Czy robić makijaż w miejskim autobusie

Piłują paznokcie, obcinają skórki, potem poprawiają oko, czeszą włosy i zanim autobus dojedzie na przystanek, są wyszykowane. Takich "elegantek" przybywa. "Wracamy na drzewo" - komentuje specjalista od savoir-vivre'u

- Jechałam autobusem 517 w Warszawie. Na wysokości Złotych Tarasów dziewczyna siedząca tuż za kierowcą wyciągnęła czerwony lakier i zaczęła malować paznokcie. Po chwili zaczęło koszmarnie śmierdzieć. Starszy pan, który siedział obok, zwrócił uwagę dziewczynie, że "to nie salon kosmetyczny". W odpowiedzi doleciało go lekceważące: "Mam bilet, a to, co robię, to moja sprawa" - taką historię usłyszałam od znajomej.

Opowiedziałam o tym na uczelni, w pracy, znajomym znajomych. Wysypał się worek podobnych opowieści. Zdejmowanie wałków z włosów (widziane w metrze), upinanie włosów (w tramwaju), piłowanie paznokci (wszędzie) i malowanie ich - to może nie norma, ale widać coraz częściej. - Najgorzej, kiedy po wypiłowaniu paznokci dziewczyna je oblizuje, żeby przygotować do malowania. To jest koszmar. Przecież w autobusie siedzą inni, nie zawsze można się przesiąść. Poza tym ile tam zarazków! - mówi Ewelina, 27 lat.

- Ostatnio byłam świadkiem całej palety zabiegów. Na początku były paznokcie, potem malowanie, a na końcu perfumowanie. Siedzące wokół osoby koszmarnie się rozkaszlały. Właścicielka perfum trochę się speszyła i szybko je schowała - mówi Agnieszka, 29 lat.

Co na to specjaliści od savoir-vivre'u? - Cóż, myślę, że powoli wracamy na drzewo. Ja też obserwuję tę bylejakość. Ostatnio w krakowskiej filharmonii na zakończenie festiwalu Misteria Paschalia, w foyer, gdzie przed koncertem częstowano winem i czekoladkami, "elegancka" młoda kobieta postawiła torebkę na zakrytym pokrowcem fortepianie i przeczesała włosy szczotką, a potem poprawiła makijaż, używając pędzla do pudru i pomadki do ust. Ale mieli miny ludzie, którzy zauważyły ten "akt niezwykłej elegancji" - komentuje Maria Bujas-Łukaszewska z Akademii Dobrych Manier.

- Elegancja polega na zachowaniu dyskrecji podczas czynności higienicznych i kosmetycznych typu czyszczenie nosa, poprawianie makijażu i garderoby. Również zawartość torebki to rodzaj "kobiecej tajemnicy". Czynności te wykonujemy bez świadków. Damska toaleta publiczna jest jedynym miejscem, gdzie w towarzystwie innych kobiet bez ograniczeń możemy zadbać o swój wygląd - dodaje.

Dermatolodzy przestrzegają także, że robiąc manikiur w pośpiechu, można łatwo złapać zakażenie. - Wystarczy niewielka ranka i wrota do zakażenia otwarte - mówi lek. med. Beata Nalewajek, dermatolog z centrum medycznego Enel-Med. Nie podoba jej się także publiczne czesanie włosów, ze względów estetycznych i zdrowotnych. - W dużych miastach ciągle obecna jest wszawica. Jeżeli więc machamy włosami, rozrzucamy je w środkach komunikacji, hipotetycznie pomagamy jej się rozprzestrzeniać - mówi dermatolog.

Skąd ta moda się wzięła, trudno stwierdzić, ale jeden z tropów wiedzie do Londynu. - Widok kobiet zdejmujących papiloty w metrze i podkreślających oczy kredką to standard. Po roku od przyjazdu tutaj nie mogłem się przyzwyczaić, po dziewięciu latach tylko dziwi mnie, jak można zrobić dobry makijaż w trzęsącym się autobusie - przyznaje Szymon Kowalczyk, obecnie mieszkaniec Londynu.

Odrzuca cię, kiedy ktoś robi sobie paznokcie w autobusie, czy uważasz, że to przejaw zmieniających się obyczajów i nie ma się czym oburzać? metro@agora.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.