Wszystkie te procesy i reakcje mają swój początek w mózgu. Mieszanka dopaminy, oksytocyny, serotoniny i innych substancji powoduje te dziwne odczucia. To neuroprzekaźniki, czyli szczególne związki chemiczne, które przenoszą sygnały pomiędzy neuronami, "winne są" temu, że czujemy się zakochani i ogarnia nas euforia.
Skąd to się bierze? Badania mówią, że istnieje silna zależność pomiędzy intensywnymi uczuciami miłości a wzrostem poziomu dopaminy w mózgu, nazywanej hormonem szczęścia.
- Ten neuroprzekaźnik uwalniany przez ośrodkowy układ nerwowy jest związkiem niezbędnym w organizmie, m.in. dlatego, że odpowiada za nasz napęd ruchowy, ale także w znacznym stopniu "steruje" procesami emocjonalnymi. Taką odpowiedź dopaminy wyzwalają w nas wszelkie źródła przyjemności: doświadczenia, dźwięki, obrazy i oczywiście ludzie, których darzymy uczuciami - wyjaśnia dr n. med. Gabriela Kłodowska-Duda z kliniki Neuro-Care w Katowicach.
Badania "zakochanych mózgów" wykazały, że gdy koncentruje się uwagę na obiekcie miłosnym, szczególnie intensywnie reaguje obszar zwany jądrem ogoniastym oraz ten związany z produkcją dopaminy i adrenaliny, czyli związków odpowiadających za energię i motywację do działania. Jaki jest efekt? Zakochany robi rzeczy irracjonalne i niezrozumiałe dla obserwatorów, np. pokonuje setki kilometrów lub śpiewa pod oknem serenady. To wtedy mówi się, że ktoś "stracił rozum". Z kolei stres związany z pierwszymi randkami wyzwala zastrzyk adrenaliny i kortyzolu do krwi. Ręce się pocą, serce szybciej bije, zasycha w ustach.
Czy miłość zmienia sposób myślenia?
- Badania Uniwersytetu w Pizie potwierdziły, że procesy mózgowe par ze świeżym stażem przypominają poniekąd te u chorych na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Obie grupy miały podobny poziom serotoniny we krwi - mówi neurolog.
Podczas jednego z eksperymentów zbadano mózgi uczestników za pomocą rezonansu magnetycznego. Okazało się, że kiedy się zakochujemy, kora czołowa, część mózgu odpowiedzialna m.in. za logiczne myślenie i ocenianie innych, jest nieaktywna. A to sprawia, że często wobec ukochanej osoby jesteśmy mniej krytyczni, wydaje nam się niemal ideałem, nie mamy żadnych wątpliwości.
Z kolei inne badania pokazały, że u zakochanych "wyłączają się" te obszary w mózgu, które kontrolują strach i inne negatywne emocje.
Co ciekawe, trochę inaczej "kocha" mózg mężczyzny, a inaczej kobiety. U mężczyzn bardziej aktywna jest część mózgu odpowiedzialna za obrazy i wyobrażenia wizualne, u kobiet - za pamięć.
Po pierwszym zauroczeniu stery przejmuje oksytocyna, która zwiastuje większe zaangażowanie i bardziej zrównoważone odczucia. Hormon pojawia się np. podczas dotykania czy intymnych zbliżeń. Dzięki oksytocynie udaje się nawiązać głębszą więź emocjonalną, zbudować zaufanie.
Jest też ciemna strona oksytocyny - to zazdrość, podejrzliwość, zaborczość. Jeśli związek jest dobry, budujący, oksytocyna powinna umacniać tę relację. Jeżeli jednak relacja jest niezdrowa, hormon może wzmocnić te odczucia
Mózg "oszalały z miłości" to całe mnóstwo korzyści. Nie tylko zapewnia lepszy stan psychiczny, ale też zdrowie fizyczne, bo kochający żyją dłużej i są szczęśliwsi; dzięki temu łatwiej też przetrwać kłopoty.
- Postępująca choroba Alzheimera zaburza obszary mózgu odpowiedzialne za funkcje logicznego myślenia, pamięć, ale nie niszczy zdolności odczuwania emocji. Chory ma problem z okazywaniem uczuć, ale to nie znaczy, że ich nie docenia. Miłość może być formą terapii - przekonuje Gabriela Kłodowska-Duda