Mój przyjaciel smok. Filmowy klasyk, który zachwyci nas na nowo

Po "Księdze dżungli" studio Disneya z rozmachem odświeża kolejny familijny klasyk. "Mój przyjaciel smok" to opowieść o przyjaźni i odnajdywaniu swojego miejsca na świecie

Musicalowy oryginał z 1977 roku, nominowany do Oscara za muzykę i piosenkę „Candle on the Water”, przedstawiał perypetie osieroconego Pete’a, który ucieka z okrutnej rodziny zastępczej dzięki pomocy smoka. Razem trafiają do rybackiego miasteczka, gdzie wywołują spore zamieszanie.

Twórcy przekonują, że choć wykorzystali tytuł i wyjściowy pomysł, „Mój przyjaciel smok” nie jest wcale kopią filmu w reżyserii Dona Chaffeya. Powstały zupełnie nowa fabuła i postaci.

Tym razem ze stanu Maine przenosimy się do lasów porastających zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. To właśnie tam żyje nasz rezolutny bohater, niczym wychowany przez wilki Mowgli z opowiadań Rudyarda Kiplinga (Pete też spotyka wilki, choć niezbyt przyjazne). Jedyne wspomnienia dotyczące rodziny łączą się z podniszczoną książeczką dla dzieci. Zapytany, jak udało mu się przetrwać samemu, chłopiec odpowiada, że wcale nie był sam. Mówi o tajemniczym przyjacielu imieniem Elliott. Gdy smokiem zainteresują się pracownicy lokalnego tartaku, ich leśna sielanka zostaje zagrożona.

Smok jest wrażliwy, ale...

Jest jeszcze jedna zasadnicza różnica pomiędzy tymi filmami. Dotyczy ona smoków: pierwszy był animowanym zwierzakiem w żywym planie, ten w nowej wersji został wygenerowany komputerowo. Z dokładnością do jednego włoska, których na ciele smoka jest prawie 15 milionów. Zatem kilkanaście razy więcej niż miały postacie pokryte futrem, jakie dotychczas stworzyli animatorzy z Weta Digital. Za sprawą sympatycznego psiego pyska Elliott przypomina trochę przytulaśnego Falkora z „Niekończącej się opowieści”, jest przy tym bardzo włochaty i cały zielony. – To wielki, niesforny, skory do zabawy smok, który potrafi też być cichy i wrażliwy – i to widać na ekranie – zapewnia scenarzysta i reżyser David Lowery. Twórcom zależało na pogłębieniu tytułowej postaci. W końcu od tragicznego wypadku samochodowego sprzed sześciu lat smok zastępuje chłopcu rodzinę, jest wobec niego bardzo opiekuńczy. Z drugiej strony, jeśli tylko zechce, w mrocznej kniei budzi strach. A kiedy Pete znajdzie się w niebezpieczeństwie, przekonacie się, że nie tylko groźnie wygląda. Warto przy tym zaznaczyć, że choć Elliott umie stać się niewidzialnym, nie jest wcale wymyślony. Tacy wymyśleni przyjaciele pojawia się często w życiu dziecka, by spełniać jego potrzeby emocjonalne oraz pomagać w radzeniu sobie z trudnymi przeżyciami.

Główny bohater i szwarccharakter

Ważną postacią w filmie jest Grace grana przez Bryce Dallas Howard. Od pierwszego spotkania w puszczy bardzo chciałaby pomóc Pete’owi. Jednak Grace jest strażnikiem leśnym i świetnie zna okolice, stąd trudno jej uwierzyć w istnienie smoka. Oczywiście, dopóki na własne oczy nie zobaczy Elliotta. Przy okazji bohaterka odbudowuje utraconą więź z ojcem (w tej roli Robert Redford), rzeźbiarzem uważanym za ekscentrycznego dziwaka, do którego opowieści o spotkaniu ze smokiem zawsze podchodziła sceptycznie.

 

Co do głównej roli, to odpowiedzialna za obsadę Debra Zane odrzuciła podobno tysiące kandydatów, zanim spotkała dwunastoletniego Oakesa Fegleya. Chłopiec miał pewne doświadczenia aktorskie z występów na małym i dużym ekranie, lecz Lowery’ego przekonał przede wszystkim bezpretensjonalnością. Obsadę uzupełniają Wes Bentley z Carlem Urbanem wcielający się w braci prowadzących tartak. Bohater Bentleya – Jack, ma córkę i jest zaręczony z Grace, z kolei Urban gra Gavina, który pozostaje w jego cieniu. To on jest tu szwarccharakterem: liczy, że schwytanie Elliotta zapewni mu pieniądze i sławę.

Tam, gdzie rosną sekwoje

„Mój przyjaciel smok” rozgrywa się w niedookreślonej przeszłości i całkiem realistycznej scenerii, podkoloryzowanej – jak zaznacza reżyser – tylko nieznacznie, aby uchwycić magię dziecięcego postrzegania świata. – Chcieliśmy, żeby drzewa były trochę wyższe, słońce trochę intensywniejsze, a wiatr trochę bardziej magiczny. Wszystko to zastaliśmy gotowe w Nowej Zelandii – zapewnia reżyser.
Wśród ponad 80 000 hektarów lasów iglastych na Wyspie Północnej ekipa produkcyjna wykreowała rozmaite przestrzenie na potrzeby konkretnych scen w filmie. Zdjęcia realizowano m.in. w puszczy Rotorua i na porośniętych starymi, wysokimi sosnami zboczach Góry Wiktorii niedaleko Wellington. Do złudzenia przypominają krajobrazy na północnym zachodzie USA. Gdy po II wojnie światowej wiele amerykańskim tartaków zamknięto, zostały przeniesione do Nowej Zelandii, a wraz z nimi tysiące daglezji z Oregonu i sekwoi z Kalifornii.

– Wspominam dzieciństwo jako przygodę i chciałem jak najwierniej przenieść to wrażenie na ekran – zapewnia David Lowery. Jednak pod przygodową warstwą, wzorem klasycznych disneyowskich filmów opowieści „Mój przyjaciel smok” dotyka ważnych spraw i konfrontuje z nimi młodego widza.

W tym przypadku chodzi o poszukiwanie własnego miejsca. Czy Pete odnajdzie je z pomocą Elliotta i nowych przyjaciół? Odpowiedzi na to pytanie szukajcie w kinach.

Więcej o:
Copyright © Agora SA