Emilia Pławska jest w 5 miesiącu ciąży, mieszka w Warszawie i nie pracuje. W piątek chciała umówić się do internisty ze zwykłym przeziębieniem. - Bez ubezpieczenia musi pani zapłacić za wizytę 50 zł - usłyszała w rejestracji przychodni na Malczewskiego. - Powołałam się na stosowną ustawę, ale rejestratorka nic o niej nie wiedziała. Pomyślałam, że może coś się zmieniło, zadzwoniłam więc na infolinię NFZ i zapytałam, czy taka ustawa dalej obowiązuje - opowiada Emilia. Potwierdzili.
Ustawa, która gwarantuje jej leczenie bezpłatne, obowiązuje od 27 sierpnia 2004 roku. Kobieta dowiedziała się też, że wiele osób dzwoni w tej sprawie, a przychodnie ciągle nie wiedzą, jak mają się rozliczać z wizyt bezpłatnych. Podano jej numer ustawy i list ministra zdrowia (z 25 stycznia tego roku), zamieszczony na stronie NFZ, na który ma się powołać, gdyby były jeszcze jakieś problemy. Minister prosi w liście prezesa NFZ o poinformowanie o prawach kobiet w ciąży wszystkie placówki, ponieważ pojawiają się sygnały, że ustawa nie jest przestrzegana.
Pani Emilia zadzwoniła ponownie do przychodni i przekazała nabytą wiedzę. Ale dopiero po interwencji u kierownika udało jej się umówić na następny dzień.
W międzyczasie partner kobiety dzwonił do czterech innych przychodni. Bez efektu. O ustawie z 2004 roku wiedziała tylko jedna przychodnia, ale tam nie było miejsc.
Brak wiedzy nie dotyczy tylko Warszawy. Ustawy nie znają także przychodnie w Łodzi i Słupsku. Ale wszędzie, jeśli pacjentka jest w ciąży, proponują wizytę u ginekologa.
Skoro o prawa pacjentów upomniała się minister zdrowia, to pytamy jej rzecznika, co radzi pani Emilii.
- Powinna zgłosić to do Rzecznika Praw Pacjenta. My przecież nie możemy reagować, jeżeli nie wpłynęła oficjalna skarga - mówi rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Piotr Olechno. I dodaje już ostrzej: - To niedopuszczalne, że pracownicy służby zdrowia nie znają obowiązujących przepisów. A jeżeli celowo wprowadzają pacjenta w błąd, powinien zająć się tym prokurator.
Niestety, do Rzecznika Praw Pacjenta skargi na ten temat nie wpływają. I tym samym nikt nie interweniuje. Kobiety nie znają swoich praw, a jeśli nawet znają, to poddają się wobec stanowczej odmowy.
- Kobiety w ciąży i dzieci do 18 roku życia nie muszą mieć ubezpieczenia, żeby korzystać z państwowej opieki zdrowotnej - potwierdza rzecznik prasowy mazowieckiego oddziału wojewódzkiego NFZ Wanda Pawłowicz. - Jeżeli tych przepisów nie znają przychodnie, to powinni je znać pacjenci i domagać się należnych im usług - komentuje.