Z Kayah rozmawia Konrad Wojciechowski
- Myślę, że sprecyzowanie idei i wybór właściwego repertuaru. Chodziło nie tylko o podróż uchem po mapie, ale wędrówkę przez wieki, kultury, aby pokazać jak się wzajemnie przenikają; pokonanie pewnych stereotypów o muzyce żydowskiej. Chciałam pokazać jej różnorodność i ogromny koloryt.
- To była pewna trudność, szczególnie że aramejski czy ladino to języki niemalże wymarłe i nie miałam luksusu szlifowania ich z językoznawcami. Wiele ludzi jednak było mi bardzo pomocnych szczególnie w jidisz i hebrajskim. Dla kogoś obdarzonego słuchem muzycznym wierne oddanie wymowy nie jest bardzo skomplikowane, ja jednak chciałam z pełną świadomością śpiewać treści wkładając w to odpowiednie emocje i interpretując po swojemu. Dzięki temu ten projekt jest oryginalny. Jako nowatorską wartość "Transoriental Orchestra" uznano koncepcję zamieszczenia na jednym krążku pieśni sefardyjskich i aszkenazyjskich, co dla mnie było rzeczą oczywistą. Przez parę miesięcy zbierałam repertuar, czytałam noty informacyjne, historię, aby później na płycie rzetelnie opowiedzieć o każdej z piosenek. Koncert jest wzbogacony o piosenki przedwojennej Warszawy autorstwa Jerzego Petersburskiego, jak i o pieśni klezmerskie. Dzięki temu mamy tutaj cały wachlarz emocji - od zwykłej zabawy po głębokie refleksje.
- Właśnie pokazanie różnorodności pozwala na szersze spojrzenie na tę bogatą tradycję i kulturę. Jest tu miejsce na flamenco, arabeskę, Batudakę, a nawet jazz. Oczywiście wszystko jest kwestią aranżacji, która spełnia swoje zadanie i nie ułatwia nikomu zaszufladkowania utworów.
- Chciałam jak najdalej odejść od tych konotacji, dlatego w większości wybierałam tradycyjne pieśni o miłości. Jedynie koniec płyty jak i koncertu zarezerwowany jest dla głębszych emocji. Nie mogłam pominąć faktu że, skoro zdecydowałam się na wędrówkę muzyczną, Polska była w czasie Marca 1968 początkiem przymusowej wędrówki wielu w nieznane, a podczas wojny tragicznym końcem wędrówki wszelakiej. Koncert jednak prowadzę tak, aby uniknąć niepotrzebnej nuty martyrologicznej.
- Muzyka etniczna ma w sobie jakąś nieokreśloną prawdę, autentyczność bez komercyjnego wyrachowania. Dlatego jest tak pociągająca. Zaspakaja także moje aktorskie tęsknoty. Dzięki różnorodnym piosenkom mogę się wcielać w postaci z odległych krain. Miłość jest wartością internacjonalną, niezależnie w jakim języku czy rytmie się ją wyraża. W moim przypadku jest to także miłość do ludzi i chęć przekonania ich do otwartości na różnice, do czerpania od siebie nawzajem w wielkim szacunku. Nie ma miejsca na rasizm, krzywdzące stereotypy, uprzedzenia
- Urodziłam się w Warszawie i bardzo kocham moje miasto. Ta piosenka zawsze mnie wzruszała, właściwie za każdym jej wykonaniem nie wiem czy uda mi się dośpiewać do końca. Szanuję historię tego miejsca i ludzi, którzy je stworzyli.
- Nie chcę być ani zaszufladkowana jako artystka pop, ani jako wykonawca jakiegokolwiek innego nurtu. Choć niewątpliwie to dłuższa przygoda, bo przed nami koncerty na scenach całego świata. Nie mogę się już doczekać.