Obecnie trendy nie trwają długo. Obserwujemy gwałtowne wzrosty popularności pewnych elementów, które cieszą oko przez chwilę, by szybko ustąpić miejsca nowym, bardziej pożądanym estetykom. Jeśli trend trwa dłużej niż jeden sezon, zaczynamy się mu bacznie przyglądać, ale wciąż z myślą, że zaraz w jego miejsce pojawi się coś nowego. W przeszłości wyglądało to inaczej - od momentu, kiedy projektant nadawał modzie nowy kierunek, trendy potrafiły utrzymywać się przez kilka lat. Czy to kwestia naszego kaprysu? Czy nudzimy się tym, co przestarzałe, a pożądamy to, co sprawia wrażenie luksusowego, bo właśnie taki kierunek miało w przeszłości? Prawdopodobnie tak, choć należy podkreślić, że cykliczność jest naturalną zasadą w modzie. Branża ewoluuje, ale tendencje powracają - i to w nowym, odświeżonym wydaniu.
Co około dwie dekady obserwujemy powroty trendów, które funkcjonują z lekką modyfikacją lub reinterpretacją. Style, które były modne w danym okresie, mogą ponownie zyskać popularność po upływie 20 lat. Kierując się tą zasadą, obecnie możemy mówić o powrocie mody Y2K z lat 2000., obfitującej w charakterystyczne spodnie biodrówki, mini spódniczki, odważne printy czy welur.
Ten czas coraz bardziej się skraca i wynosi zaledwie 5-10 lat. Trendy zaspakajają nasze potrzeby, a następnie generują nowe. Nie bez znaczenia mówimy w tym kontekście o segmencie fast fashion, który wprowadza na rynek kolekcje nie raz, a kilka lub kilkanaście razy w roku, sprawiając, że to, co było pożądane, szybko staje się passe. Warto odróżnić mikrotrendy, które błyskawicznie się pojawiają i równie szybko znikają, od megatrendów, inspirowanych pewnym okresem w historii. Pierwsze mogą być bardziej powierzchowne, drugie z kolei odwołują się do wysokiego krawiectwa, które nigdy nie wychodzi z mody - jak choćby mała czarna czy tweedowy żakiet.
Prognozy wskazują, że następną inspiracją staną się lata 2010. Ale czy naprawdę możemy spodziewać się, że nagle wrócimy do rurek, asymetrycznych bluzek czy legginsów łączonych z minispódniczką? W pełni nie, choć w ostatnim czasie wiele mówi się o wielkim odrodzeniu skinny jeans, które mają zastąpić nam spodnie baggy. W końcu Bella Hadid czy Katie Holmes zdążyły już dodać je do swojej garderoby.
Skoro trendy powracają co 20 lat, gdzieś musi tkwić ich początek. Definiuje to historia, a właściwie kluczowe wydarzenia, które wpisały się w kanon. Moda zawsze odwoływała się do przeszłości, ale to wybitni projektanci nadawali jej nowy kierunek. Inspirując się latami 60. XIX wieku, Christian Dior w 1947 roku stworzył słynną kolekcję New Look z myślą o kobietach po II wojnie światowej, portretując sylwetkę klepsydry, pełną kobiecości i wdzięku, która zastąpiła powojenną skromność. Coco Chanel uwolniła kobiety z niewygodnych gorsetów, proponując ponadczasową małą czarną, a Yves Saint Laurent na zawsze zredefiniował pojęcie kobiecości i męskości w modzie, wprowadzając luksusowe smokingi dla kobiet.
Poza ikonami, nowości w modzie kształtowały subkultury - hip-hopowa, punkowa, glam rock czy grunge. Przechodząc przez lata 60., 70. i 80., wprowadziły do mainstreamu skórzane kurtki, ćwieki, podarte T-shirty, flanelowe koszule czy ciężkie glany, które do dziś, z pewnymi modyfikacjami, pojawiają się w kolekcjach projektantów.
Młodsze pokolenie w wieku 20 lat kształtuje swoje postrzeganie mody poprzez sztuczny pryzmat estetyki vintage. Nie doświadczyliśmy kolorowych lat 80., a mianem retro określamy te elementy, które w zasadzie są dla nas wyrwane ze swojego pierwotnego kontekstu. Trafnym określeniem zdaje się być Nu nostalgia, oznaczająca tęsknotę za czasami i modą, których bezpośrednio nie poznaliśmy ani nie doświadczyliśmy. Wiedzę opieramy na znajomości filmów i wspomnieniach bliskich - w końcu tak chętnie czerpiemy inspirację ze stylu naszych dziadków, postrzegając go jako luksusowy, rzadki i mało dostępny.
Ostatnio natknęłam się na wpis internauty, który sugerował, że trendy powracają, ponieważ w wieku dojrzałości jesteśmy swobodni finansowo i możemy pozwolić sobie na rzeczy, które kształtowały nas w dzieciństwie. Ja wyciągam z tego jeden wniosek - w każdym z doświadczeń powracających trendów dostrzec można wspólny element: nostalgię. Punkt wyjścia, który - z psychologicznego punktu widzenia - wywołuje w nas poczucie zaufania i pożądania. Jest na tyle silna, że właściwie nie ma tu znaczenia, czy doświadczyliśmy czegoś osobiście. Nostalgia kształtuje nasze gusta i odpowiada za naturalny cykl w modzie, który poza aspektami twórczymi, w znacznej mierze opiera się na emocjach.