Przyznaję, Nacomi mnie zaskoczyło mnie. Choć znałam markę i miałam już od nich kilka produktów, to nigdy wcześniej nie sięgałam po perełki z awokado i ceramidami. Teraz, po kilku tygodniach testów, mogę powiedzieć jedno: moja skóra oddycha z ulgą. Ale do rzeczy. Pierwsze wrażenie to skromne, ale czytelne opakowanie – klasyczny słoiczek z kremem w środku. Sama jego struktura nie jest supergładka, trochę trochę przypomina mi kremowe guacamole. Natomiast gładko rozprowadza się po skórze, trochę jak kojący opatrunek. Zwłaszcza jeśli masz cerę z problemami.
Skład jest prosty, ale naturalny, oprócz oleju z awokado i ceramidów znajdziemy w nim panthenol, kwas hialuronowy, substancje nawilżające jak gliceryna czy aminokwasy roślinne. Maska ma delikatny, lekko roślinny zapach – nieprzytłaczający, ale bardzo naturalny, wręcz kojący zmysły. Nałożona grubszą warstwą nie wchłania się od razu, ale po 15-20 minutach skóra wygląda jakby lepiej – jest ukojoną, nawodnioną wersją siebie. Produkt powinno się zmyć i osuszyć skórę miękkim ręcznikiem.
Połączenie ceramidów i awokado łagodzi podrażnienia i zaczerwienienie skóry, dlatego poleciłabym ten produkt każdej posiadaczce cery wrażliwej i przesuszonej. Ceramidy to złoto, a w tym produkcie czuć ich realny efekt. Skóra nie tylko wygląda lepiej, ale naprawdę się regeneruje. Dla mnie taka regeneracja i ogromna ilość nawilżenia są warte każdej złotówki. A że przy okazji produkty Nacomi są w bardzo przystępnej ofercie cenowej, to będę sobie nimi dogadzać.
Z kremami pod oczy mam trudną relację – wiele obiecuje, mało który dostarcza, a większość działała tylko chwilowo. Ten od Nacomi jest minimalistyczny w opakowaniu, ale dobry w działaniu. Konsystencja jest gęsta i bogata, ale lekka i kremowa niczym masełko. Krem sunie pod palcami z aksamitną miękkością, topnieje na skórze i wchłania się natychmiast. Nie ma tłustego filmu, nie ma rolowania się pod korektorem, nie ma uczucia ciężkości. Jest za to coś, co pojawia się rzadko: uczucie ulgi i ukojenia.
Produkt nie wyróżnia się zapachem, jest on roślinny, ale jeszcze mniej wyczuwalny co przy maseczce. Skład? Bardzo podobny co przy masce. Na duży plus oceniam obecność fitosteroli, która wzmacnia barierę naskórkową, hamuje utratę wody, działa ochronnie i nawilżająco. Producent oprócz nawilżenia i pielęgnacji cienkiej skóry pod oczami oferuje też redukcje opuchlizny i sińców pod oczami. Niestety nie mam tendencji do sińców, żeby to sprawdzić. Jednak po uczuciu jaki krem pozostawił na mojej skórze, nie mam wątpliwości, że tak właśnie by zadziałał. Szczerze, ten krem nie daje dla mnie efektu WOW (na pokaz) – daje efekt UFF, prawdziwej ulgi z rana. Czy wrócę do niego? Tak. Bo w pielęgnacji pod oczy bardziej niż złote drobinki cenię spokój, skuteczność i komfort. Dodatkowo już po kilku użyciach zauważyłam, że skóra pod oczami jest jakby bardziej „trzymana w ryzach". Uważam, że w cenie zaledwie dwudziestu paru złotych jest to najlepszy efekt jaki można uzyskać.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!