Czy Y dogada się z X?

Kiedy przedstawiciel pokolenia Y chce załatwić ważną sprawę w firmie, wysyła e-mail, osoba z generacji X wolałby porozmawiać przez telefon, ale już pracownik z generacji baby boomers akceptuje jedynie rozmowę w cztery oczy. I jak tu dojść do porozumienia?

Jedna firma, a w niej pracownicy z innych pokoleń - czy taki układ wychodzi firmie na dobre? Teoretycznie tak. - Starsi mają doświadczenie, są rozważni, ale często brakuje im inicjatywy. Młodsi są za to pełni zapału i mają wciąż nowe pomysły. Doświadczenie starszych i zapał młodych ludzi to dla firmy z reguły idealna kombinacja - mówi Wojciech Męciński, HR Manager, ICC Coach. W takim układzie nietrudno jednak o konflikty. Nic dziwnego, skoro podejście do pracy, współpracowników i szefa jest zupełnie inne. Do jakiego pokolenia należysz?

Na rynku pracy dominują trzy pokolenia pracowników: baby boomers, generacja X oraz Y. Pierwsze to pokolenie osób urodzonych w okresie między połową lat 40. a końcem lat 50., które wyrosło w okresie gospodarczego boomu powojennego. Do pracy są nastawieni optymistycznie, mają silne poczucie obowiązku oraz naturalny szacunek do autorytetów. Są oddani i lojalni firmie. Dla nich sukces osobisty to również sukces zawodowy. Poświęcenie życia prywatnego dla pracy nie jest dla nich problemem.

Z kolei generacja X to ludzie urodzeni w latach 60., którzy wyrośli w okresie kryzysu ekonomicznego lat 70. Będąc wychowanymi w czasach kryzysu, są raczej pesymistami. Żyją w przeświadczeniu, iż ich firma nie jest w stanie zapewnić im długoterminowej gwarancji zatrudnienia. W rezultacie są jej mniej oddani. Liczy się dla nich ich własny rozwój i kariera.

Ostatnia grupa - Y - to osoby urodzone w latach 80. i 90., które wyrosły w erze globalizacji i powszechnego dostępu do internetu. Są pewne siebie i nie boją się zmian. Bardziej koncentrują się na poszukiwaniu osobistego szczęścia i samospełnienia niż na karierze zawodowej. Chcą pracować przy inspirujących projektach ćwiczących ich kreatywność. Wymagają elastyczności w zakresie godzin pracy. Równocześnie są bardzo świadomi kwestii płacowych i śmiało negocjują warunki. Nie potrafią wyobrazić sobie pracy bez przyjemności.

Młodszy czy starszy szef

Jak pogodzić ze sobą ludzi o tak różnym podejściu do pracy? Może to zrobić jedynie dobry szef. Pozostaje pytanie: w jakim wieku? - W Stanach Zjednoczonych wciąż stawia się na młodych szefów, w Niemczech przeciwnie, zatrudnia się starsze osoby, a w Polsce liczy się doświadczenie, umiejętność zarządzania zespołem, osobowość, a dopiero na końcu patrzy się na wiek - mówi Roma Zgłobik z firmy doradztwa personalnego i pracy tymczasowej Randstad. - Jeszcze kilka lat temu tendencja do zatrudniania starszych niż pracownicy szefów była bardziej wyraźna. Teraz się to zmienia. Stawia się na wiedzę i osobowość, nie na wiek. Sam swego czasu znalazłem się w sytuacji, gdy powierzono mi kierowanie zespołem, którego większość stanowili ludzie znacznie starsi ode mnie i siłą rzeczy bardziej doświadczeni. Udało się nam jednak znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia i zespół odniósł wiele znaczących sukcesów. Jest to najlepszy przykład na to, że współpraca międzypokoleniowa jest nie tylko możliwa, ale i jak najbardziej korzystna dla firmy - mówi Wojciech Męciński. - Szef musi mieć autorytet, a tego nie buduje się wiekiem, tylko osobowością i charyzmą - dodaje Roma Zgłobik.

Dylemat: przejście na ty

Szef nie rozwiąże jednak wszystkich problemów. Pojawia się choćby dylemat przejścia na ty. Przedstawiciele pokolenia babyboomers nie lubi, jak ktoś im "tyka", dla pokolenia Y to zupełnie naturalne. - W Polsce wciąż pokutuje podejście, że jeśli jest się z kolegą z pracy lub szefem po imieniu, to wszystko wolno. A to nie tak. Forma, w jakiej się do siebie zwracamy, nie zwalnia z wypełniania obowiązków - uważa Roma Zgłobik. Kłopotliwe bywa też bycie w zespole rodzynkiem. - Kiedy zaczęłam pracę w szwalni, byłam jedyną kobietą po trzydziestce, bo inne panie zbliżały się do pięćdziesiątki. Na początku byłam traktowana jak dziwadło. Przychodziłam do pracy uczesana, z dobrze zrobionym makijażem, w modnym ubraniu, często zresztą uszytym przeze mnie. Na hali panowała zasada: skoro i tak siedzimy w fartuchach, to po co się stroić - opowiada Agnieszka, z zawodu krawcowa. - Po kilku tygodniach coś się zaczęło zmieniać. Jednego dnia koleżanka zafarbowała odrosty, potem zaczęło się malowanie paznokci i robienie dyskretnego makijażu. Po czterech miesiącach to była inna załoga. Kobiety odmłodniały i zaczęły się dobrze czuć we własnej skórze. Jedna się nawet zakochała - opowiada. Pokolenia miewają też trudności z codziennym porozumieniem. Kiedy Y wyśle SMS lub e-mail w ważnej sprawie, X wolałby porozmawiać przez telefon lub osobiście, a przedstawiciel babyboomers akceptuje jedynie rozmowę w cztery oczy. Są firmy, gdzie bez konfliktu pokoleń na pewno się nie obędzie. Jest on czymś naturalnym w firmach rodzinnych. - Zwłaszcza kiedy młodszy następca ma inną wizję rozwoju firmy niż rodzice. Zwykle starsi chcą kontynuować tradycję. Ciężko przyjmują do wiadomości, że zmieniają się trendy, technologie, potrzeby konsumentów - mówi Leszek Stafiej, wiceprezes Inicjatywy Firm Rodzinnych. Jak dodaje, przy dobrych chęciach z obu stron konflikt może być twórczy i doprowadzić do rozwoju firmy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.