Różowa wiskozowa chmurka z pierzastym, odpinanym dekoltem. Marzyłam o takim projekcie, ale wszelkie zagraniczne propozycje liczone są w tysiącach. Jeśli jesteś jak ja – w pierwszej kolejce do oblania się, obtarcia o szorstki mebel lub przewrócenia się na nierównych płytkach chodnika – zdecydowanie lepsza będzie budżetowa wersja. Bo o dziwo, nie jest to najdroższa sukienka z nowej kolekcji, a niczym nie odbiega od modeli luksusowych marek. Pióra, zwiewna tkanina, piękny mocny róż – ten look to idealne połączenie popkulturowej nostalgii z Elle Woods i modowego filtru „coquette-core", który rozgościł się na TikToku. To esencja wszystkiego, co dziś kochają it-girls nowej generacji, ale sam projekt, z piórami czy bez, spokojnie mógłby zawisnąć w szafie millenialsowej minimalistki.
Ten złoto-oliwkowy odcień zasługuje na uwagę. Jest nieoczywisty, ale twarzowy. Przyciągnął wzrok mój i Pani z przymierzalni obok. I ze wszystkich historii, które się wydarzyły – ta wydarzyła się naprawdę, trzy godziny temu, z zegarkiem w ręku. Pani poszukiwała czegoś na wesele i chociaż oliwkowa kreacja nie wpadła jej w oko na wieszaku (szok), to zachwyciła na sylwetce (zebrała ogrom komplementów). Sąsiadka z przymierzalni poszła na sklep i wróciła, żeby również ją zmierzyć – i wziąć do kasy (wiem, bo spędziłam w sklepie naprawdę długi czas). Sama sukienka jest z mieszanki wiskozy i lyocellu, ma krój kimona w retro stylu, a jej tył wiązany jest przy szyi. Żakardowy wzór lśni pod sklepowym oświetleniem, a znając życie, to tylko ułamek jego blasku w pełnym słońcu. Wyjątkowa propozycja!
Halter ze złotym detalem, długość maxi, subtelne marszczenia w talii – niby klasyka, ale z teatralnym pazurem. Materiał to przyjemna, lejąca wiskoza, która nie tylko dobrze się układa, ale też nie wlecze się po ziemi (co dla osób poniżej 165 cm bywa rzadkością). Ta sukienka wygląda jak stworzona na wieczorne wyjście nad jeziorem Como. Czy zabiorę ją ze sobą na wyjazd w czerwcu? Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.
Ta sukienka przyciąga wzrok, czy to głębokim bordo kolorem, czy intensywnym, autorskim printem. Jest trochę jak z plakatu "Latino Night" i nie w złym sensie! Podkreśla talię, biodra mają przestrzeń do życia, a print nie jest ani infantylny, ani zbyt poważny. Czułam się w niej bardzo swobodnie i uważam, że to świetna propozycja na wakacje w tropikach (lub gdziekolwiek gdzie jest ciepło i rajsko).
Garniturowy burgundowy kombinezon z dekoltem – niby prosto, ale wystarczy. Z przodu klasyka, z tyłu wycięte plecy i długie wiązania, które miękko opadają, robiąc efekt WOW przy każdym obrocie. Materiał? Grubszy, lekko śliski, pięknie się układa i łapie światło tak, że wygląda znacznie drożej, niż jest. I bonus: nic się nie wpija w biodra, co w świecie kombinezonów jest absolutnym luksusem. Jeśli miałabym się czegoś czepiać, góra mogłaby być odrobinę lepiej dopasowana. Przy większym biuście może się lekko rozchodzić po bokach, ale to tylko moje przypuszczenia.
Moje pierwsze myśli wahały się co do kroju, który na moje oko jest już lekko przestarzały. Jednak na sylwetce sukienka prezentuje się zdecydowanie lepiej niż na wieszaku. Ratuje ją przyszyta szarfa, którą można obwiązywać wokół szyi na wiele różnych sposobów: swobodnie i nonszalancko lub z lekkim węzłem. Kreacja zyskuje żywym printem, ale traci przez niedopasowany, zbyt wycięty dekolt. Myślę, że ciężko wyglądać w niej dobrze, jeśli nie ma się miseczki A. Jeśli ją przymierzysz i akurat na tobie dobrze leży, to zazdroszczę, bo ta sukienka ma potencjał! Sylwia Butor wygląda w niej rewelacyjnie na zdjęciach z kampanii.
Tu zabrakło efektu WOW, materiał to wiskoza i len, ale na żywo nie wygląda zbyt przekonująco. Falbanki u dołu ze słomy? Zamysł mógł być dobry, ale wykonanie mocno średnie, a projekt optycznie powiększa biodra. Stylizacyjny falstart – zostawiam ją dla kogoś innego.
W sklepie trafiłam tylko na kilka dostępnych akcesoriów z kolekcji Reserved Studio. Kolczyki w formie srebrnych, rzeźbionych kwiatów są jak małe dzieła sztuki – misternie wykonane, połyskujące i idealnie wpisujące się w klimat retro-blichtru, jaki przewija się przez całą kolekcję. Dodatek różowego oczka w centrum dodaje im uroku i sprawia, że nie wyglądają zbyt „ciężko" wizualnie, choć fizycznie już tak. Niestety musiałam je zdjąć już po przymiarce pierwszej sukienki – mam wrażliwe uszy, a ich waga naprawdę daje się we znaki. To zdecydowanie propozycja na specjalne wyjścia i raczej na krótszą metę. Z kolei sandałki były bardzo wygodne! Żadnych niewygodnych krawędzi czy sztywnych materiałów. Cienkie paseczki, zgrabny nosek i śliwkowy odcień, który z powodzeniem zastępuje czerń w letnich stylizacjach – wszystko tu gra.