Lubię pierogi i francuską poezję

Vaya Con Dios, autorzy przebojów "Nah Neh Nah", "What's a Woman", "Puerto Rico", koncertują w Polsce, promując swój najnowszy album "Comme On Est Venu". Po występie na Smooth Festiwal w Bydgoszczy zagrali w Sali Kongresowej w Warszawie. W czwartek zagrają w Zabrzu

Z wokalistką Dani Klein rozmawia Daniel Banaczek

"Comme On Est Venu" jest twoim pierwszym francuskojęzycznym albumem, który określasz jako powrót do swoich korzeni. Powołujesz się na klasyków takich jak Jacques Brel czy Georges Brassens. Kiedy pojawiła się pierwsza miłość do francuskiej muzyki?

- To było ponad trzydzieści lat temu, kiedy pierwszy raz występowałam na scenie w prawdziwym teatrze. I właśnie wtedy śpiewałam piosenki Jacques'a Brel'a. Wcześniej, jako mała dziewczynka, słuchałam piosenek francuskich w radiu. Ich teksty były czystą poezją, w której się zakochałam. W domu też rozmawialiśmy w języku francuskim, więc mogę powiedzieć, że to prawdziwy powrót do moich korzeni.

To trudne - pierwszy raz po 25 latach kariery śpiewać piosenki w języku, w którym się wychowałaś?

- Teraz może już tak nie jest. Ale w latach siedemdziesiątych francuskie piosenki miały bardzo mocny przekaz. Tworząc tę płytę, bardzo się bałam, bo chciałam, żeby moje utwory też go miały. I gdy posłuchałam w radiu naszych pierwszych utworów, nie byłam zawiedziona.

Na najnowszej płycie pojawia się cover "Pauvre Rutebeuf", którego słowa to wiersz XIII-wiecznego paryskiego poety Rutebeufa - nędzarza i życiowego pechowca. W jakim stopniu ta poezja jest aktualna?

- Pytania, które się tam pojawiają - czym jest w życiu szczęście, co jest dla nas ważne i o iluzje, w których żyjemy - ludzie zadają sobie przez wieki. I pragną tego samego. Dziś tak samo mocno możemy utożsamić się z przesłaniem słów poety.

Ostatni utwór na płycie skomponowany jest przez twojego ojca Charlesa Schoovaertsa, który zmarł niedawno. Jak się czujesz, grając ten utwór?

- Na początku było mi bardzo ciężko. Moi rodzice odeszli niedawno - ojciec dwa lata temu, a mama dwa i pół roku temu. Byłam z nimi bardzo związana i strasznie to przeżyłam. Teraz mogę powiedzieć, że minęło już trochę czasu i powoli staram się z tym pogodzić, ale te emocje wciąż żyją.

Kompozycje na nowym albumie powstały we współpracy z Manuelem Itace, znanym jako Uman, i Erikiem Weisserem, który wcześniej napisał przebój "Don't Break My Heart". Jak wyglądała wasza współpraca?

- Podczas komponowania utworów najpierw improwizowałam samą melodię, potem pracowałam z tekstem. To czasem trudne, bo najpierw muszę mieć w głowie jakąś historię, potem muzykę, i ostatecznie łączę jedno z drugim.

Wasza muzyka jest wyjątkowa i jej styl trudno jednoznacznie określić. Śpiewając, łączysz jazz, soul, r'n'b, a teraz dodatkowo wchodzisz w mariaż z poezją francuską. Gdzie są tak naprawdę twoje muzyczne korzenie?

- Pochodzę z Brukseli, miasta, które z jednej strony jest teraz stolicą europejską, a z drugiej strony łączy kilka kultur. Używamy zarówno języka flamandzkiego, jak i francuskiego. Podczas wojny słuchaliśmy muzyki amerykańskiej, potem francuskich pieśni oraz muzyki z Niemiec i Anglii. Jesteśmy ulokowani pomiędzy różnymi stylami muzycznymi i to być może wpływa na naszą twórczość.

Z czym poza wierną publicznością kojarzy ci się Polska?

- Mam wrażenie, że Polska to taki zielony kraj. Są tam warzywa i dania, których w Belgii nie uświadczysz. Mam szczególny stosunek do Polski, bo gospodynią w moim domu jest właśnie Polka. Przygotowuje mi dania, których nazw nie pamiętam - poza pierogami. Lubię przyjeżdżać do Polski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.