Wiecznie żywy. Romeo i Julia i zombie

Była dziewczyna zakochana w wampirze, teraz przyszła pora na zombie zakochanego w dziewczynie. Brzmi idiotycznie, ale komedia właściwie romantyczna ?Wiecznie żywy? jest dobra

Kobiety lubią zimnych drani, nawet jeśli potem przez nich płaczą. I bohaterka "Wiecznie żywego" nie jest wyjątkiem. Film zalicza się do nowego gatunku, który w USA ochrzczono zom-rom-com, czyli komedią romantyczną o zombie, który raczej nie zostanie z nami na dłużej. "Saga Zmierzch" mogła mieć pięć kinowych odcinków, a serial "Czysta krew" będzie miał szósty sezon, bo wampiry, choć martwe, są też seksowne i nieodparcie pociągające. Zombie zaś nie tylko są martwe, ale też odrażające. W zależności od potęgi wyobraźni filmowców (i budżetu na charakteryzację) są mniej lub bardziej nadgnite i wybrakowane, a do tego mają dość tępe wyrazy twarzy, pociągają nogami, wydają nieartykułowane dźwięki i śmierdzą. Zjadają mózgi.

Bohater "Wiecznie żywego" - R (Nicolas Hoult) jest dość typowym zombie, to znaczy wykazuje wszystkie wyżej wymienione cechy, choć przyznać trzeba, że wszystko ma w komplecie. Co zdumiewające, ma też resztki świadomości i... sarkastyczne poczucie humoru. Oraz niezły gust muzyczny. Jest narratorem opowieści i wprowadza nas w świat, w którym z niejasnego już powodu na Ziemi wybuchła epidemia zamieniająca większość ludzkości w żywe trupy. Pozostali ukryli się za wysokimi murami i próbują przetrwać. R i jego znajomi koczują na opustoszałym lotnisku, od czasu do czasu któryś z nich rezygnuje z resztek człowieczeństwa i zostaje żądnym krwi Szkieletorem. Ale R dzielnie się trzyma. Aż pewnego dnia, podczas wyprawy po świeże mózgi, spotyka dziewczynę, dzielną Julie (Teresa Palmer), która porusza jego serce. R zamiast zjeść jej mózg (jak zrobił to wcześniej z mózgiem jej chłopaka, przejąwszy jego wspomnienia) ratuje Julie przed pozostałymi. Między martwym chłopakiem a ze wszech miar żywą dziewczyną rodzi się uczucie. Ale ich rodziny, w tym stojący na czele broniących się przed zagładą ludzkich niedobitków ojciec Julie (John Malkovich), wcale nie są zachwycone.

Umiejętne żonglowanie gatunkowymi chwytami i z komedii romantycznych, i z horrorów, i z filmów postapokaliptycznych, spora dawka humoru i odważne nawiązania do "Romea i Julii" sprawiają, że "Wiecznie żywy" staje się przyjemną kinową rozrywką. Jeśli tylko nie macie estetycznych oporów związanych z żywymi trupami, za to lubicie zabawy konwencjami ten film będzie się wam podobał. A dla wątpiących w siebie stanowił będzie ostateczny dowód na to, że każda potwora znajdzie swego amatora.

Więcej o:
Copyright © Agora SA