Zuo Corp

Zuo Corp zachwycili swoją kolekcją na Fashion Weeku. Mówiono o maryjnych inspiracjach, o Fellinim i Arkadiusie. Zobaczmy, co sami projektanci mają na ten temat do powiedzenia.

Zuo Corp powstało niecały rok temu, a już wysunęło się na czoło najciekawszych i najczęściej komentowanych marek. Założyli je Dagmara Rosa i Bartek Michalec, którzy wcześniej pracowali już na własne konto. Wkrótce dołączył do nich ich Łukasz Laskowski, teraz manager marki. Pomysł był prosty, ale jednak na naszym rynku dość odkrywczy - chcieli stworzyć markę odzieżową, która oferuje dobry design za rozsądną cenę. Półkę cenową określono pomiędzy Zarą, Benettonem a Sisleyem.

Chcieliśmy, żeby trafiły do nas osoby, które są zainteresowane modą, ale których nie interesuje oferta sieciówek. Nasz klient to w założeniu ktoś, kto ucieka przed modowym banałem, mówi Łukasz.

W czerwcu 2010 r. pokazali w zaprzyjaźnionym showroomie Pomada premierową, teaserową kolekcję, która miała dziennikarzom pokazać w jakim kierunku podąży marka. Potem pomyśleli, że ciekawe projekty powinny mieć niestandardową promocję i otworzyli pierwszy w Polsce pop-up shop, sklep- efemeryda, który pojawia się w pewnym miejscu na krótki czas a potem znika. Czarny, minimalistyczny pawilon przyciągał wzrok i idealnie wpasowywał się w tkankę miejską - o Zuo pisali wszyscy. Na niedawnym Fashion Week w Łodzi pomysł pochwaliła sama Diane Pernet, blogerka i dziennikarka, która promuje ideę łączenia mody z dobrą architekturą i designem.

Pierwsza kolekcja Zuo Corp, dziś już niemal niedostępna, to proste, czarne i szare ubrania w stylu uniseks. Powstały w krótkich seriach, szyte po 20-30 sztuk, ręcznie, dostępne w przedziale od 200 do 1000 zł. Innowacją, którą wprowadzili tu Dagmara i Bartek są, dwa opatentowane już sposoby pracy z tkaniną, tzw. 'krzyże' i 'dzioby'. To sposób takiego krojenia i szycia materiału, by wizualny efekt przywodził na myśl dokładnie te kształty. Modowe, architektoniczne origami, które zaproponowali, natychmiast zaczęto przyrównywać do japońskiej tradycji modowej, czasem do holenderskiej. Duet Zuo tymczasem, totalnie odżegnuje się od tych porównań.

Bliżej nam zdecydowanie do Skandynawii - mówi Bartek. A najbardziej fascynują nas marki, uważane za typowo zachodnie, Balenciaga, Givenchy, Prada. Z marek bardziej awangardowych lubimy Preen, Acne, które jest nam bardzo bliskie estetycznie.

Projektanci nie obrażają się na porównania ich do Commes de Garcons czy Rei Kawakubo, chociaż woleliby, żeby nie przypinać im etykietek i traktować jako niepowtarzalną, polską markę. Przyznają też, jak miło było im usłyszeć na łódzkim tygodniu mody, że to, co zrobili, bliskie było eksperymentom Husseina Chalayana. Właśnie po pokazie w Łodzi marka boryka się jednak z falą mylnych interpretacji swojej kolekcji. W dziennikarskich relacjach wyraźnie przewijają się wątki maryjne, epatowanie religijnością na miarę Arkadiusa, niektórzy widzieli tu "Matkę Joannę od aniołów" czy "Rzym" Felliniego. I choć takie interpretacje projektantów cieszą, bo są dowodem na to, że kolekcja budzi emocje i jest wielowymiarowa, Zuo Corp nie chce by z pierwszego planu zeszła prawdziwa bohaterka tego wydarzenia.

Druga kolekcja dedykowana jest Edie Bouvier Beale, dalekiej kuzynce Jackie Kennedy, która z obiecującej młodej damy z towarzystwa zamieniła się po latach w ekscentryczną dziwaczkę. Chora na genetyczną przypadłość, zamknięta w zdewastowanym domu ze swoją matką, Edie żyła raczej urojeniami niż rzeczywistością. Nie przeszkodziło to jej jednak być wyjątkowo pomysłową, jeśli chodzi o swoje stylizacje, bo Edie, choć nie miała pieniędzy, kochała modę. Bartek i Dagmara, zafascynowani opowiadają jak łączyła ze sobą ubrania z lat 30 i 70., co czyni ją prekursorką stylu vintage. Zakładała kostium kąpielowy na golf, co niedawno pokazał Marc Jacobs z bielizną (a Edie robiła to już 35 lat temu!), a spódnice, których nosić nie lubiła, narzucała na głowę, by zakryć swoją łysinę. Stąd może porównania do zakonnych kornetów, które nie mają z kolekcją nic wspólnego.

W kolekcji użyto specjalnej pianki, która do tej pory pojawiała się w odzieży, w kombinezonach do nurkowania czy w bieliźnie, nikt jednak nie stosował jej jako materiału, z którego powstanie odzież wierzchnia. Gdy na piankę naklei się tkaninę, powstaje zupełnie nietypowy materiał, który fantastycznie leży na sylwetce, choć dość sztywny, podkreśla kształty i w naturalny sposób sprawia, że ciało się prostuje.

Ta kolekcja jest dużo bardziej elegancka niż poprzednia. Już nie streetowa (choć taka linia też się pojawi), tylko bardziej glamour. Spokojnie można by polecić płaszcz z pianki stołecznej bizneswoman, sukienki z powodzeniem odnajdą się na wieczornym przyjęciu. To ukłon Zuo Corp w stronę trochę innego odbiorcy, 'dywanowego'. Jak podkreśla Łukasz, brand manager marki, ludzie chcą nosić to, co noszą gwiazdy i trzeba im pokazać, jak takie ubrania zachowują się na ciele. Ubrania Zuo chętnie nosi Beata Sadowska, a nową kolekcję pokazały już na sobie Reni Jusis na Fryderykach i Małgosia Socha na pokazie Macieja Zienia.

Socha zdecydowała się na jedną z niewielu 'kolorowych' kreacji w kolekcji młodych projektantów. Łososiowa, jedwabna sukienka, drukowana w zakrzywione palce narysowane przez Roberta Kutę, jest najbardziej charakterystycznym modelem tej kolekcji. Trochę makabryczny, groteskowy 'paluch Kuty' ma za zadanie przebić napompowany balon 'wielkiej sztuki'. Zuo udowadnia, że moda nie musi być na poważnie, że można traktować ją lekko i bawić się nią.

Dystans jednak wcale nie oznacza tu braku perfekcji. Dagmara i Bartek są bardzo krytyczni w stosunku do siebie i wiele projektów nie przechodzi przez ich cenzurę. Jeśli coś wygląda dobrze na rysunku, a potem przy skalowaniu nie wygląda już na tak perfekcyjne, bez żalu żegnają się z pomysłem.

Chodzi o to, żeby robić coś naprawdę dobrego, mówi Bartek.

Za tę perfekcję płaci się stosunkowo niedużo. Jak wyglądają ceny: od 250 zł za tunikę czy bluzę, 300 zł za spódnicę z wełny, do 500 zł za marynarkę,  od 700 do 1000 zł za płaszcz. Płaci się za materiał, krawcowe, za to, że każda sztuka odzieży powstała w zaledwie kilkunastu egzemplarzach. Za wielki talent projektantów płaci się tu chyba najmniej.

Pracujemy na tej samej jakości i tkaninach co Maciej Zień czy Gosia Baczyńska, mów Dagmara. Różnica jest taka, że my chcemy być przystępni (podczas gdy suknia od Zienia to wydatek minimum 3000 zł - od red.). Chcemy, żeby ludzie nas nosili.

Póki co, ubrania Zuo Corp możemy kupić w........ 13 czerwca planowane jest otwarcie pierwszego butiku marki na Wilczej 19, a pod koniec roku być może pojawi się nowy pop-up shop.

Dodatkowo, pod koniec roku ukaże się album w limitowanej ilości 1000 sztuk, pomysłu Łukasza, ze zdjęciami najlepszych polskich fotografów (m.in. Opaliński, Karczmarczyk, Krajewska & Wieczorek), którzy zinterpretowali ubrania Zuo w swoich pracach.

Więcej o:
Copyright © Agora SA