Co to za pani obok Czesława?

Pamiętacie kobietkę, która w trakcie koncertu formacji Czesław Śpiewa wkraczała na scenę z saksofonem, śpiewała frazę "O ptaszka rozmiary się stara" i odwracała uwagę męskiej publiczności swoimi oryginalnymi wdziankami? To Karen Duelund Mortensen, a właściwie Mademoiselle Karen, czyli pochodząca z Danii koleżanka Czesława Mozila. Pod tym pseudonimem artystka wydała właśnie swoją pierwszą solową płytę o tytule "Attention". Mademoiselle Karen zaprasza do swojego świata oraz na koncerty, które gra w Polsce

Mademoiselle Karen - Ouaf, Ouaf

 

Z Mademoiselle Karen rozmawia Artur Tylmanowski

Masz jakieś ulubione polskie powiedzonka?

- "Wyluzuj, maleńka" i "Na pewno się wam spodoba moja płyta!". I najważniejsze: "Nie jestem taka łatwa!" (śmiech).

Jakob Munck Mortensen, który również jest na tej płycie, to twoja rodzina?

- Mortensen to tak jak u was Kowalski, czyli najbardziej popularne nazwisko w Danii. Jak otworzysz książkę telefoniczną, to na 60 stronach jest cały czas Mortensen. Kto wie, może jesteśmy jakąś rodziną. Natomiast Jakob to mój bardzo dobry kolega, razem z którym studiowałam. Z nami na roku byli też Czesław Mozil i Martin Bennebo, czyli panowie, którzy wcześniej tworzy zespół o nazwie Tesco Value, a z którymi gram też jako Czesław Śpiewa.

I śpiewasz "O ptaszka rozmiary się stara i w łóżku czy nie jest ofiara" - rozumiesz słowa tej piosenki?

- Tak, ta piosenka z płyty Czesława wywoływała salwy śmiechu. Wiem, to było o jakimś "rozmiarze"... Ale to smutna i poważna piosenka Michała Zabłockiego.

Na twojej solowej "Attention" jest bardzo dużo o kobietach. Dużo grasz w Polsce - jakie są tutejsze kobiety?

- To całkiem inny rodzaj pań niż w Danii. Po pierwsze Polska to kraj większy od Danii. Widać różnice wśród ludzi, którzy są z północy, zachodu, ze wschodu i z południa. A co dopiero między kobietami. Ale generalnie kobiety w Polsce są bardzo serdeczne. Poza tym bardzo piękne i przekazują niespotykany rodzaj energii. W Danii kobiety są bardzo władcze, obdarzone dużą dawką ekspresji.

Dlaczego swoją pierwszą solową płytę Dunka zamiast w Danii wydaje najpierw w Polsce?

- Bo macie bardzo dobry gust i smak muzyczny.

I od razu wiesz, jak nas ująć, bo na "Attention" śpiewasz m.in. po polsku. Kto recytuje utwór "To ja, kobieta"?

- Moja bardzo dobra przyjaciółka Elżbieta Jaszczuk. Poznałyśmy się w Sztokholmie, gdzie zaczynałam studia muzyczne. Ona studiowała w tym samym czasie na tamtejszym uniwersytecie. Kiedy pisałam teksty na tę płytę, odwiedziłam ją w Londynie i zapytałam, czy nie ma jakiegoś dla mnie. Podarowała mi wiersz "To ja, kobieta".

Jest w nim chyba trochę o tobie.

- Nie, on jest o Elżbiecie. A jaka ja jestem? Zachwycona generacją flower-power, kiedy świat był bardzo otwarty. Stąd te kwieciste ubrania na moich koncertach i kwiatki we włosach. Jak byłam mała, moi rodzice byli na Woodstocku. Mieli długie włosy, ubierali się na kolorowo i jeździli po festiwalach.

Na płycie słychać, że bardzo dobrze znasz francuski.

- Mam dobry słuch i potrafię się takiego tekstu nauczyć i go zaśpiewać. Francuski jest bardzo muzyczny i kiedy masz do tego jeszcze podkład, to nawet nie czujesz, że śpiewasz po francusku. Wydaje mi się, że mam specjalny dar do przyswajania różnych języków.

Czujesz się częścią polskiego show-biznesu?

- Jasne! Ale na bankietach i galach się nie pokazuję. Wolę zabawę we własnym, sprawdzonym gronie. Sławni ludzie obok nie są dla mnie gwarancją dobrej zabawy.

"Za morzem chłopaka mam, ja jestem tu, a on jest tam". Dzielące was kilometry wpłynęły na te teksty? Bo z tych piosenek bije tęsknota

- Zgadza się. Teraz jestem w Polsce, on we Francji, i bardzo za nim tęsknię.

A piosenka "Regarde-Moi" o czym jest?

- To historia, która wydarzyła się naprawdę. Kiedy byłam w liceum, miałam koleżankę, która kochała się w pewnym chłopaku. Co sobotę siadała przy barze w knajpie, do której on przychodził, i wypatrywała go. Gdy się pojawiał, w myślach mówiła sobie "Spójrz, proszę, na mnie i weź mnie w ramiona". On nigdy nie spojrzał, a ona zawsze w ten sposób zaczynała weekendowe spotkania naszej paczki.

Więc temat przewodni to niespełniona miłość

- Bardziej jej poszukiwanie. Ale kiedy ją znajdziesz, to dopiero jest początek. Potem musisz cały czas nad nią pracować. Miłość jest motorem tego świata.

"Ouaf, Ouaf" - co to za szczekanie w tytule piosenki?

- To piosenka, w której rapuję. Takie podejście z dystansem do duńskiej wymowy, która dla Polaków jest bardzo egzotyczna. Ale drugie znaczenie tego "Ouaf, Ouaf" to fakt, że Duńczycy nie są mili dla obcokrajowców i metaforycznie szczekają po prostu na przyjezdnych.

Po duńsku na płycie jest raptem jedna piosenka.

- Tak, to "En Drabe". Jest bardzo osobista. A czytałeś to, co jest napisane, jak podniesiesz płytę z pudełka?

Tak, i zobaczyłem, że album dedykowany jest twojej siostrze Julii, która niedawno umarła.

- To było 1,5 roku temu. Była chora, doktor podał jej lekarstwo, nie przypilnowano ilości i nastąpiło przedawkowanie. Jej serce się zatrzymało.

Byłaś przy niej?

- Nie, byłam wtedy u was, w Warszawie, w hotelu "Etap" na tournée z Czesław Śpiewa. Byłam na swoim pierwszym wielkim tournée, byliśmy oklaskiwani, sale koncertowe były pełne, było tak wspaniale. Ale zadzwoniła mama i powiedziała, co się stało. Tak jak stałam, pojechałam na lotnisko i poleciałam do Danii. Po stracie siostry całkowicie skupiłam się na tym, że jej nie ma. Nic innego się nie liczyło.

Ale podniosłaś się, zagrałaś setki koncertów i nagrałaś dla niej płytę.

- Czesław, moja rodzina, przyjaciele pomogli mi przetrwać ten straszny czas. Moja siostra nie tyle jest "na" tej płycie, co jest po prostu "w niej".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.