Katarzyna Załużna jest mamą trójki dzieci i od trzech lat zajmuje się fotografią. Wcześniej pracowała w jubilerstwie.
W pewnym momencie jej synek zaczął chorować, a Kasia musiała zostać z nim w domu. Brała kolejne zwolnienia lekarskie, przez co firmy, z którymi współpracowała, nie chciały przedłużać umowy.
– Gdy po raz kolejny straciłam pracę, postanowiłam sprzedawać przez internet używane ciuchy, aby wesprzeć budżet domowy. Szybko zorientowałam się, że ubranie musi być dobrze sfotografowane, żeby zostało sprzedane - opowiada.
Za pieniądze ślubne Kasia kupiła lustrzankę, zaczęła fotografować nie tylko ubrania, ale cały otaczający ją świat. Zdjęcia publikowała na portalach internetowych.
- Internauci pisali, że to "gnioty", krytykowali je z powodu złej jakości. Ale nie poddawałam się - mówi Katarzyna. Dlatego rozpoczęła długi okres nauki fotografii.
- Chciałam, żeby moje zdjęcia zatrzymywały odbiorcę, skłaniały do refleksji i pobudzały wyobraźnię. Dobra fotografia nie musi być idealna pod względem technicznym, musi mieć duszę - twierdzi.
Jako obiekt treningowy wybrała przyrodę - kwiaty, liście i ... ślimaki.
- Ślimaki, oprócz tego, że są fotogeniczne, są dla mnie symbolem wytrwałości. Potrafią przezimować w skorupkach najbardziej srogą zimę.
Dziś Kasia wykonuje okazjonalne sesje fotograficzne do tytułów takich jak Vogue i National Geographic, a o pięknych i nietypowych zdjęciach ślimaków piszą zagraniczne media. Mimo wszystko wciąż pozostaje bez pracy.
– Wydawcy nie chcą płacić, bo wiedzą, że autor cieszy się z samego faktu publikacji - mówi Katarzyna. Nie ma jednak zamiaru porzucić swojej pasji, wciąż publikuje nowe zdjęcia, a jej fanpage ma coraz więcej fanów.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!