Marta Banasiak: Zaręczyny - niespodzianka

Każda dziewczyna marzy, żeby jej zaręczyny były wyjątkowe. I niemalże każda za ich podstawę uważa kwiaty, restaurację i pierścionek, a wszystko to spontanicznie i niespodziewanie

Moje zaręczyny również były dla mnie niespodzianką i to ogromną, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że zostałam uprowadzona. Mój ukochany za wiedzą moich rodziców zorganizował chytry plan porwania. Pewnego dnia zaraz po pracy przyjechał do mnie i nie mogąc znaleźć sobie miejsca zaproponował przejażdżkę samochodem. Mimo zaplanowanych wcześniej zadań zgodziłam się nie chcąc robić mu przykrości. Byłam przekonana, że wiezie mnie do swojej ulubionej knajpki oddalonej o 30 km od naszego miasta. Jednak ku mojemu zaskoczeniu zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy powiedział: "wolisz góry czy morze". Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że może i morze, ale chyba na pocztówce. Moja wypowiedz została bez komentarza i mój facet odwrócił się na pięcie w stronę kas. Nie było go dosyć długo, a ja zmoczona całym ciężkim dniem usnęłam w samochodzie. Kiedy się obudziłam byliśmy już na miejscu. W malowniczym hotelowym pokoiku w Kołobrzegu. Mój ukochany zaimponował mi wtedy bardzo tym chytrym planem. Poszliśmy na promenadę na spacer i spędzaliśmy cudowne chwile: karmiliśmy łabędzie, siedzieliśmy na plaży owinięci w koc. Śmialiśmy się z tego ze w tym malowniczym mieście we wrześniu nie było nikogo w naszym wieku. Dominowali kuracjusze. Wtedy mój ukochany wyjął z kieszeni pierścionek i spytał czy na starość też go tu przywiozę. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową przyjmując oświadczyny jednocześnie wybaczając ze nie było ani kwiatka, ani pozycji klęczącej ani restauracji.

Dopiero później dowiedziałam się, że moi rodzice wiedzieli o całej sprawie, starannie zapakowali przyszłemu zięciowi moje rzeczy i pomogli w wyborze miejsca. I tak o to 13 września 2008 roku w piątek wbrew wszystkim przesądom postanowiliśmy się pobrać i zrobimy to 8 sierpnia 2009 roku.

Na zakończenie tej opowieści dodam tylko, że później bardzo żałowaliśmy ze nie wzięliśmy aparatu, by uwiecznić wspólnie spędzone chwile. Ku naszym zaskoczeniu tydzień po powrocie dostaliśmy przesyłkę ze zdjęciem z fotoradaru. Na nim data i godzina 13 września 2008 godz 17:47 i niewiarygodnie przecudny uśmiech mojego partnera. No cóż taka pamiątka jest bezcenna...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.