Maseczki peel off to jeden z największych hitów urodowych ostatnich lat. Wraz z nimi rozpoczął się w Polsce szał na kosmetyki koreańskie, które mają wiernych fanów, jak i przeciwników. Czy warto podążać śladem infulencerek i sięgnąć po niezbyt przyjemny preparat do pielęgnacji?
Maseczkę peel off nakłada się na oczyszczoną, suchą skórę, omijając okolice oczu i ust. Szczególnie warto unikać okolić brwi i baby hair, ponieważ maska ta łączy w sobie delikatny zabieg depilacji i pielęgnacji. Maska peel off ma gęstą, żelową, lepką konsystencje, która zastyga w ciągu 20-30 min. Produkt ten różni się od innych masek metodą usuwania ze skóry - nie zmywa się jej wodą, a zrywa pewnym ruchem. W ten sposób zaskórniki wyrywa się wraz z zastygniętą płachtą.
Maseczka peel off zastygając, bardzo mocno przylega do skóry. Pozwala to usunąć nawet głębokie zanieczyszczenia. Warto jednak pamiętać, że kosmetolodzy przestrzegają przed wyciskaniem krost i zmian skórnych - czy w takim razie maseczka peel off jest bezpieczna? W końcu wyrywając zaskórniki, zostawiamy na skórze mikrorany. Warto je zdezynfekować za pomocą toniku. Maseczka zmienia także pH skóry, a tonik pozwoli jej wrócić do normalnego stanu. Maseczka peel off jest skuteczna, ale nie można jej używać zbyt intensywnie. Wraz z zastygniętą płachtą pozbywasz się ze skóry sebum, które stanowi warstwę ochronną. Dlatego maseczki najlepiej używać punktowo, np. na nos.
Maseczki peel off najczęściej są w kolorze czarnym. To zasługa aktywnego węgla, który znajdziemy w składzie produktu. Węgiel nazywany jest w kosmetologii "czarnym złotem", ponieważ ma silne działanie absorpcyjne i niczym magnes przyciąga wszystkie zanieczyszczenia, nawet te, które znajdują się głęboko w skórze.