Wychodzę z założenia, że subtelna bielizna z koronką to zawsze udany prezent. Choć kwestia może wydawać się problematyczna, szczególnie jeśli nie znamy gustu obdarowywanej osoby, koronkowe cuda zawsze wnoszą do szafy coś wyjątkowego. Ostatnio wpadł mi w oko biustonosz marki Marilyn. Przepiękna baskinka, perły i koronkowe zdobienia to zestaw doskonały - jest tak kobiecy, że poza specjalnymi okazjami, nosiłabym go również na co dzień.
Pierwszy raz zakochałam się w niej podczas wyjazdu do Danii. Wpadła mi w oko w jednym z moich ulubionych second-handów w Kopenhadze - kosztowała wtedy połowę swojej aktualnej ceny! Do dziś żałuję, że jej nie wzięłam. Choć jest bardzo klasyczna, uroku nadaje jej wyrazisty kołnierzyk z delikatną falbanką na wykończeniu oraz lekko bufiaste rękawy, sprzyjające ciekawej formie. Pochodzi z dawnej kolekcji Ganni, ale wciąż pozostaje bardzo aktualna i może dopełniać kapsułową garderobę.
Krem w formie żelu od medicube to, jak twierdzą internautki, jeden z najlepszych kosmetyków do uzyskania pożądanego w ostatnim czasie bouncy skin! Efekty widoczne są po regularnym stosowaniu - skóra ma być napięta i charakterystycznie "odbijać się" od palca. W składzie znajduje się kolagen, niacynamid i wyciąg z chlorelii zwyczajnej. Chętnie bym go przetestowała, a gdyby się sprawdził, na pewno zostawiłabym go na dłużej w mojej kosmetyczce. Jak na efekty, które daje, cena wydaje się być przystępna.
Skandynawska marka Saks Potts to moje nowe odkrycie - choć słyszałam o niej wiele, nigdy nie zagłębiałam się w jej kolekcje, a tworzą przepiękne projekty, utrzymane w minimalistycznej, nieco babcinej estetyce. Na prezent (który w tym przypadku traktuję jako pewnego rodzaju inwestycję!) marzy mi się kurtka Claria o oversize'owym fasonie, z efektem zniszczonego materiału - teraz jest na wyprzedaży! Można ją nosić w komplecie z pasującymi spodniami, ale ja postawiłabym na wersję solo - czyżby nie wyglądała świetnie z białą koszulą Ganni?
Klasyk, choć zaliczyłabym go do segmentu niszowego. Mowa o perfumach REPLICA From the Garden, które miałam okazję ostatnio przetestować. Drzewny zapach z nutami mandarynki, pelargonii, paczuli i pomidora to mieszkanka zdecydowanie wiosenna. Nie jestem jeszcze pewna, czy to mój zapach, ale z pewnością robi wrażenie - jest lekki, ożywiający, a jednocześnie zmysłowy. Uznaniem cieszy się też By the Fireplace - różowy pieprz, płatki kwiatu pomarańczy, goździki, kasztanowiec i wanilia brzmią bardzo kusząco!