XXANAXX - czyli ona, on i magia syntezatora

O ich przypadkowym spotkaniu napisano już prawie powieść. Obiecująca wokalistka z talent show muzycznie zawróciła w głowie zdolnemu producentowi i to na tyle skutecznie, że założyli zespół i nagrali płytę. Historia z banałem? Nic z tego, bo XXANAXX wytycza sobie ambitne cele

- Absolutnie nie szukałem piosenkarki - od razu dementuje Michał Wasilewski, jedna druga duetu XXANAXX. - Planowałem wydanie płyty instrumentalnej, bez wokali, ewentualnie z wsamplowanymi głosami. Klaudię Szafrańską poznałem przypadkowo. Dobry znajomy zasugerował, że do mojej muzyki jak ulał pasowałby kobiecy śpiew i ja go usłyszałem w telewizji.

Klaudia akurat, po raz nie wiadomo który, próbowała swoich sił w telewizyjnym wyścigu młodych talentów. Zaczęła od startu w pierwszej edycji "X Factora", ale próżno jej szukać w najlepszej dziesiątce konkursu. - Niestety nie dostałam się do głównego castingu. Później próbowałam w "Must Be The Music" i nawet jurorzy zagłosowali trzy razy na "tak", lecz to nie dało mi przepustki do półfinałów. Niezrażona po raz drugi przestąpiłam próg "X Factora" i tym razem poszło dużo lepiej, bo trafiłam przed oblicze jury, ale... - zawiesza głos Klaudia. Ale na końcu wygrał Dawid Podsiadło, natomiast o Szafrańskiej telewidzowie zapomnieli. "Już dziś chciałabym mieć twoją płytę" - komplementowała młodą wokalistkę Tatiana Okupnik. Jakże prorocze były to słowa.

- Zachwyciłem się występem Klaudii w "X Factorze". Pamiętam, że zaśpiewała jedną z moich ulubionych piosenek - "Animal" Mike'a Snowa. Kupiła mnie tym wykonaniem. Po zaproponowaniu współpracy nagraliśmy na próbę pierwszy kawałek i doszedłem do wniosku, że jesteśmy w domu - opowiada Michał.

Tak powstał XXANAXX, zespół dwóch żywiołów - kobiecego wdzięku i męskiego konkretu. Ścieżki Klaudii i Michała na dobre przecięły się i splotły pod koniec 2012 roku. A ten "pierwszy kawałek" to oczywiście "Disappear", czyli wczesna wizytówka jeszcze nie w pełni ukształtowanego duetu, który zaczął coraz skuteczniej trafiać do internautów. Także za sprawą wydanej kilka miesięcy później epki. Na minialbumie, poza obowiązkowym "Disappear", znalazły się jeszcze "Broken Hope", "Got U Under" oraz trzy remiksy. XXANAXX błysnął różnymi odmianami elektroniki, ale epatowanie muzyczną erudycją okazało się jak najbardziej na miejscu, bo takie gatunki jak chillwave czy witch house nie miały na polskiej scenie wyrazistych reprezentantów. Idący za ciosem duet robił systematyczne postępy - po nagraniu singla wypuścił epkę, a po oddaniu w ręce fanów epki przygotował pod koniec maja 2014 pierwszą płytę długogrającą.

"Triangles" ma świadczyć o artystycznym rozwoju Klaudii i Michała, dlatego na longplayu próżno szukać singlowego "Disappear". Ale przebój grupy nie wszedł na duży album jeszcze z innego powodu. - Podpisaliśmy umowę z nowym wydawcą i nie chcieliśmy zawracać sobie głowy uciążliwym procesem wydobywania praw autorskich do tego numeru. Piosenka była dostępna i na CD, i na winylu, więc uznaliśmy, że nie ma sensu znów po nią sięgać. Niestety wiele osób ściągało "Disappear" nielegalnie. Zresztą taki sam los spotkał płytę "Triangles", która już jest w całości dostępna na YouTube. A przecież mamy podpisaną umowę z serwisami streamingowymi, naszej muzyki za niewielką opłatą można słuchać w telefonie komórkowym, więc doprawdy trudno mi pojąć, co to za problem korzystać z cudzych nagrań legalnie - denerwuje się Michał.

Ci, którzy mimo wszystko tęsknią za pierwszym hitem XXANAXX, mogą odnaleźć jego echa w kompozycji "Wolves". Utwór, nagrany wspólnie z Tomkiem Makowieckim, Michał określa mianem "Disappear 2.0".

Może i XXANAXX nie dokonał żadnych odkryć na płycie "Triangles", ale duetowi i tak należą się brawa za interesujące dobranie barw muzycznych. Dojrzałe wokale przeplecione ciekawymi harmoniami nie ustąpiły ostrożnemu myśleniu o muzyce z pozycji stremowanego debiutanta ("Wolves"), a elektroniczne podkłady tylko zyskały na dodaniu plemienno-folkowych akcentów ("Garden"). Czas w końcu wyjawić największą tajemnicę XXANAXX. - Korzystałem na płycie z sampli pobranych z oryginalnego syntezatora Roland. Niestety nie mam takiego sprzętu, bo mnie jeszcze nie stać na zakup. Ale kiedyś go sobie sprezentuję. Cała muzyka elektroniczna od początku lat 90. opiera się na brzmieniu Rolanda. To niepodzielny władca wśród instrumentów - zapewnia Michał.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.