"Time to be real Wiki!": przez 7 dni testowałam aplikację BeReal. Czy stałam się autentyczna?

Następna aplikacja, którą mam do kolekcji. Ani się obejrzę, a pojawi się kolejne dziesięć. Jednak ta ma zwiastować rewolucję w sieci. Jej główne zadanie? Zamienić fałsz Instagrama, na autentyczność. Przekonałam się, czy to możliwe.

Czy jestem fanką social mediów?

Zawsze miałam bzika na punkcie Instagrama. Już jakiś czas temu złapałam się na tym, że godzinami układałam zdjęcia kolorystycznie, tak aby pasowały do całego profilu. Na szczęście w porę się opamiętałam i od kilku miesięcy traktuję Instagrama, jako miejsce, które stało się swojego rodzaju pamiętnikiem. Zdjęcia są mniej przemyślane i bardziej spontaniczne, jednak nadal staram się, aby nie były przypadkowe i uwzględniały moje poczucie estetyki. Jednocześnie Instagram to jedyna aplikacja, która wysyła mi powiadomienia. Niezależnie od wszystkiego jestem ciekawa, kto do mnie napisał lub polajkował mi zdjęcie. Trzeba przyznać - zaglądam tam naprawdę często. 

Z Facebooka prawie nie korzystam. Główna tablica wygląda jak miejsce ogłoszeń z ostatnich 10 lat. Platforma, która kiedyś zrewolucjonizowała moje myślenie na temat życia w internecie, dzisiaj służy mi jedynie do podglądania starych znajomych. Jest jeszcze Tik Tok. Naszą relację określiłabym, jako "to skomplikowane". Ulubione miejsce kreatywności Genu Z jest ciekawe, chociaż na dłuższą metę męczy i sprawia, że czuję się przebodźcowana. Snapchata nie używam od lat - wydaje mi się przebrzmiały i jest dla mnie tylko kolejną niepotrzebną aplikacją, która wysyłałaby powiadomienia. Czemu założyłam apkę BeReal.?

Dziewczyna z telefonemDziewczyna z telefonem fot. ImaxTree

Nowa platforma BeReal. popularniejsza niż Tik Tok

Nowa platforma społecznościowa ma na celu wprowadzenie do przestrzeni mediów społecznościowych czegoś, czego zwykle brakuje innym platformom: autentyczności. Została założona pod koniec 2019 roku przez Alexisa Berreyata. Na początku można z niej było korzystać tylko we Francji, ale z pomocą znanych amerykańskim korporacji weszła na rynek światowy. To tam zyskała szczególną popularność. Jej humor i przewrotność docenili młodzi dorośli i starsze pokolenie Genu Z. Platforma od kilku miesięcy wyprzedza Tik Toka w zestawieniu najchętniej pobieranych aplikacji w USA. 

Jak działa? 

Misja aplikacji jest prosta i na pierwszy rzut oka przekonująca. Ma działać w taki sposób, aby użytkownicy publikowali szczere zdjęcia, bez nadmiernej analizy. Każdego dnia aplikacja wyświetla powiadomienie "Time to BeReal.". Masz zaledwie dwie minuty na to, aby opublikować zdjęcie i udostępnić je znajomym niezależnie od tego, co robisz - jedziesz Uberem, masz calla w pracy, tańczysz w klubie czy wieszasz pranie. Ciekawostką jest to, że aparat w telefonie robi jednocześnie zdjęcie tylną i przednią kamerą, więc zdjęcie pokazuje zarówno ciebie, jak i to, co przed tobą. Zdjęcie wykonujesz tylko raz w przeciągu 24 godzin. Jeżeli go nie zrobisz, nie możesz zobaczyć postów twoich znajomych. Zdjęciami nie możesz manipulować, chociaż, jeżeli zajdzie taka potrzeba, możesz je powtórzyć.

Głównym założeniem aplikacji jest to, aby niezależnie od wszystkiego, dotrzymać terminu i udostępnić zdjęcie w przeciągu tych dwóch minut. Apka ma być przeciwieństwem Tik Toka i Instagrama, które dla wielu są z góry zaplanowaną maskaradą. W BeReal. możesz się spóźnić z publikacją zdjęcia. Aplikacja informuje innych użytkowników o tym nieprawym występku z pomocą baneru: "opublikowano za późno". 

Zaintrygowana nowym medium, postanowiłam je przetestować. BeReal. ma być zwrotem ku hasłom z lat 90. - "W internecie każdy może być sobą"! Czy to możliwe? Przez 7 dni uczestniczyłam w życiu "BeReal". Czy stałam się autentyczna? A może od początku byłam? A przede wszystkim, co sądzę o jednej z najdroższych apek, która zawróciła w głowie Amerykanom? 

Aplikacja BeReal.Aplikacja BeReal. fot. Wiktoria Nestoruk

Time to BeReal. Wiki! 

Dzień pierwszy 

Jestem podekscytowana. Zakładam aplikację i już cieszę się na nowe doświadczenia. Zauważam, że większość moich znajomych nic nie wie na temat BeReal. Znajduję zaledwie kilkoro, których mogę obserwować. Reszta to przypadkowe osoby. Czekam i zerkam na telefon. Kiedy przyjdzie to powiadomienie?! Nagle - jest! Mam tylko dwie minuty, a jest 9:00. Siedzę w rozciągniętej bluzce i z włosami związanymi w cebulę, pracuję z łóżka. Robię zdjęcie. Pierwsza myśl? "Jak ja wyglądam?!". Usuwam zdjęcie, rozpuszczam włosy, staję na balkonie i robię drugie zdjęcie. Publikuję. Uff wyrobiłam się w czasie. A potem zadaje sobie pytanie... czy to było autentyczne?

Dzień drugi

Dopiero orientuje się, jak oglądać relacje moich znajomych. Odrywam, że oprócz dodawania zdjęć głównych, mogę też komentować moimi zdjęciami, zdjęcia innych użytkowników. Widzę, że inna redaktorka dodała fotkę, kiedy je lunch, znajomy jedzie Uberem. Wyrobili się w czasie. Za to Piotrek spóźnił się 10 minut. Dodał zdjęcie z książką (naprawdę czyta czy udaje?).

Czekam na powiadomienie. Minęła 12:00. Ogarnęłam się z pracą i postanawiam wyjść ze swoim chłopakiem po kawę. Jedziemy windą i rozmawiamy o BeReal. Mówię mu, że aplikacja mogłaby wysłać powiadomienie teraz - byłoby ciekawie, (bo w windzie). Wychodzimy na zewnątrz. Jest totalny upał. Nerwowo spoglądam na telefon. Wisi nade mną baner "jesteś spóźniona Wiktoria". Chwytam telefon i w przeciągu 10 sekund robię zdjęcie na ulicy. Spoglądam na zdjęcia w Discoverze. Bałagan i miszmasz. Fotki są rozmazane, zrobione na szybko. Nie widać twarzy, albo tła.

Zdjęcia prywatne - Wiktoria NestorukZdjęcia prywatne - Wiktoria Nestoruk fot. Wiktoria Nestoruk

Dzień trzeci i czwarty

Zaczynam weekend. Coś czuję, że tym razem pokażę inne zdjęcia. Organizuję w domu kolację dla przyjaciół i myślę o tym, kiedy włączy się apka. Znów łapię się na tym, że chcę pokazać konkretną rzeczywistość, a nie aktualną.

Cały dzień mija bez powiadomień. O 23:30 aplikacja daje o sobie znać. No tak, świetnie! Akurat teraz kiedy jestem po kilku kieliszkach wina. Zdjęcie jest zamazane. Uśmiecham się, popijając Prosecco. Moi znajomi stoją w oknie mieszkania i prowadzą nocne rozmowy. Po kilku minutach dostaje mnóstwo reakcji do mojego zdjęcia. Większość pokazuje buźkę z serduszkami zamiast oczu. Jestem zadowolona - to zdjęcie wyszło świetnie. Jest rozmazane, ale pokazuje autentyczną sytuację, która właśnie się dzieje. Kilkoro przyjaciół, którzy celebrują piątek. Zbijam ze sobą piątkę - jestem autentyczna!

W sobotę dodaję zdjęcie ze spaceru. Nie jestem najlepszą wersją siebie i już mi to nie przeszkadza. Patrzę co u znajomych. Chillują, randkują, są u rodzin. Dodają zdjęcia ze zwierzakami, z rodzinami, przyjaciółmi. Spoglądam na Discover i widzę, że jakiś Australijczyk dodał zdjęcie, prowadząc auto. Aha, włącza mi się czerwona lampka. 

Kolejne dni

W niedziele zapominam o aplikacji. O 11:00 dostaję powiadomienie. Dodaję zdjęcie z łóżka. Widać na nim nogi, kołdrę i pół ściany. Co poradzić - tak wygląda niedziela. Ktoś dodaje komentarz: "Błogi poranek? Fajnie!". Uśmiecham się do telefonu. Tego dnia rozmawiam o aplikacji z innymi. Wszyscy stwierdzamy, że ma wiele niedociągnięć. 

W poniedziałek robię proste zdjęcie w trakcie pracy. To pierwszy dzień, w którym nie ekscytuję się BeReal. Już mi przeszło. Większość osób i tak doda zdjęcie po czasie. Ja też nie muszę się spieszyć. Nawet jeżeli się spóźnię, co z tego?

We wtorek aplikacja łapie mnie w podobnym ujęciu. Akurat piszę tekst o trendach na jesień-zimę 2022. W tle laptop, kwiaty i rower. Ktoś dodaje komentarz "Hello Carrie Bradshaw". Narcystyczna część mnie już nosi Manolo Blahniki.

Po południu przeglądam zdjęcia znajomych. Ktoś je lunch w jednej z bardziej znanych knajpek w Warszawie. Czytam baner nad zdjęciem - "zdjęcie opublikowane 7h później", ktoś inny piecze ciasto i dodaje efekt końcowy - "spóźniony 19 minut", a ja się zastanawiam - nie zauważyli powiadomienia czy jednak trochę "fałszują"?

Zdjęcia prywatne BeReal.Zdjęcia prywatne BeReal. fot. Wiktoria Nestoruk

Ostatni dzień 

Mam już swoje zdanie na temat aplikacji. Zaczynam trochę bardziej uczestniczyć w komentowaniu i lajkowaniu relacji. Zauważam, że to w dodawanie emotikonek (w postaci zdjęć), zaczynam się wkręcać. Z drugiej strony nie na tyle, aby ciągle przeglądać BeReal. Wiem, że nie jestem obiektywna. Mam tu tylko 15 znajomych, a na Instagramie? Tysiące. 

Ostatnie powiadomienie przychodzi w czasie kolacji urodzinowej mojej mamy. Robię zdjęcie jedzeniu. Pół mojej ziemniakowatej twarzy w okularach wygląda lepiej niż zwykle. Publikuję bez zastanowienia. 

Zdjęcia prywatne - BeReal.Zdjęcia prywatne - BeReal. fot. Wiktoria Nestoruk

Chwila prawdy

Czy dzięki aplikacji stałam się bardziej autentyczna? Mh... poniekąd tak. Jednak warto to przepuścić przez filtr (sic!) tego, że już wiele miesięcy temu postanowiłam urzeczywistnić swoje życie w social mediach. Nie wiem, co na temat BeReal., powiedziałaby "stara, perfekcyjna" Wiktoria. Być może nie dałaby rady publikować zdjęć w piżamie i pokazywać ich światu. Albo malowałaby się do kolejnych ujęć i czekała na odpowiednią chwilę, aby cyknąć perfekcyjne zdjęcie. Zresztą - trochę z tej Wiktorii zostało. Kilkukrotnie łapałam się na tym, że poprawiam włosy, dostosowywałam światło, albo ustawiałam aparat w taki sposób, abym nie wyglądała na zmęczoną. Po kilku dniach zrozumiałam, że to bez sensu. I w sumie bawiłam się świetnie. Dodawałam zdjęcia z dzióbkiem, jak lata temu, pół-żartem, pół-serio, bawiąc się aplikacją. Ostatniego dnia moja ziemniakowata twarz wyłaniająca się z przedniej kamery rozśmieszyła nie tylko mnie, ale i moją rodzinę. No i o to chodzi, have fun! 

Jednak mam wątpliwości czy rzeczywiście apka spowoduje nagłe katharsis wśród millenialsów i Genu Z. Są plusy i minusy BeReal. Nie ma nacisku na to, ile polubień lub udostępnień uzyskają Twoje posty, więc możesz publikować bez obaw. Z drugiej strony warto podejść do tego obiektywnie - czy rzeczywiście publikujesz te zdjęcia szczerze? Od początku łapałam się na tym, że próbowałam wykreować, chociaż trochę bardziej "przystępną" rzeczywistość, nadającą się do sociali. 

Dziewczyna z telefonemDziewczyna z telefonem fot. ImaxTree

Bądźmy szczerzy

Aplikacja ma jedną, poważną wadę. Możesz zrobić zdjęcie z opóźnieniem. Jaki w tym sens? Nikt nie będzie ci wypominał, że spóźniłeś się z fotką 7h. A ty, w tym czasie bez problemu się umalujesz, ubierzesz, pojedziesz do restauracji i zrobisz perfekcyjne zdjęcie, które łatwo oszuka rzeczywistość. To duży błąd aplikacji BeReal. Te 2 minuty powinny się odnawiać kilkukrotnie w ciągu dnia, jeżeli nie zdążysz, ale jednocześnie przepadać, jeżeli się w nich nie wyrobisz.

Co jeszcze? Spójrzmy na aplikację przyszłościowo. Jakie ma szansę zrzeszać coraz więcej użytkowników? Jak będzie się rozwijać? Na ten moment nie możesz robić nic poza komentowaniem, dodawaniem emotek i publikowaniem jednego zdjęcia w przeciągu doby. Obawiam się, że młodemu pokoleniu może się to szybko znudzić. Poza tym każda aplikacja w dalszej perspektywie myśli o monetyzacji. Jak to zrobić w przypadku BeReal.? 

Ostatecznie, bądźmy SZCZERZY to kolejna wirtualna sztuczka, która odciąga cię od prawdziwego życia. Jasne, jest w tym doza autentyczności i trochę zabawy. Jednak jeżeli uwolniłeś się ostatnio od potęgi przychodzacych powiadomień push i męczących social mediów - zostań przy tym. Autentyczność dzieje się tu gdzie jesteś, a nie tam, gdzie to pokazujesz. 

PS Właśnie dostałam powiadomienie od BeReal. Jest 14:19 w czwartek. Nanoszę poprawki do tekstu i właśnie go publikuję. Nie mogłam się oprzeć i upamiętniłam to szczerym zdjęciem! 

Zdjęcia prywatne Wiktorii NestorukZdjęcia prywatne Wiktorii Nestoruk fot. Wiktoria Nestoruk

 

Więcej o:
Copyright © Agora SA