Lekcja wakeboardingu z mistrzynią Polski

Kwadrans pływania może kosztować nawet 50 zł, ale i tak do wyciągów ustawiają się kolejki. Czy ta krótka chwila na desce jest warta swojej ceny? Sprawdzamy. Lekcji wakeboardingu udziela nam mistrzyni Polski Emilia Łopińska

Wakeboarding to sport wodny. Zawodnik płynie po powierzchni wody na specjalnej desce, trzymając się liny zaczepionej do łodzi lub wyciągu. Emilia Łopińska pierwszy raz spróbowała tego sześć lat temu, a w 2011 roku była już mistrzynią Polski. Kiedy zaczynała, mogła ćwiczyć przede wszystkim w Ostródzie, Margoninie czy Szczecinku - na wyciągach długich, ale często też niskich, a więc nieprzystosowanych do tego, co wakeboardziści zwykle lubią najbardziej - skoków, przeskoków i wszelkiego rodzaju trików w powietrzu. Teraz wybór ma o wiele większy, bo wyciągi wakeboardowe pojawiają się w Polsce jak grzyby po deszczu. Obecnie jest ich ok. 30, m.in. w podwarszawskim Zalesiu Górnym i w Opolu.

W życiu Emilii wakeboarding nie pojawił się przez przypadek. Już wcześniej jeździła na snowboardzie i kitesurfingu (odmiana surfingu, w której do poruszania się wykorzystuje się latawiec). Dwie pierwsze dyscypliny wymagały od niej ciągłych wyjazdów. Wakeboarding, choć jest sportem bardzo kosztownym, okazał się dostępniejszy. Treningi mistrzyni nie trwają jednak dłużej niż godzinę. Po jednej lekcji z nią dokładnie wiem, dlaczego...

Kolana ugięte, ciężar ciała na przednią nogę

Spotkałyśmy się w Ośrodku Wisła w Zalesiu Górnym. W dzień powszedni, dzięki czemu uniknęłyśmy tłumów. Wyciąg, wypożyczenie sprzętu, lekcja i... 120 zł mniej w portfelu. Dużo, zważywszy na to, że w lekcji biorą udział jeszcze dwie osoby. Dzieląc wyciąg, popływam na wake'u nie więcej niż 20 minut. O ile uda mi się w ogóle stanąć na desce.

- Połóż się na plecach z deską w poprzek wyciągu. Chwyć za drążek i umieść go między nogami. Gdy poczujesz ciągnięcie, zacznij powoli wstawać, odwracając deskę bokiem - instruuje mnie Emilia.

1, 2, 3... płynę! Na szczęście nie za szybko, bo prędkość wyciągu jest na bieżąco sterowana przez pracowników. Ramiona mam ugięte, a drążek staram się trzymać blisko bioder.

- Świetnie, ale ugnij mocniej nogi. Wyprostuj się bardziej w biodrach. Przenieś ciężar ciała bardziej na przednią nogę - instruktorka spokojnym głosem udziela mi kolejnych wskazówek.

Pod kaskiem mam przymocowane walkie-talkie. Dzięki temu momentalnie poprawiam ułożenie ciała. Jedno kółko mamy za sobą. Przy drugim zaczynam już delikatny slalom. Dla snowboardzistów jest on zupełnie naturalny. Zasada jest ta sama. Przenosisz ciężar ciała raz na palce, a raz na pięty.

- Dobrze, spróbujemy wejść w zakręt i zawrócić. Przenieś ciężar ciała jeszcze mocniej na pięty i spróbuj ominąć boję - słyszę kolejną komendę.

Udało się! W sumie robię około trzech kółek. Zmiana.

W następnej kolejce idzie mi gorzej. Emilia zapowiada, że będziemy ćwiczyć switcha (od ang. switch - zmiana nogi prowadzącej). Podczas jazdy próbuję zmienić stronę tak, by zamiast prawej nogi z przodu mieć lewą. Pierwsze kółko kończy się wywrotką. Nie tylko podczas wykonywania ćwiczenia, ale także podczas skrętu. W rękach czuję zmęczenie. Już nie trzymam tak mocno ugiętych łokci, przez co mam mniejsze pole manewru. Gdy całkowicie wyprostuję ramiona, nie mam siły, by przyciągnąć drążek do siebie. Wtedy czuję nieprzyjemne szarpnięcie wyciągu, który muszę szybko puścić. Zmiana.

Przy ostatnich okrążeniach trenuję slalom. Na nic więcej nie mam siły. Moje ręce są jak z waty, choć przecież jestem dość wysportowana. Po lekcji z trudem notuję numer telefonu instruktorki. Jestem zmęczona, ale też czuję uderzenie endorfin i wiem, że kiedyś na pewno to powtórzę.

Ile to kosztuje

Godzina na wyciągu kosztuje 30-55 zł od osoby. Zwykle korzystają z niego trzy-cztery osoby, wymieniając się między sobą po kilku okrążeniach. W niektórych ośrodkach sprzęt wliczony jest już w cenę, w innych trzeba za niego dopłacić 5-10 zł. Do pływania potrzebna jest deska wakeboardowa oraz kask. Dla ciepłolubnych są także pianki.

Można wynająć cały wyciąg, co kosztuje 120-220 zł za godzinę, w zależności od pory i dnia tygodnia, albo kupić karnet na cały sezon za ok. 1,1 tys. - 1,8 tys. zł (godzina dziennie). Indywidualna lekcja z Emilią Łopińską kosztuje 100 zł, a jeśli ćwiczą dwie-trzy osoby, każda płaci 80 zł.

Więcej o:
Copyright © Agora SA