"Dlaczego hipopotam jest gruby?". Dorota Sumińska odpowiada na najdziwniejsze pytania dzieci

Najpopularniejsza polska lekarka weterynarii Dorota Sumińska w kolejnej książce, pt. "Dlaczego hipopotam jest gruby?", skierowanej dla dzieci i rodziców, odpowiada zrozumiałym językiem na proste pytania, na które wbrew pozorom często nie znamy odpowiedzi. Premiera już 2 marca

Marcin Kozłowski: "Dlaczego hipopotam jest gruby?" napisana jest nieskomplikowanym językiem, zilustrowana z myślą o dzieciach. Czy pisanie takich książek jest trudniejsze niż poważne teksty skierowane tylko dla dorosłych?

- Nie sądzę. Piszę dokładnie tak samo dla dorosłych, jak i dla dzieci. Mam ogromny szacunek do małego człowieka. Zaznaczam jednak, że to bardziej książka dla rodziców, dziadków i wujków, bo takie pytania zadają mi właśnie dorośli ludzie, z którymi spotykam się na co dzień. Pierwsza część, zatytułowana "Dlaczego oczy kota świecą w nocy?", cieszyła się wśród nich sporym powodzeniem, stąd kontynuacja. Kończę już trzecią.

Też o zwierzętach?

- Będzie dotyczyła głównie tematów związanych z ludźmi, zatytułuję ją "Dlaczego ziewamy?".

W "Dlaczego hipopotam..." odpowiada pani na pytania takie jak chociażby "Czy ćma wchodzi człowiekowi do ucha?", "Czy zwierzęta chodzą do szkoły?", "Dlaczego kukułka kuka?". Inspiracje pochodzą od dzieci?

- Część pytań wymyślałam sama, część pamiętałam z czasów, kiedy moja dorosła już córka była dzieckiem. A niektóre rzeczywiście pochodzą od dzieci znajomych i z przedszkoli.

Odpowiedź na któreś z nich wymagała od pani chwili dłuższego zastanowienia?

- Nieco więcej czasu musiałam poświęcić na pytania dotyczące dość trudnych tematów, które należałoby w zasadzie tłumaczyć dość szeroko. Cała trudność polegała na tym, by było krótko i jasno. Stąd dłużej pochylałam się nad opisywaniem np. kwestii związanych z rozrodem zwierząt.

Chyba najbardziej zaskoczyła mnie zawarta w książce informacja, że ma pani w domu dwanaście kotów i dziewięć psów.

- Teraz się to zmieniło, mam dziesięć kotów i tyle samo psów. Biorę do siebie tylko zwierzęta stare, chore, których nikt nie chce, stąd spora rotacja. Staram się oscylować wokół dwudziestki. Nigdy nie chciałam mieć tylu zwierząt, to nie jest mój wybór. Marzę o tym, by mieć np. dwa psy i kota, ale niestety nie umiem zostawić nikogo bez pomocy. Dlatego opiekuję się zwierzętami, które są na absolutnie straconej pozycji - często są niewidome, nie chodzą.

Pani daje im opiekę, pomoc. A co one dają pani?

- Bardzo nie lubię tego pytania. Dlaczego zawsze musimy szukać korzyści z kontaktu ze zwierzęciem? To tak, jakby zapytać, co rodzicowi daje kontakt z dzieckiem. Bardzo kocham zwierzęta. Cieszę się, że mogę udowodnić im, że życie nie musi być koszmarem. Dla mnie największą nagrodą za opiekę nad starym, chorym psem, który stracił nadzieję na cokolwiek, jest to, że po pewnym czasie zaczyna się cieszyć, śmiać do mnie. To fantastyczne uczucie. Zabieram zwierzęta z piekła do nieba.

W książce przeplatają się pytania dotyczące ludzi i zwierząt. Pisze pani na przykład o ludzkim zaroście, nawiązując do grzywy lwa, która pozwala odróżnić samca od samicy. Czy w ten sposób chce pani uwrażliwić dzieci na to, że człowiek, pies, kot mają ze sobą wiele wspólnego?

- To oczywiste. Nie dzielę świata na ludzki i zwierzęcy. Nie jesteśmy roślinami, a zwierzętami, które zniszczyły świat. Nie uważam też, żebym była w jakimkolwiek stopniu lepsza od krowy, świni czy psa. Jestem taka sama, z tą różnicą, że więcej mogę, i to jest większa odpowiedzialność. Niestety, najwięcej bałaganu w kwestii podejścia do zwierząt zrobił Kartezjusz, który powiedział "myślę, więc jestem" i uważał, że zwierzęta nie myślą. A zwierzęta myślą, czują, tak samo jak my. Ludzie nie wierzą, gdy im mówię, że leki psychotropowe, które stosuje się u ludzi, stosuje się również u psów. Mamy identyczne emocje, identyczną psychikę, tylko inne środki wyrazu. Za to jesteśmy gorsi i bardziej niszczycielscy od innych gatunków.

To skąd w ludziach to poczucie wyższości nad innymi gatunkami?

- Tak będzie, dopóki będziemy jedli mięso. Nie ma innej możliwości. Jak można wynieść świnię na piedestał, a potem ją zabić i zjeść schabowego? Człowiek to przebiegła istota, więc zrobił ze zwierząt rzeczy, by było mu je łatwiej zabijać i dręczyć.

W TOK FM prowadzi pani audycję "Wierzę w Zwierzę", słuchacze dzwonią do pani z pytaniami dotyczącymi ich pupili. Jaki obraz wyłania się z tych rozmów - traktujemy zwierzęta domowe przedmiotowo czy podmiotowo?

- Nie ma takiej możliwości, by zwierzęta były traktowane podmiotowo. Są naszymi niewolnikami, zamknęliśmy je w więzieniach. Musiałoby minąć parę pokoleń, by zacząć patrzeć na zwierzęta jak na osoby zasługujące na prawo do życia zgodnie ze swoją normą gatunkową. Cały czas ze zwierząt domowych chcemy zrobić posłusznych ludzi. Staram się tłumaczyć ludziom, że nie tędy droga, ale to trudne. Szczególnie w kraju, w którym posłowie mówią, że polską tradycją jest pies na łańcuchu. Dlatego trzeba tłumaczyć to dzieciom, by wyrastały w poszanowaniu dla wszystkich istot, nie tylko dla ludzi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.