Jeszcze będziemy tęsknić za prawdziwymi babciami

Rodzice, szukając opieki dla dziecka, coraz częściej wybierają wykwalifikowane nianie. Babcie czują się zawiedzione i niepotrzebne. Albo przeciwnie - nawołują rówieśniczki, by wreszcie zajęły się własnym życiem

To wnioski z listów, które przyszły do "Metra" po artykule opisującym pierwszą w Polsce szkołę dla babć. Starsze panie mają się tam uczyć, jak dziś pełnić funkcję babci: o tym, że z wnuczkiem trzeba umieć rozmawiać o PlayStation lub że czasem lepiej założyć kolorowy T-shirt niż beret. - Ale babcie i tak przegrają w konkurencji z nianiami. I będą realizować się inaczej: kulturalnie, edukacyjnie - mówi dr Joanna Szczepaniak z Katedry Socjologii i Polityki Społecznej Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, badająca m.in. współczesne zmiany modeli rodzin

Michał Stangret: Skąd wziął się konflikt między rodzicami a babciami?

Joanna Szczepaniak: Nie można nie zauważyć zmian demograficznych. Wydłuża się średni czas życia i słaby jest przyrost naturalny. Tym samym przybywa babć w stosunku do wnuków. Na początku lat 90. liczba osób mających więcej niż 65 lat była porównywalna z liczbą dzieci poniżej 7 roku życia (4,7 mln do 4,2 mln w 1990 r.). Dziś tych starszych osób jest dwa razy więcej niż młodszych. (5,2 mln do 2,5 mln w 2007 r.). Babć będzie przybywać i w sensie ekonomicznym będą stawały się "towarem", którego wartość może się dewaluować.

Do tego babciom rośnie konkurencja ze strony niań.

Instytucja opiekunki dodatkowo rewolucjonizuje rolę babci. Kilkanaście lat temu rodzice nie mieli wyboru - gdy musieli oddać dziecko na przechowanie, angażowali babcię. Teraz mają już jednak większe wymagania związane z tą opieką. Chcą nie tylko przechować dziecko, lecz także przy okazji czegoś je nauczyć. Korzystają więc z pomocy wykwalifikowanych niań, które wiedzą, jak zorganizować zajęcia plastyczne, muzyczne, potrafią odpowiadać na trudne pytania stawiane przez małych naukowców albo mają coś do powiedzenia o nowinkach technicznych.

Dlatego powstała szkoła babć.

Babcie w tej konkurencji i tak przegrają. Nigdy nie sprostają oczekiwaniom rodziców lepiej niż młode specjalistki. Babcie już to odczuwają i stąd wynikają ich odczucia, że są traktowane przedmiotowo, a jeśli już rodzice zwracają się do nich o pomoc w opiece nad wnukiem, to w trybie awaryjnym, gdy niania nie może.

Co w takiej sytuacji mają robić babcie?

Coraz więcej z nich odnajduje w sobie potrzeby inne niż opieka nad wnukiem. Realizują się kulturalnie, edukacyjnie. To początek trendu, w ogóle będziemy mieli do czynienia z coraz większą aktywizacją osób starszych. Już mówi się o przesunięciu wieku emerytalnego, pojawiają się zachęty, by seniorzy pracowali dłużej. Powstają kluby seniora, uniwersytety trzeciego wieku. Takich programów skierowanych do emerytów będzie więcej. Zresztą babcie będą zmuszone zająć się sobą bardziej, bo starsze kobiety będą zostawały babciami coraz później i wydłużać będzie się ich średnia długość życia. Przybędzie wolnego czasu, który będą musiały zagospodarować czymś innym niż wychowywaniem wnuka. Dodatkowo zwiększy się liczba młodych emigrujących z rodzinnych miejscowości do dużych miast, więc babcie siłą rzeczy pozostaną z boku. Starsze kobiety będą miały coraz więcej przykładów z zewnątrz np. od przyjaciółek, że można spełniać się na stare lata inaczej, bo - głównie w wielkich miastach - wzrośnie liczba osób starszych nieposiadających dzieci i wnuków.

No i co wtedy będzie, jak nam się babcie wyemancypują?

Niewykluczone, że za kilkanaście lat rodzice zostaną skazani na nianie, bo babcie znajdą inne zainteresowania. I może się okazać, że rodzice zatęsknią za prawdziwymi babciami, będą chcieli zapewnić swoim dzieciom opiekę, jaką sami mieli. Pytanie tylko, co wtedy powiedzą babcie, które będą się realizować w innych dziedzinach?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.