Odczarować robótki ręczne

Realizowanie postanowień noworocznych wcale nie musi być trudne. By to udowodnić, zorganizowaliśmy akcję ?Postanowione - zrobione?. Dziś druga odsłona naszych zmagań. Czekamy na opis waszych doświadczeń

Postanowienie nr 2

- Lekcja filcowania

Kawiarnia-antykwariat *mesita*, cena warsztatów - 40 zł, lista zajęć na stronie: www.mesita.pl

Zmierzenie się z filcowaniem nie było dla mnie rzeczą łatwą. Doskonale pamiętam zajęcia praktyczno-techniczne w szkole. Te wszystkie nierówno przyszyte guziki, pogubione oczka, nieudane próby szydełkowania - jednym słowem tragedia. Tymczasem ciągle słyszę, że filc wraca do łask, a nawet jest modny. Kiedy znalazłam warsztaty filcowania, pomyślałam, że już czas odczarować złe doświadczenia z podstawówki i w czwartkowe popołudnie wybrałam się do kawiarni *mesita*.

Weszłam do środka i automatycznie przestałam się martwić o efekty moich poczynań. W przytulnym wnętrzu kawiarni-antykwariatu królują gęsto poukładane na półkach książki, pachnie kawą, a w tle sączy się nastrojowa muzyka. Goście wyglądali na dosyć zadomowionych, ktoś pisał coś na laptopie, pochłonięta sobą para przy stoliku w rogu pochylała się nad filiżankami herbaty. Dla uczestników warsztatów zarezerwowano wygodną kanapę, fotele i spory stół, cały zarzucony kolorowymi włóczkami.

Siedzimy we trzy, wsłuchane w prowadzącą zajęcia panią Anię, która tłumaczy nam podstawy. Obie moje towarzyszki mają już za sobą wcześniejsze warsztaty - jedna już filcowała, druga uczyła się robienia biżuterii z naturalnych kamieni i witrażu. - Będziemy filcowały na mokro - tłumaczy nam Ania i prosi, byśmy wybrały kolory włóczek, z których powstaną pokrowce na telefony, a w przypadku pani Agnieszki - ozdobna przypinka w kształcie kwiatu. Fachowo doradza nam, które odcienie dobrze ze sobą zagrają.

Kiedy już leżą przede mną trzy małe motki, nie wierzę, że zamienię je w etui na komórkę. Nie tracę jednak ducha. Dostajemy tekturowe szablony, na których gęsto układamy kawałki włóczki. Gotową "konstrukcję" moczymy delikatnie wodą z mydłem i powoli przekładamy tekturkę na drugą stronę, gdzie znowu układamy włóczkę. Kiedy ten etap mam za sobą, zaczynamy filcowanie, które polega na delikatnym masowaniu włóczek tak, by pasma połączyły się ze sobą. Na początku trzeba to robić bardzo delikatnie, by nie zepsuć wzoru, który misternie ułożyłyśmy. Potem można sobie pomóc, używając folii bąbelkowej, która zwiększy tarcie.

Szybko oddajemy się filcowaniu bez reszty i zgodnie stwierdzamy, że niezwykle relaksuje. Pani Ania czujnie obserwuje nasze poczynania i co jakiś czas przypomina o zmoczeniu włóczek. Zauważam, że obserwuje nas nieśmiało młody chłopak. - A panowie też biorą udział w takich zajęciach? - pytam. - Rzadko, ale zdarzają się - odpowiada pani Ania. - Kiedy robiłyśmy biżuterię z elementów naturalnych, przysiadł się do nas pan. Szybko zaangażował się w pracę i podszedł do zadania bardzo ambicjonalnie. Zrobił naprawdę oryginalne kolczyki - opowiada.

Po prawie dwóch godzinach warsztatów mam przed sobą czerwone etui na telefon z rudymi i żółtymi refleksami. Wystarczy tylko jeszcze przeciąć otwór i gotowe. - Najlepsze w tych zajęciach jest to, że wychodzi się z nich z czymś absolutnie niepowtarzalnym, bo zrobionym samemu - mówi pani Agnieszka, podziwiając efekt swojej pracy. Wykańczamy nasze dzieła na sucho, dodając za pomocą specjalnej igły kontrastowe wzory.

Wracałam do domu zrelaksowana i zadowolona. A w głowie już świtał mi nowy plan. "Taka filcowa biżuteria jest bardzo efektowna. Trzeba sprawdzić na stronie, kiedy będą zajęcia z robienia kolczyków czy bransoletek" - myślałam.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.