Uszy do góry, czyli jak sama poszłam do kina

Wyszłam z pracy późnym popołudniem. Było pochmurno, zbierało się na deszcz, a ja miałam ochotę na odrobinę przyjemności. W Kinotece grali "Shreka 3". Podjechałam kilka przystanków, kiedy wysiadałam, zaczęło kropić. Nim dobiegłam do kina, byłam mokra, ale w szampańskim humorze. Jednak szybko zostałam sprowadzona na ziemię

Kasjerka, nie pytając, na jaki chcę iść film, od razu wypaliła: "Ojej, a pani samiuteńka na tego Shreka... Proszę się nie martwić, uszy do góry, dam pani zniżkę". - Dziękuję, to miłe, ale nie jestem zmartwiona - bąknęłam, chyba jednak nieprzekonująco, bo mina kasjerki mówiła "ja tam swoje wiem". Cóż. Wzięłam ten zniżkowy bilet.

Przed wejściem do sali czekało dwóch bileterów. Jeden od razu wystartował: "Jak pięknie pani w tym niebieskim szaliku. A on wystawił panią do wiatru? I to w taką pogodę? Marcin, no powiedz pani, że ładnie wygląda i że znajdzie tego jedynego".

Oczy musiałam mieć wtedy jak spodki.

Bilet wydarłam facetowi siłą. Niby stolica, a poczułam się jak na wiejskiej potańcówce bez kawalera. Stanęłam przed drzwiami sali. Nagle stały się takie wielkie, a ja taka malutka. Nacisnęłam mosiężną klamkę. Rozświetlona sala (jeszcze nie zaczęli grać reklam) wypełniona do połowy. Ja miałam chyba miejsce w dwunastym rzędzie. Zaczęłam iść po schodach. Wydały mi się takie dłuuuugie, a ten ciężar dziesiątek par oczu obserwujących moją samotną wspinaczkę stawał się nie do zniesienia. Czułam się jak we złym śnie, kiedy człowiek próbuje uciekać, a nogi ma jak z waty.

Nareszcie dotarłam na miejsce. Wręcz zapadłam się w fotelu. Zgasło światło. Wtedy uchyliły się drzwi i do środka wsunął się jakiś chłopak. Szybko siadł na najbliższym wolnym miejscu. Po paru minutach kolejny. Potem weszła dziewczyna. Też sprawiała wrażenie, że wstydzi się braku towarzystwa (po filmie ta trójka uciekła z sali, nie oglądając się za siebie).

Powiecie, że to pewnie przypadek, że trzy samotne osoby weszły do sali, kiedy już było ciemno. I równie przypadkowe było zachowanie pani kasjerki oraz bileterów. Ale ja zaczęłam się w duchu śmiać z siebie, namolnych bileterów i poczciwej kasjerki.

Wrócił mi humor. Po filmie nieśpiesznie wmieszałam się w tłum.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.