- Nie sądzę. Piszę dokładnie tak samo dla dorosłych, jak i dla dzieci. Mam ogromny szacunek do małego człowieka. Zaznaczam jednak, że to bardziej książka dla rodziców, dziadków i wujków, bo takie pytania zadają mi właśnie dorośli ludzie, z którymi spotykam się na co dzień. Pierwsza część, zatytułowana "Dlaczego oczy kota świecą w nocy?", cieszyła się wśród nich sporym powodzeniem, stąd kontynuacja. Kończę już trzecią.
- Będzie dotyczyła głównie tematów związanych z ludźmi, zatytułuję ją "Dlaczego ziewamy?".
- Część pytań wymyślałam sama, część pamiętałam z czasów, kiedy moja dorosła już córka była dzieckiem. A niektóre rzeczywiście pochodzą od dzieci znajomych i z przedszkoli.
- Nieco więcej czasu musiałam poświęcić na pytania dotyczące dość trudnych tematów, które należałoby w zasadzie tłumaczyć dość szeroko. Cała trudność polegała na tym, by było krótko i jasno. Stąd dłużej pochylałam się nad opisywaniem np. kwestii związanych z rozrodem zwierząt.
- Teraz się to zmieniło, mam dziesięć kotów i tyle samo psów. Biorę do siebie tylko zwierzęta stare, chore, których nikt nie chce, stąd spora rotacja. Staram się oscylować wokół dwudziestki. Nigdy nie chciałam mieć tylu zwierząt, to nie jest mój wybór. Marzę o tym, by mieć np. dwa psy i kota, ale niestety nie umiem zostawić nikogo bez pomocy. Dlatego opiekuję się zwierzętami, które są na absolutnie straconej pozycji - często są niewidome, nie chodzą.
- Bardzo nie lubię tego pytania. Dlaczego zawsze musimy szukać korzyści z kontaktu ze zwierzęciem? To tak, jakby zapytać, co rodzicowi daje kontakt z dzieckiem. Bardzo kocham zwierzęta. Cieszę się, że mogę udowodnić im, że życie nie musi być koszmarem. Dla mnie największą nagrodą za opiekę nad starym, chorym psem, który stracił nadzieję na cokolwiek, jest to, że po pewnym czasie zaczyna się cieszyć, śmiać do mnie. To fantastyczne uczucie. Zabieram zwierzęta z piekła do nieba.
- To oczywiste. Nie dzielę świata na ludzki i zwierzęcy. Nie jesteśmy roślinami, a zwierzętami, które zniszczyły świat. Nie uważam też, żebym była w jakimkolwiek stopniu lepsza od krowy, świni czy psa. Jestem taka sama, z tą różnicą, że więcej mogę, i to jest większa odpowiedzialność. Niestety, najwięcej bałaganu w kwestii podejścia do zwierząt zrobił Kartezjusz, który powiedział "myślę, więc jestem" i uważał, że zwierzęta nie myślą. A zwierzęta myślą, czują, tak samo jak my. Ludzie nie wierzą, gdy im mówię, że leki psychotropowe, które stosuje się u ludzi, stosuje się również u psów. Mamy identyczne emocje, identyczną psychikę, tylko inne środki wyrazu. Za to jesteśmy gorsi i bardziej niszczycielscy od innych gatunków.
- Tak będzie, dopóki będziemy jedli mięso. Nie ma innej możliwości. Jak można wynieść świnię na piedestał, a potem ją zabić i zjeść schabowego? Człowiek to przebiegła istota, więc zrobił ze zwierząt rzeczy, by było mu je łatwiej zabijać i dręczyć.
- Nie ma takiej możliwości, by zwierzęta były traktowane podmiotowo. Są naszymi niewolnikami, zamknęliśmy je w więzieniach. Musiałoby minąć parę pokoleń, by zacząć patrzeć na zwierzęta jak na osoby zasługujące na prawo do życia zgodnie ze swoją normą gatunkową. Cały czas ze zwierząt domowych chcemy zrobić posłusznych ludzi. Staram się tłumaczyć ludziom, że nie tędy droga, ale to trudne. Szczególnie w kraju, w którym posłowie mówią, że polską tradycją jest pies na łańcuchu. Dlatego trzeba tłumaczyć to dzieciom, by wyrastały w poszanowaniu dla wszystkich istot, nie tylko dla ludzi.