Zacznijmy od początku, bo wokół tematu narosło mnóstwo mitów. Czy Unia Europejska "zakazała hybryd"? I tak, i nie. Sprawa jest bardziej skomplikowana. Chodzi o nowe regulacje, które ograniczają stosowanie pewnych składników (monomerów HEMA i Di-HEMA) w produktach do stylizacji paznokci, które są dostępne dla "zwykłego" konsumenta. To substancje, które najczęściej uczulają. W efekcie, wiele marek musiało zmienić formuły lub wycofać niektóre produkty z wolnej sprzedaży.
Ale prawdziwa rewolucja dzieje się w naszych głowach. Coraz głośniej mówi się o osłabionej, zniszczonej płytce po latach noszenia hybryd. O uczuleniach, które dotykają coraz więcej z nas. Moja ciocia, przez prawie 20 lat wiernie nosiła hybrydę, aż do teraz. W świetle nowych doniesień i unijnych regulacji, ona, podobnie jak tysiące kobiet w całej Polsce, po prostu przestała robić hybrydę. I po raz pierwszy od dwóch dekad widzi swoje naturalne paznokcie w takich codziennych czynnościach. Przede wszystkim stwierdziła, że są w tragicznym stanie i nigdy więcej już na hybrydę się nie zdecyduje. Paznokcie cienkie jak papier, łamliwe, rozdwajające się, wrażliwe na każdy dotyk. Jej pierwsze tygodnie z naturalną płytką to była ciągła walka z łamiącymi się i pękającymi paznokciami. Zwłaszcza jeśli dochodzą, takie czynności jak zmywanie czy sprzątanie.
Dobra wiadomość jest taka, że paznokcie, podobnie jak włosy, odrastają. Ale potrzebują do tego czasu, cierpliwości i potężnej dawki odpowiedniej pielęgnacji. Znam kilka prawdziwych perełki, które są jak apteczka pierwszej pomocy dla zniszczonej płytki. Jeden poleciła mi ciocia, a drugi ja poleciłam jej:
Zapomnij na razie o lakierach. Pierwszy krok to odbudowa płytki od wewnątrz. Tu potrzebujemy produktu, który wnika w strukturę paznokcia, a nie tylko tworzy na nim twardą skorupkę. Moją polecajką jest skoncentrowane serum Your Kaya z ekstraktem z kasztanowca i sokiem z aloesu. Naszpikowane jest naturalnymi składnikami aktywnymi i olejkami, które odżywiają osłabioną płytkę. Ma precyzyjny pędzelek. Trzeba je wcierać regularnie, dwa razy dziennie, w gołą, czystą płytkę. Po tygodniu paznokcie stają się widocznie twardsze i mniej wrażliwe. Do tego ma zachwycający subtelny, słodki zapach mleka migdałowego, kokosa, słodkiego biszkoptu i wanilii z piżmem. Roztacza się z każdym gestem! Kupicie je w internetowej drogerii Minti Shop.
Gdy płytka jest już trochę podreperowana, to i tak potrzebuje ochrony przed światem zewnętrznym. Odżywka Semilac Vitamin+ 10w1 to absolutny hit. Po pierwsze, daje piękny, mlecznoróżowy kolor, który od razu maskuje wszelkie niedoskonałości i przebarwienia, sprawiając, że paznokcie wyglądają na zdrowe i zadbane. Po drugie, tworzy na nich twardą, elastyczną warstwę ochronną, która zapobiega łamaniu. Można jej używać jako bazy pod lakier albo solo, dla naturalnego, wypielęgnowanego looku w stylu "soap nails". Ja jestem fanką tej drugiej opcji!
Zniszczone skórki to otwarte wrota dla bakterii. Dodaj krem do skórek do swojego pielęgnacyjnego must-have. Ten koreańskiej marki Haruharu Wonder, to czysta przyjemność. Obłędnie nawilża dłonie i paznokcie, a jego formuła jest w składniki pochodzące z bambusa: wodę bambusową, ekstrakt z kory pędu i liści czarnego bambusa. Regularne wcieranie go w skórki wokół paznokci sprawia, że stają się one miękkie, nawilżone i przestają boleśnie "zadzierać się". Zdrowe skórki to zdrowsze i szybciej rosnące paznokcie. Proste. Dodam, że powrót do swoich naturalnych paznokci, choć na początku bolesny, jest absolutnie tego wart. To jak dać naszym paznokciom wreszcie odetchnąć. I one za to na pewno nam podziękują.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!