65 tysięcy egzemplarzy (w tym 10 tysięcy na telefony komórkowe) - gdyby chodziło o muzykę, twórcy Simów od razu dostaliby potrójną platynową płytę. Wynik "The Sims 3" jest prawie dwa razy lepszy niż ten osiągnięty w ciągu pierwszego weekendu sprzedaży gry "Wiedźmin". Dlaczego oszaleliśmy na punkcie zabawy w wirtualne życie?
- Seria "The Sims" to w dużej mierze bardziej zabawka niż gra - twierdzi dr Mirosław Filiciak, medioznawca z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej - Gracze mogą z niej korzystać wedle własnych upodobań, jedni będą koncentrować się na tworzeniu ciekawych postaci, inni np. na projektowaniu wnętrz.
Polacy w uwielbieniu dla Simów nie są oczywiście odosobnieni - w ciągu pierwszego tygodnia sprzedaży na całym świecie kupiono 1,4 miliona sztuk najnowszej wersji kultowego symulatora życia. I w ciemno można założyć, że ta liczba będzie stale rosnąć. Producent gry, firma Electronic Arts, potrafi przywiązać graczy do tytułu poprzez systematyczne wydawanie dodatków i rozszerzeń przedłużających zabawę. Niemałą rolę odgrywają także internetowe społeczności graczy, którzy chętnie wymieniają się tym, co stworzyli w świecie gry. Właśnie dzięki temu łączna sprzedaż wszystkich produktów z serii "The Sims" już rok temu przekroczyła magiczną barierę 100 milionów kopii. Wydaje się, że dla tej gry nie ma rzeczy niemożliwych.
Fanką gier jestem od dawna. Pamiętam, jak kiedyś ojciec przyniósł mojemu bratu i mnie komputer Commodore 64. To był szał! Można powiedzieć, że wychowałam się na takich grach, jak Frogger. To chyba na zawsze zdeterminowało mnie i mojego brata, jeśli chodzi o rodzaj rozrywki.
Czy dużo? Dobre pytanie. Dziś dzielę swoje życie na okres przed Ryśkiem [3-letnim synkiem] i po jego urodzeniu. Kiedyś zdarzało mi się zarywać noce przed komputerem. Teraz daję sobie najczęściej dwie godziny na zabawę - oczywiście po tym, jak już położę Ryśka spać.
Zdecydowanie "The Sims" i "Diablo". Cieszę się, że wreszcie pojawiła się trzecia część "Simsów", na "Diablo" cały czas czekam.
Rewelacja! No cóż, znów potwierdziło się, że "The Sims" to dla mnie gra idealna. Dziewięć lat temu mój dawny narzeczony przyniósł mi pierwszą część i od razu mnie wciągnęło - miałam swoje wirtualne Barbie i Kenów, a zabawa nigdy się nie kończyła. Z drugą częścią było podobnie, a nawet jeszcze lepiej. To była rewolucja, jeśli chodzi o grafikę. Tę płaską, kartonową zastąpiła w pełni trójwymiarowa. Szok jednym słowem. Trzecia część "The Sims" po prostu udoskonala to, co było w poprzednich częściach najlepsze.
Najważniejszą zmianą jest płynne poruszanie się postaci po całej okolicy bez wkurzającego czekania na załadowanie się miejsca, do którego chcemy się udać. W "The Sims 3" możemy na przykład śledzić bohatera, który jedzie taksówką na masaż lub do teatru. Teraz czas, który Sim spędza w pracy, przestał być nudny. Można na bieżąco dbać o relacje naszego Sima zarówno z szefem, jak i współpracownikami, co zdecydowanie wpływa na efektywność jego pracy i możliwość szybkiego awansu.
Trochę się tego bałam, ale zupełnie niepotrzebnie. Wszystkich graczy mogę uspokoić: kto grał w dwójkę, przy "The Sims 3" od razu będzie się dobrze bawił, bo wszelkie innowacje odkrywa się intuicyjnie.