Ważne informacje o lekach w telewizyjnych reklamach są nieczytelne. Czy coś można z tym zrobić?

Sezon w pełni, telewizja pokazuje więc mnóstwo reklam medykamentów na walkę z przeziębieniem. Ważne informacje są w nich podawane tak małym druczkiem, że odczytać ich się nie da. Urzędnicy przyznają, że to niezgodne z prawem i bezradnie rozkładają ręce

Obejrzeliśmy kilkanaście telewizyjnych spotów leków sprzedawanych bez recepty. Niestety, ani razu nie udało nam się odszyfrować, co ich producenci wypisują w nich drobnym druczkiem. Aby odgadnąć treść napisów, musieliśmy sięgnąć do rozporządzenia ministra zdrowia, które precyzuje, co powinno się znaleźć w telewizyjnych reklamach produktów leczniczych. Jazda obowiązkowa to m.in. nazwa produktu, producenta i tzw. ostrzeżenie. To napis formułki zaczynającej się od "Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej...". Zgodnie z rozporządzeniem ostrzeżenie musi być m.in.:

 

>> umieszczone w dolnej części ekranu na płaszczyźnie stanowiącej przynajmniej 20 proc. jej powierzchni;

 

>> Musi być widoczne na ekranie przynajmniej 8 sekund;

 

>> Odległość liter formułki od dolnej i górnej krawędzi tła reklamy nie może być większa niż połowa wysokości liter, a odległość między wierszami napisu nie może być większa niż wysokość liter.

Skład leku powinien być widoczny?

W gotowych potrawach mięsnych są śladowe ilości mięsa, a dolany do nich rosół z kury zawiera prawdopodobnie sól i cukier z maltodekstryną i rybonukleotydami Co ważne, spot powinien zawierać również inne ważne dla nas informacje. To m.in.: nazwa substancji czynnej, jej dawka, postać leku, wskazania do stosowania oraz przeciwwskazania.

Ale w tym przypadku nie ma zasad, jak powyższe informacje należy publikować. I to one pojawiają się w reklamach, małym, niedającym się odczytać drukiem. Jak to możliwe, skoro minister zdrowia podkreśla w rozporządzeniu, że one również muszą być "przedstawione w sposób widoczny i czytelny".

- Prowadzimy postępowania dotyczące tego typu praktyk. Niestety najczęściej, gdy tylko je wszczynamy, producenci wycofują reklamy - przyznaje Paweł Trzciński, rzecznik głównego inspektora farmaceutycznego. To obowiązkiem tej instytucji jest dbanie, by reklamy produktów leczniczych były zgodne z prawem. - Czasami zdążymy jeszcze przekazać sprawę do sądu, ale gdy reklamy nie ma, sądy umarzają postępowania, uznając je za bezzasadne - dodaje.

Urzędnicy są bezradni

Według zaleceń WHO dorosły człowiek powinien zjeść nie więcej niż 5 gramów soli dziennie (to jedna płaska łyżeczka). Tylko niewielki serek pleśniowy zawiera jedną trzecią tej dawki. Jak jeść, żeby nie przesalać? Czyli firmy farmaceutyczne mogą łamać prawo? Urzędnicy przyznają, że są bezradni. - Producenci stojący za tego typu reklamami nauczyli się unikać odpowiedzialności. To wszystko przypomina zabawę w kotka i myszkę - dodaje Trzciński. - Poza tym sami nie jesteśmy w stanie monitorować wszystkich wątpliwych reklam. Zachęcam więc tych, którzy dostrzegą reklamę produktu leczniczego z druczkiem uniemożliwiającym odczytanie treści, do zgłaszania sprawy Wojewódzkim Inspektoratom Farmaceutycznym - apeluje Trzciński.

Prof. Wiesław Godzic, medioznawca ostrzega, że problem trzeba szybko rozwiązać: - Już dziś jesteśmy krajem, w którym spożywa się dużo leków. Koncernom farmaceutycznym zależy, by sprzedać ich jeszcze więcej, ale to się nie może odbywać kosztem mało świadomych ludzi - mówi. Dodaje, że skoro urzędy nie potrafią wyegzekwować prawa, potrzebny jest ruch oddolny, który może to zmienić. - Ruchy obywatelskie udowadniają, że mogą coraz więcej - twierdzi Godzic.

Problem po naszej interwencji dostrzegli także parlamentarzyści. - Zbyt mały druczek w reklamach produktów leczniczych na pewno nie ułatwia Polakom życia. Potrzebne są zmiany prowadzące do lepszego egzekwowania prawa. To jest temat na debatę, która, mam nadzieję rozpocznie się po Nowym Roku - mówi Beata Małecka-Libera, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji zdrowia.

Kto za tym stoi - teorie nie do końca serio

Jedna z teorii spiskowych głosi, że niewidoczne napisy w telewizyjnych reklamach produktów leczniczych to wymysł okulistów, którzy liczą na dodatkowych pacjentów, chcących poprawić sobie wzrok. Inna twierdzą, że odpowiedzialni za to mogą być producenci telewizorów, którzy chcieliby nam wcisnąć swój nowy sprzęt.

Więcej o:
Copyright © Agora SA