Jak w "Ugotowanym", w którym w rolę Adama Jonesa, enfant terrible kulinarnego światka, wciela się obdarzony zabójczym spojrzeniem Bradley Cooper.
Adam Jones był kiedyś gwiazdą w paryskiej restauracji swojego mentora. Ale kochał nie tylko gotowanie, także chlanie, ćpanie i seks. Pewnego dnia zniknął, zrobiwszy dziecko córce szefa, a także z długami u dilera narkotyków. Po dwóch latach dobrowolnego wygnania - wraca. Chce zdobyć trzecią gwiazdkę Michelina, którą jest odpowiednikiem złotego medalu mistrzostw świata, mistrzostw Europy i igrzysk olimpijskich w jednym. Podstępem, szantażem i urokiem osobistym skłania dawnego przyjaciela Tony'ego (Daniel Bruhl), by pozwolił mu zostać szefem kuchni w restauracji hotelu należącego do jego ojca. Zbiera ekipę kucharzy-wyrzutków, niczym w "Siedmiu samurajach", przekonuje też samotną matkę Helene (Sienna Miller), by do niego dołączyła. - Co za arogancki buc - mówi o Adamie Helene. - Jest szefem - odpowiada jej były szef. Biorą się za gotowanie. A widzom cieknie ślinka...
Zanim przystąpicie do oglądania "Ugotowanego", koniecznie przygotujcie sobie coś smakowitego. Patrzenie z pustym żołądkiem na te wszystkie smakołyki - przyrządzone przez Marcusa Wareinga, mającego dwie gwiazdki Michelina - może być nie do zniesienia. Za autentyczność przedstawionego w filmie specyficznego świata wielkich restauracji dowodzonych przez wielkie osobowości ręczą konsultanci, których talenty, jak i ego, są szeroko znane - Mario Batali i Gordon Ramsay. Ale spokojnie, "Ugotowany" to coś więcej niż tylko jedzenie. To klasyczna opowieść o upadaniu i podnoszeniu się z upadku. A przy okazji smakowita.