Dajesz klapsa? Uważaj, żeby ci ręka nie uschła

Od niedzieli zmieniona ustawa o przemocy w rodzinie zakazuje kar cielesnych wobec dzieci i wprowadza nakaz opuszczenia wspólnego mieszkania przez sprawcę przemocy domowej. Daje także możliwość odebrania rodzicom dziecka, gdy jego życie i zdrowie jest zagrożone. Przeciwko tym zapisom protestowały organizacje rodziców, konserwatywni politycy i Kościół

Maja Staniszewska: - Jak to jest z klapsem? Jeśli dam klapsa mojemu dziecku, które wybiegło na ulicę, zabiorą mnie do więzienia?

Renata Durda, kierownik Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia": - Oczywiście, że nie. Zakaz bicia dzieci to przepis normatywny, za jego złamanie nie grożą kary. Ma nam uświadomić, że nie wolno tego robić. Teoretycznie konstytucja chroniła nietykalność cielesną wszystkich obywateli, ale tak naprawdę dzieci były z tej ochrony wyłączone przez zapis, że nie wolno naruszać niczyjej nietykalności, chyba że robi to rodzic w celach wychowawczych. Od wczoraj w celach wychowawczych bić dzieci nie wolno. Zresztą klapsem dziecka niczego się nie nauczy, jest on wynikiem bezradności rodzica.

Protestującym nie podobał się przepis o odbieraniu dzieci rodzicom przez pracowników społecznych.

- Jeśli komuś się wydaje, że do niedzieli pracownik społeczny w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia dziecka nie miał obowiązku odebrać go rodzicom, to się myli. Teraz ta procedura została szczegółowo opisana. Robi to pracownik społeczny w towarzystwie policjanta i pracownika ochrony zdrowia. Sąd musi tę decyzję potwierdzić. Rodzicom przysługuje odwołanie, którego do tej pory nie było. No i nie trzeba dziecka zawozić do placówki opiekuńczo-wychowawczej, jak to było dotychczas. Można zostawić je z bliską osobą, np. babcią, pod warunkiem, że zapewni mu opiekę i bezpieczeństwo.

A jak jest ze zmuszeniem sprawcy przemocy do opuszczenia mieszkania? Można kogoś wyrzucić na bruk, nawet jeśli jest właścicielem mieszkania?

- Policja może sprawcę zatrzymać i w ciągu 48 godzin musi powiadomić prokuraturę, która podejmuje decyzję. Do tej pory trwało to dłużej, bo zakaz musiał orzec sąd.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.