Ta, która zatrzymała tramwaj i robotników

Po wystąpieniu podczas rocznicowego zjazdu ?Solidarności" Henryka Krzywonos znów jest na ustach wszystkich.

Tak ją zdenerwowały gwizdy podczas przemówienia Donalda Tuska i słowa Jarosława Kaczyńskiego, że - jak później tłumaczyła - musiała kolegom przypomnieć, czym jest "Solidarność". Zawsze cechowała ją odwaga i ostry język. Po raz pierwszy usłyszano o niej w 1980 r. 15 sierpnia jako motornicza gdańskiego tramwaju, zatrzymała go, informując zdziwionych pasażerów: "Ten tramwaj dalej nie jedzie". Zaczynam strajk. Na drugi dzień pojechała do Stoczni i przekonała Lecha Wałęsę i Bogdana Borusewicza do kontynuowania strajku. - Gdyby nas wtedy zostawili, władze wdeptałyby nas w ziemię jak robaki, więc krzyczałam, żeby nie kończyli strajku i się udało - wspominała w rozmowie z Metrem.

W Stoczni została członkiem komitetu strajkowego, a później wyznaczono ją do rozmów ze stroną rządową, Domagała się uwolnienia więźniów politycznych i likwidacji tzw. cen komercyjnych i sprzedaży towarów za dewizy. - Byłam zwykłą robotnicą, ale jakoś dałam sobie radę. Jej podpis widnieje pod Porozumieniami Sierpniowymi. W stanie wojennym pomagała internowanym. Dostała za to zakaz pracy na terenie PRL-u i musiała opuścić Gdańsk. Jak sama przyznaje, "parę razy dostała po pysku". - Raz w czasie rewizji pięciu SB-eków rzucało mną jak piłką pingpongową. Tak mnie pobili, że poroniłam - kontynuuje.

Tamte wydarzenia sprawiły, że gdy w latach 80-tych pojechała w Bieszczady na spotkanie z rodzinami, które adoptowały dzieci, zdecydowała się na stworzenie rodzinnego domu dziecka. Wychowała 12 dzieci. - To był mój żywioł. Zresztą zawsze uważałam, że każdy powinien robić to, co potrafi najlepiej. W ubiegłym roku podczas Kongresu Kobiet Polskich otrzymała tytuł "Polki dwudziestolecia". Dziś jest na emeryturze. Wczoraj ukazała się jej biografia autorstwa Agnieszki Wiśniewskiej - "Duża Solidarność, mała solidarność. Biografia Henryki Krzywonos".

A jej przemówienie wygłoszone podczas zjazdu w Gdyni robi furorę na Facebooku. W ciągu zaledwie kilku godzin słowa wsparcia otrzymała od tysięcy zwolenników. "Ta kobieta ma jaja", "Gratulacje za odwagę i zatrzymanie następnego tramwaju - tym razem nienawiści", "Wielki szacun", "Jest Pani moja idolką", "Tylko w jednym nie mogę zgodzić się z panią Henryką. Powiedziała, że jest zwykłą kobietą. To nieprawda", "Dobra z Pani babka", "Kocham Panią, Pani Henryko", "Kobieta z możliwościami, która nie trzęsie portkami"- napisali internauci.

Poseł PiS do Henryki Krzywonos: "Albo mnie przeprosi, albo spotkamy się w sądzie".

Henryka Krzywonos twierdzi, że kiedy w poniedziałek opuszczała salę, gdzie odbywał się zjazd "S", poseł PiS Andrzej Jaworski (były prezes Stoczni Gdańskiej) nazwał ją "głupią krową".

Jaworski zaprzecza. - Mówiłem do niej, ale nie obelżywie. Były inne, równie ostre słowa, ale uzasadnione tym, co się stało. Powiedziałem, że powinna się wstydzić. Rozumiem, że pani Henryka Krzywonos była wzburzona, ja bym to określił nawet stanem niezrównoważenia emocjonalnego. Dlatego daję tydzień, aby przeprosiła mnie za słowa, które o mnie powiedziała. Albo spotkamy się w sądzie - grozi poseł PiS. - Przeżyłam już w życiu straszne rzeczy, więc te groźby nie robią na mnie wrażenia - powiedziała nam wczoraj Henryka Krzywonos.

Jaworski oskarżył też ją, że poniedziałkowe wystąpienie konsultowała z premierem i prezydentem. - To nieprawda. Z premierem rozmawiałam o jego żonie, a prezydenta pytałam, czy nie czuje się zmęczony. Zabrałam głos, bo nie mogłam słuchać bzdur Śniadka i Kaczyńskiego - odpowiada pani Henryka.

Copyright © Agora SA