Kolekcja New Stone od projektantki Orska to biżuteria, w której plastik zyskał drugie życie i nowy, artystyczny wymiar. Jej sercem jest syntetyczny kamień – czarne bryły, które mienią się złotymi opiłkami z polskiej pracowni jubilerskiej. To nie przypadkowy detal, a świadoma decyzja: opiłki to pozostałości po tworzeniu biżuterii, które zamiast zostać odrzucone, dodają kamieniowi tęczowego połysku. Jego nieregularna struktura i chropowata powierzchnia sprawiają, że przypomina naturalną skałę. Jest jednak lekki i wytrzymały, aby biżuteria pozostała komfortowa w noszeniu. Każdy egzemplarz został wykonany ręcznie i opatrzony pieczęcią "made by HOMO SAPIENS" – subtelnym przypomnieniem, że to, co tworzymy, jest naszą odpowiedzialnością.
Stella McCartney znowu daje lekcję mody, którą warto odrobić. Tym razem chciałabym zwrócić uwagę na jej ostatnią kolekcję: „Ratuj to, co kochasz". Znajdziemy w niej m.in. dzianiny w chmury z PEEKABOO, nylonowej przędzy pochodzącej z plastikowych odpadów, które zamiast zaśmiecać planetę, wracają do obiegu. Zamiast strusich piór, które kojarzą się z luksusem, marka proponuje wegańskie alternatywy – równie efektowne, ale przyjazne zwierzętom i Ziemi. A liczby nie kłamią: przemysł strusi w RPA emituje ponad 62 000 ton CO? rocznie, a jeden ptak może wygenerować do 5 kg metanu. Rocznie ginie ponad milion strusi – dla skóry, nie dla przeżycia.
Uwielbiam marki kosmetyczne, które są ŚWIADOME i ciągle się rozwijają. Wspomnę tu o lubianym przeze mnie serum przeciwstarzeniowego Clarins. 9 Double Serum. Nowa formuła to jedno, ale nowe, jeszcze bardziej przyjazne naturze opakowanie – takie rzeczy chciałabym widzieć w każdej marce. Nowe buteleczki serum zostały całkowicie zoptymalizowana pod kątem eko-designu – wieczko zostało zastąpione systemem zamykania w celu zmniejszenia produkcji plastiku, a nowy system dozowania z pompką tarczową został zaprojektowany tak, aby pasował do każdego rodzaju skóry, każdej potrzeby i każdego pragnienia, bez dozowania zbyt dużej ilości serum.
Kiedyś nawet bym się nad tym nie zastanowiła – waciki do demakijażu były dla mnie po prostu kolejnym produktem z drogerii. Kupujesz, używasz, wyrzucasz. Rutyna. Aż do momentu, gdy zobaczyłam, ile tych jednorazowych płatków ląduje w koszu każdego miesiąca. Zaczęłam liczyć i… cóż, wynik nie był zbyt ekologiczny. Wielorazowe waciki do demakijażu są rozwiązaniem – miękkie, delikatne dla skóry, świetnie zbierają makijaż, a po użyciu? Wystarczy wrzucić je do prania!
Paski oraz torebki z ostatniej kolekcji Muuv wykonane zostały skóry z winogron. Bio tkanina sprowadzana z północnych Włoch do złudzenia przypomina skórę naturalną. Materiał produkowany jest w duchu cruelty-free i wytworzony jest z odnawialnych i recyklingowanych surowców roślinnych oraz z owoców. Jest niezwykle wytrzymały i wygląda po prostu świetnie – jakościowo, porządnie, drogo.
Inną marką, którą doceniam za ich podejście do eko, a konkretnie recyklingu jest Garnier. Ostatnio 10-latek zwrócił mi uwagę o złą segregacje, a ja po prostu byłam w pośpiechu i... nawet nie wiecie jak mi było głupio! Dlatego nie popełniaj moich błędów. To, co nadaje się do kosza, posegreguj. Stare kosmetyki opróżnij do odpadów zmieszanych, a puste opakowania wyrzuć do odpowiedniego pojemnika, by miały jeszcze szansę na recykling. Przykładem na to, że takie działanie przekłada się na konkretne rozwiązania, jest np. butelka różowego płynu micelarnego Garnier. Opakowanie z jednej strony jest w 100% stworzone z materiałów z recyklingu*, a z drugiej nadaje się do ponownego przetworzenia i po opróżnieniu powinno trafić do odpowiedniego pojemnika.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!