Pierwszy duet, który skradł moje serce, jest najbardziej tajemniczy i elegancki. Mówię o kolczykach z głęboką, leśną, szmaragdową zielenią oraz tych z mocną, nasyconą czernią onyksu. Te kolory mają w sobie coś z estetyki Art Déco. Kojarzą mi się z elegancją lat 20. i 30., z jazzowymi klubami i długimi, perłowymi naszyjnikami. Do kompletu pierścionki z owalnym kamieniem, które wyglądają jak rodowa pamiątka. W dobie minimalizmu i „cichego luksusu" coraz częściej szukamy jednego, mocnego akcentu, który stworzy całą stylizację.
Kolczyki z cyrkonią w odcieniu rubinowej czerwieni i szafirowego błękitu to prawdziwie królewskie połączenie. Rubinowa czerwień to kolor pasji, energii i pewności siebie. Wygląda obłędnie z prostymi, czarnymi lub granatowymi ubraniami. A wersja w szafirowym błękicie pięknie podbija złoty kolor obrączki. Całość ma ten cudowny, rzemieślniczy charakter. Takie kolczyki, choć bardzo ozdobne, wcale nie muszą być zarezerwowane tylko na wieczór. Wyobraź sobie najprostszy, szary, kaszmirowy sweter. I do tego jeden, mocny akcent – rubinowe lub szafirowe kolczyki. Nagle cały look wygląda na o wiele bardziej przemyślany.
A tutaj znalazłam opcję dla absolutnych minimalistek i fanek czystej formy złota. Bo czasem to nie kolorowy kamień, a sama faktura i kształt złota jest najpiękniejszą ozdobą. Naszyjnik żmijka to absolutna ikona i hit lat 90., który przeżywa swój wielki renesans. To delikatny, gęsto pleciony łańcuszek, który układa się na szyi jak płynne złoto. Wygląda super solo, do prostego T-shirtu, ale też genialnie sprawdza się w warstwowych zestawach, z innymi, cieńszymi łańcuszkami. W kolekcji Ani Kruk znajdziemy też proste, ale efektowne złote kolczyki, które mają ten sam, "vintage'owy" charakter, ale bez kolorowego kamienia. Są idealne na co dzień, bo zawsze dodają twarzy odrobinę ciepła.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!