwa lat 20. i 30., poddanego terrorowi i skrajnemu ubóstwu, pokazując przyczyny rozkładu społecznej tkanki. Wystawia rachunek wszystkim tym, którzy ulegali powszechnemu strachowi lub poddawali się mu z ochotą, upatrując w tym własnych szans i korzyści. Nie ma w nich jednak oskarżycielskiego tonu, jest głębia spojrzenia w słabość ludzkiej natury, wystawionej na totalitarne rządy. Są też te wspomnienia niezwykłą lekcją optymizmu, którego wdowa po poecie nie utraciła, pomimo jak pisze "okrutnych doświadczeń pierwszej połowy naszego niesłychanego stulecia".

"Raczej przeciwnie: to, co przeżyliśmy, zniechęci ludzi na długo do wielu kuszących na pierwszy rzut oka teorii, które głoszą, że cel uświęca środki i "wszystko jest dozwolone" O.M. nauczył mnie wierzyć, że historia jest praktyczną weryfikacją dróg dobra i zła" - pisze Nadieżda Mandelsztam.

Jej zapiski to także piękny obraz miłości dwójki "żebraczych przyjaciół", którzy dzielili swój los bardziej na złe niż na dobre. "Jeżeli istnieje jakaś namiastka miłości, to jest nią pamięć. A więc zapamiętywanie przywraca intymność" - pisał w swoim eseju o wdowie Josif Brodski.

Nadieżda nauczyła się niepublikowanych wierszy męża na pamięć i w ten sposób ocaliła je od zapomnienia. Pamięć o poecie i jego pośmiertne zmartwychwstanie najwięcej zawdzięczają jednak jej wspomnieniom. Wydane w 1970 r. w Nowym Jorku przyczyniły się do międzynarodowej sławy Mandelsztama, który dziś, obok przyjaciółki obojga małżonków Anny Achmatowej, uważany jest za najważniejszego rosyjskiego poetę dwudziestu wieku.

Nadieżda Mandelsztam "Wspomnienia" przełożył Jerzy Czech, Wydawnictwo Agora

Więcej o:
Copyright © Agora SA