Agata Dudek: To było w kwietniu 1998r...

Chodziliśmy już ze sobą kilka lat, ale nie myśleliśmy jeszcze o małżeństwie. Cieszyliśmy się naszą miłością, młodością..

Niestety tę sielankę przerwała moja choroba....wszystko zaczęło się zmieniać...kolejne leki, szpitale, w końcu operacja.... I właśnie wtedy, gdy wszystko widziałam w ciemnych kolorach, gdy ból rozrywał mnie na strzępy, pojawił się w szpitalu mój obecny mąż. Nie wiem do tej pory jak to zrobił, że pozwolono mu wejść na salę pooperacyjną ....Poczułam najpierw silny zapach kwiatów - lilii....Pomyślałam , że na pewno zaraz pielęgniarka wyprosi go razem z tymi kwiatami. Nie mogłam mówić, tak byłam jeszcze otumaniona narkozą. I nagle widzę, ze mój chłopak klęczy przy mnie i coś zimnego wkłada mi na palec....Co to jest...? pomyślałam ,że coś mi się śni, albo to kolejna cienka , zimna igła w moim ciele. I wtedy usłyszałam szept; kocham Cię, obojętnie jak wyglądasz, gdzie jesteś , kocham cię i che być z tobą zawsze i wszędzie...Czy wyjdziesz za mnie?, czy chcesz być moją żoną?

Nie miałam siły nawet wypowiedzieć jednego słowa, czy się uśmiechnąć. Poczułam tylko łzy, które spłynęły mi po twarzy, łzy , ale tak inne od tych , które ostatnio tak często wypływały z moich oczu. . To nie z bólu- ten- gdzieś odsunął się na bok, może zdziwiony, zawstydzony, ze miłość jest silniejsza od niego ..... Ślub odbył się 6 stycznia 1990roku

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.