Jak powstały imperium warte miliardy - L'Oreal i Rubinstein

Kosmetyki to taki błahy, babski temat, prawda? Otóż nieprawda. To wart miliardy przemysł, którego podstawy stworzyli biedna polska Żydówka i równie biedny Francuz. Jak do tego doszło, przeczytanie w fascynującej opowieści "Wstydliwa historia piękna"

Dawno, dawno temu, czyli na początku XX wieku, kobiety miały po prostu skórę. Helena Rubinstein, najstarsza z ośmiu córek handlarza naftą z krakowskiego Kazimierza, która uciekając przed małżeństwem i biedą, znalazła się w Australii, uświadomiła im, że mają cerę - suchą, tłustą, mieszaną. I zaczęła sprzedawać im kremy, które sama robiła w kuchni, a które miały mieć w składzie tajemnicze zioła z Karpat. Żadnych ziół, oczywiście, nie było, ale pomysł marketingowy Heleny chwycił. Podobnie jak następny, że inny krem trzeba stosować rano, a inny na noc. Kremy sprzedawały się jak świeże bułeczki, a firma Heleny rozrosła się do rozmiarów imperium, które ze swojej założycielki zrobiło jedną z najbogatszych kobiet świata. Tymczasem we Francji zdolny, ale biedny chemik Eugene Schueller postanowił wyprodukować farbę do włosów, która nie tylko nie będzie palić skóry na głowie, ale też da oczekiwany efekt. W 1907 roku udało się. Założył firmę, którą nazwał L'Oreal. Dziś to największy koncern kosmetyczny na świecie. I właściciel marki Helena Rubinstein. W książce brytyjskiej dziennikarki i pisarki Ruth Brandon można przeczytać, jak do tego doszło. Ale też - dlaczego. To pasjonująca historia o ludziach z wielkimi talentami - Rubinstein była samorodną mistrzynią marketingu, a Schueller zdolnym chemikiem; ale też o dwóch zupełnie różnych modelach biznesu, dwóch różnych podejściach do życia, dwóch rodzinach.

Szczerze przyznam, że po przeczytaniu książki Brandon miałam ochotę ogłosić bojkot L'Oreala ze względu na niechlubne wojenne losy tej firmy, ale też ze względu na zwyczajną niechęć do Schuellera, który wolał przekazać swoje imperium zięciowi niż jedynej córce. Ale okazało się to bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe - do L'Oreal należy kilka moich ulubionych marek. Jeśli nawet nie interesują was kosmetyki (czyli zapewne jesteście mężczyznami), warto sięgnąć po tę książkę, żeby poznać historię i decyzje ludzi, od których zaczęła się jedna z najważniejszych dziś gałęzi gospodarki. "Wstydliwa historia piękna" jest naprawdę fascynująca. A przyszłość, o której autorka pisze w finale, może być równie niewesoła. Słyszeliście zapewne o dwudziestolatkach, które myślą o pierwszym botoksie...

svsdfg

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.