Na scenie krawat. Za kulisami boso

Spódnica za kolano, koszula i krawat, zakryte buty - taki dress code obowiązuje doradców finansowych, prawników, rezydentów. Kiedy jednak zajrzy się do środka firm, okazuje się, że pod biurkiem zdejmujemy buty na obcasach, po spotkaniu odwieszamy garnitur do szafy, a latem nie zakładamy rajstop

Wchodzę do jednego z ministerstw. Mam zaplanowany wywiad. Z pokoju wychyla się elegancko ubrany rozmówca i mówi: - Mam straszny kłopot. Zrobił mi się bąbel na nodze i nie mogę wcisnąć butów. Przepraszam. Całe napięcie pryska. Naturalność bierze górę nad konwenansami. Podobnie jest za wieloma firmowymi kulisami.

Elegancko do wyjścia

- Na co dzień chodzimy luźno ubrani: T-shirty, bluzy, sweterki. Garnitury zakładamy na spotkania z klientami, partnerami lub na konferencje - po to, by okazać szacunek osobom, z którymi się spotykamy. Latem jest trudniej, ale można to jakoś obejść. Zawsze zostają białe koszule z krótkim rękawem i luźne marynarki - mówi Piotr Pocztarek z agencji Core PR.

Na specjalne okazje w garnitury wbijają się też dziennikarze, którzy na co dzień ubierają się swobodnie. - W zawodach kreatywnych czy technicznych można popuścić wodzę fantazji i nie stosować się do biznesowych reguł - komentuje Bartosz Kaczmarczyk, prezes zarządu Polskiego Holdingu Rekrutacyjnego. Można też ubrać się "do wyjścia". - Lektorzy mają świadomość, że gdy uczą w korporacji, w której obowiązuje konkretny styl ubioru, powinni się do niego dostosować. Formalnego dress code'u nie mamy, ale w naszym regulaminie jest wzmianka, że lektor powinien być ubrany schludnie - mówi Agata Urbańczyk ze szkoły językowej Lang.

"Flanelowi" chcą wtopić się w tłum

- Na swobodę nie ma miejsca w branżach finansowej, prawniczej oraz szeroko pojętym doradztwie. Tam często zdarza się, że dieta przypadająca na delegację pracownika zawiera również kwotę na zakup nowej koszuli, a wszelkie odstępstwa od panujących zasad ubioru są natychmiast zauważane i korygowane - mówi Dorota Wilkanowicz z Human Direct. Jasne reguły obowiązują też w branżach gastronomicznej i hotelarskiej, gdzie nosi się "mundurki". Ale bywa, że dress code udziela się innym nawet bez regulaminów. - Jeśli firma informatyczna wprowadzi się do budynku, gdzie znajdują się same korporacje, po jakimś czasie można zauważyć, że przysłowiową flanelową koszulę coraz częściej zastępują marynarka i wyprasowane spodnie - mówi Bartosz Kaczmarczyk.

Latem więcej luzu

Im wyższa temperatura, tym luźniejsze reguły. Nawet u biznesowych rekinów. - Bierzemy pod uwagę upały. Panie mogą nosić buty z odkrytą piętą i bluzki koszulowe z krótkim rękawem. Nie muszą zakładać rajstop - mówi Kinga Wojciechowska ze spółki Aspiro, do której należą punkty sprzedaży mBank.

Ale już T-shirt nie przejdzie. - Mam wykłady w ciasnej sali, osób 100, brak klimatyzacji, po kilku minutach robi się istna sauna. Ubieram się zatem stosownie do sytuacji - dżinsy i T-shirt. Zostałem zrugany przez dziekana, że na wydziale obowiązuje ubiór "godny pracownika uczelni", czyli pełny rynsztunek: spodnie w kancik, koszula, krawat i marynarka - czytamy na forum internetowym.

Jest sposób, aby takich zgrzytów nie było. - Zwykle pracownicy otrzymują informacje na temat dress code'u w formie regulaminu pracy lub załącznika do umowy. Jest to nawet kilkunastostronicowy materiał, w którym znajdują się wytyczne: dopuszczalne kolory i kroje stroju, obowiązująca fryzura, makijaż, rodzaj obuwia oraz wszelkie detale związane z wyglądem pracownika. Oczywiście zdarzają się kandydaci, którzy wprost pytają, czy w danej organizacji obowiązuje dress code, ponieważ nie chcą się mu poddawać - mówi Dorota Wilkanowicz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.