Zawód: euroasystentka

Z Magdaleną Netzel, asystentką europosła Jana Kułakowskiego, rozmawia Jolanta Nowak

Jak udało się pani zostać asystentką europosła?

Jak w życiu .... przez przypadek. W 2001 r. jako świeżo upieczona absolwentka Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych na Uniwersytecie Łódzkim zaczęłam szukać swojej ścieżki kariery. Zostałam przyjęta na staż w Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana. Zajmowałam się m.in. przychodzącą korespondencją oraz dokumentami ówczesnego negocjatora, Jana Kułakowskiego. I tak się zaczęło. Nadszedł rok 2004 i wybory do Parlamentu Europejskiego. Pan poseł zdobył w województwie wielkopolskim mandat ze świetnym wynikiem. Wtedy, czyli prawie po trzech latach współpracy, zaproponował mi pracę na stanowisku asystentki w biurze poselskim w Brukseli oraz Strasburgu (gdzie znajduje się główna siedziba Parlamentu). Przyjęłam ją bez wahania.

I jak wygląda taka praca?

Prowadzę oba zagraniczne biura i koordynuję te w kraju, m.in. w Poznaniu oraz Łodzi. Zespół tworzy kilkanaście osób, dla których to zajęcie jest pasją. Rytm pracy Parlamentu Europejskiego (a tym samym mój) wyznaczają w miesiącu kolory tygodni: niebieski - posiedzenia grup politycznych, czerwony - posiedzenie plenarne (w ciągu roku 12 w Strasburgu oraz 4 minisesje w Brukseli), różowy - posiedzenia komisji parlamentarnych, a turkusowy to tzw. "tydzień posła w terenie", czyli m.in. wizyty europarlamentarzystów w macierzystych okręgach wyborczych. Na ten kolorowy kalendarz nakładają się też dziesiątki spotkań roboczych, seminariów, konferencji, odczytów, prac nad poszczególnymi raportami, sprawozdaniami czy opiniami.

Czy tak wygląda praca każdego asystenta?

Tempo, charakter i ton pracy asystenta nadaje mu sam europarlamentarzysta. To od jego osobowości, kultury, wiedzy i sposobu traktowania pracownika zależy rola, jaką asystent odgrywa w danym biurze. Są tacy, których zatrudnia się w charakterze sekretarek bądź sekretarzy. Są również i tacy, którzy pełnią funkcje doradcze i pracują w zespole z eurodeputowanym. Ci, których traktuje się z szacunkiem i po partnersku, uczą się bardzo szybko, a ich praca staje się ciekawa i twórcza. Asystenci pracujący w dynamicznych zespołach są w stanie wspólnie realizować wiele ciekawych projektów przybliżających obywatelom Unię Europejską. Biura poselskie pełnią funkcję łącznika europarlamentarzysty z ludźmi.

Jakie wymagania stawiane są przed kandydatem na prawą rękę europosła?

Oprócz wiedzy, znajomości języków obcych, umiejętności pracy w zespole, powinien wyróżniać się rzetelnością, komunikatywnością, pracowitością, otwartością na różnorodność, kreatywnością czy też odpornością na stres. Normą są tu bowiem nagłe zmiany planu dnia czy poselskiego kalendarza i często dziesięcio- bądź dwunastogodzinny dzień pracy. Statystyczny asystent to osoba w wieku średnio 25-30 lat (ale są i starsi), po studiach historycznych, lingwistycznych, politologicznych czy ekonomicznych, z pewnym doświadczeniem zawodowym.

Jeśli kandydat spełnia te wymogi, kto go zatrudnia?

Europarlamentarzysta, w oparciu o przysługujący mu tzw. dodatek sekretarski. Asystent tej kadencji nie posiada statusu urzędnika instytucji unijnych. Po czerwcowych wyborach mają zostać objęci tzw. statusem asystenta. Ma on ujednolicić sposób zatrudniania pracowników biur poselskich. W praktyce oznacza to, że Parlament Europejski będzie zatrudniał asystentów na wniosek danego europarlamentarzysty. Do tej pory o wysokości pensji pracownika decydował indywidualnie europoseł i dlatego rozpiętość wynagrodzeń była duża. Po czerwcu pensje będą sztywno ustalone i dotyczyć będą wszystkich. Wysokość będzie zależeć od doświadczenia i stażu pracy. Prawdopodobnie zarobki będą wahać się od 1300 do 5000 euro. Czy to dużo? Gdybyśmy zarabiali w Brukseli, a wydawali w Polsce, byłyby wysokie. W sytuacji, gdy tam zarabiamy i żyjemy, są przyzwoite. Życie w Brukseli jest koszmarnie drogie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.