Coś się dzieje na warszawskich ulicach – i to coś bardzo boho. Może to tęsknota za festiwalami, może potrzeba lekkości, jedno jest pewne: Polki pokochały spódnice, które falują przy każdym kroku. Jak w slow motion, a przy tym zaciekawiają wzorem paisley czy wachlarzy. Ma być ciekawie, barwnie i lekko. Znalazłam świetne modele w popularnym butiku, wszystkie w długości maxi, bo jeśli mam być szczera – sama od lat jestem team #maxiskirt i nie zamierzam tego zmieniać. Po prostu wiem, jak dobrze działają ubrania, które się poruszają wraz z sylwetką. To trochę jak perfumy, które zostawiają po sobie ślad – robią efekt nawet, gdy już odejdziesz.
Jedna z tych spódnic dosłownie skradła moje serce. Jest to jasna spódnica w cytryny. Czy może być coś bardziej letniego niż print rodem z włoskich wakacji? Ma wysoki stan, długość pomiędzy midi a maxi i ten lekko rozkloszowany dół, który optycznie robi z nóg wersję „supermodel off-duty" – totalnie to kupuje. Jest urocza, ale bez przesady. Trochę dziewczęca, trochę miejska – dokładnie to, czego mi ostatnio brakowało w szafie. A jeśli nie cytryny, to polecam spódnice w kolorach – soczyste róże albo miętowy pastel. W takich spódnicach po prostu poczujesz się ładniej.
Nie wiem jak ty, ale ja już mentalnie siedzę gdzieś pod winoroślą w rozkloszowanej spódnicy. Dlatego cieszę się, że kolekcje popularnych butików i sieciówek zaczynają przypominać letnią playlistę – jest w czym wybierać. Spódnice z Renee mają w sobie świetny wakacyjny klimat. Jeśli szukasz perełki dobrej dla sylwetki to mam już dosłownie ostatnią hot propozycje – spódnice z odważnymi wycięciami, które delikatnie odsłaniają nogę przy każdym kroku. Kup jedną i nie wyjdziesz z niej do września.