- Na początku, gdy nie miałam wyrobionego nazwiska, chodziłam po prostu na koncerty początkujących gwiazd. Starałam się poznać ich menedżerów. W taki sposób dotarłam do Kate Nash. Zapytałam, czy nie robią jakiegoś klipu. Odpowiedzieli, że tak, ale jest mały budżet. Oczywiście się zgodziłam. Potem zrobiłyśmy jeszcze cztery teledyski.
- To był nasz drugi wspólny teledysk. Scenariusz do niego jest oparty na moim zerwaniu z chłopakiem. Pamiętam, jak pakowałam jego rzeczy i patrzyłam na nie i myślałam - te szczoteczki do zębów w jednym kubku trochę nas reprezentują [w teledysku szczoteczki grają ważną rolę - red.].
- Przełomem była współpraca z Katy Perry. Teraz mam firmę, która mnie reprezentuje i wyszukuje oferty. Moim zadaniem jest rozpisanie wizji teledysku, ale wytwórnia wybiera to, co im się najbardziej podoba spośród kilkunastu zgłoszeń.
- Wtedy mam duży wpływ na wiele rzeczy - fryzury, ubrania, scenografię. Kiedy pracuję ze znaną artystką, której wytwórnia wymyśliła image, nie jest już łatwo przepchnąć własne pomysły.
- Najtańsze teledyski kosztowały ok. 500-600 funtów.
- W Anglii, kiedy jest zlecenie na teledysk, od razu rezerwuje się reżysera, scenografa, stylistę i negocjuje się stawkę za zlecenie. W USA obowiązuje stawka dzienna, więc wszystko zaczyna się na ostatnią chwilę. Tam najpierw nic się nie dzieje, ale potem na planie mam "milion" ludzi do pomocy. Profesjonalny budżet zaczyna się od 10 tys. funtów, ale 50 tys. to najpopularniejsza kwota.
- Czasem robię to do tej pory. Jeśli jesteś artystą, ważne jest, żeby pokazywać ludziom, co kochasz. Dlatego co roku trzeba zrobić kilka reklam, które nie wymagają ogromnej kreatywności, żeby potem móc wejść w rozwojowy, ale niskobudżetowy projekt.
- Powiem szczerze, że płyty wielu z nich bym nie kupiła, ale wiem, że mają talent. W pracy mam dużo do czynienia z popem, więc w domu wolę posłuchać muzyki alternatywnej.
- Myślę, że nie dogadałabym się z Keshą, ale marzy mi się Beyonce albo Rihanna.
- Katy była bardzo profesjonalna, wiedziała, jaki chce efekt uzyskać. Jej teledysk to był też mój debiut w Los Angeles. Miałam tylko cztery dni, żeby znaleźć plan, statystki i wszystko ustalić. Cały teledysk był moim pomysłem, ale musiałam iść na kompromisy. Chciałam kręcić w jakimś pięknym pokoju hotelowym. Nie było na to pieniędzy, więc kręciliśmy w pałacu, gdzie na co dzień powstają filmy porno i horrory klasy B. Z trudem znalazłam jeden pokój i łazienkę, które nadawały się do nakręcenia teledysku.
- W filmach o modzie mam więcej wolności, mogę bardziej zaszaleć z wizją klipu. W teledyskach muzycznych są sztywne rozwiązania - przybliż twarz, pokaż sylwetkę, i od początku.
- Bardzo podobała mi się piosenka z jego poprzedniej płyty. Katie Eary, projektantka współpracująca z River Island, znała Kanye, i spytała go w mailu, czy możemy wykorzystać piosenkę. On się zgodził, ale potem zaczęły się problemy z prawami autorskimi. West wykorzystuje wiele sampli, więc w całości nie ma praw autorskich do swoich utworów. Okazało się, że potrzebujemy zgody 10 osób na wykorzystanie piosenki. Udało się je wszystkie zdobyć w dzień oddania filmu marce.