Zacznijmy od mojego numeru jeden, czyli Missha M Perfect Cover BB Cream SPF 42 PA+++. Mam go w kosmetyczce nie dlatego, że wszyscy go chwalą, tylko dlatego, że po prostu działa. To dziecko koreańskiej technologii pielęgnacyjnej, gdzie pielęgnacja skóry to niemal religia. Koreanki to absolutnie mistrzynie w pielęgnacji skóry. Tam nie liczy się tylko efekt po makijażu – liczy się to, jak skóra wygląda bez niego. Missha to krem BB, który daje ładne i skuteczne krycie, ale bez efektu maski. Wyrównuje cerę, ukrywa zaczerwienienia, przy okazji leczy i chroni. Ma wysoki filtr SPF 42 – więc latem, kiedy słońce nie zna litości, on jest jak ochronna tarcza. Mało kto o tym wie, ale pierwotnie kremy BB były przeznaczone dla pacjentek po zabiegach dermatologicznych i laserowych, by łagodzić, chronić i wyrównywać koloryt skóry. A potem świat Zachodu zrozumiał, że to cud w tubce. Missha w szczególności, bo ma pielęgnujące składniki: kwas hialuronowy, ceramidy, ekstrakt z rozmarynu i rumianku – naprawdę odżywia, nie tylko maskuje.
Ale żeby nie było – Missha to nie jedyny mistrz. Drugi produkt, który zyskał miano kultowego, to Embryolisse BB Cream. Stworzony został przez francuskich dermatologów i często znajdziesz go kulisami pokazów mody i na planach filmowych, gdzie makijaż ma wyglądać jak brak makijażu. Embryolisse wydobywa to, co masz najlepsze. Lekka, rozświetlająca formuła subtelnie wyrównuje koloryt, dodaje skórze promienności i zdrowego blasku. Zawiera kwas hialuronowy i witaminy, a jego formuła jest tak nawilżająca, że możesz spokojnie zrezygnować z bazy i kremu dziennego. To typowy "paryski look" – świeżo, lekko, bo francuska filozofia piękna to minimalizm, pielęgnacja i naturalność. Efekt krem Embryolisse nie jest dla tych, którzy szukają maskującego efektu.
Dlatego, jeśli stoisz przed wyborem – Missha czy Embryolisse – zapytaj siebie: czy chcesz pełne krycie z azjatycką precyzją i wysokim SPF-em, czy francuski szyk i rozświetlenie w minimalistycznej formie? Ja wybrałam Misshę, bo latem potrzebuję trochę więcej wsparcia – ale gdybym mieszkała w Paryżu, piła rosé pod wieżą Eiffla i miała delikatnie grubszą skórę, pewnie miałabym na sobie Embryolisse.