Kiedy chłopiec kocha dziewczynę. Jaką głupotę jesteśmy w stanie popełnić z miłości?

Odpowiedź brzmi: każdą. Czego dowodem bohaterowie romantycznej brytyjskiej komedii ?Love, Rosie?

Jak dobrze, że nie mam już 16 lat. Jako szesnastolatka byłabym bowiem bezbronna wobec uroczych dołeczków w policzkach Sama Claflina. To angielski aktor najlepiej znany z roli Finnicka Odaira w "Igrzyskach śmierci". Teraz wciela się w Aleksa, głównego bohatera "Love, Rosie". I być może uwierzyłabym w dramat jego niespełnionej miłości, który zaczyna się od tego, że nastoletni Alex postanawia wyznać swą miłość do tytułowej Rosie (wielkooka Lily Collins) w dniu jej 18. urodzin, kiedy dziewczyna upija się do nieprzytomności w klubie. Następnego dnia Rosie nie pamięta pocałunku Aleksa - dziwne, że w ogóle coś pamięta. Na przykład, to że Aleks jej przyjacielem od czasów piaskownicy. On jest urażony (ale dlaczego?!, dlaczego spodziewa się czegokolwiek po kimś tak pijanym, że musiał mieć płukanie żołądka?!). Ona nie wie, dlaczego (ale nie spyta), więc też się obraża i pozwala zaprosić na bal biegającemu bez koszulki klasowemu szpanerowi. On, by się zrewanżować, zaprasza na bal maturalny atrakcyjną koleżankę. Rosie brnąc dalej w swojej dziwacznej złości na Aleksa idzie z osiłkiem do łóżka. I tu następuje najzabawniejsza, ale też najbrutalniejsza scena filmu - scena poszukiwania zaginionego kondoma wewnątrz bohaterki... Gdy wydaje się, że wszystko już wróciło do normy i Alex i Rosie mają wyjechać na studia do Ameryki, dziewczyna odkrywa, że jest w ciąży. Postanawia nie mówić nic Aleksowi, wymyśla pretekst, by nie polecieć za ocean. Rodzi córkę. Ale czy dziecko da się długo utrzymać w tajemnicy przed kimś, kogo się kocha. I kto też wciąż kocha? Perturbacji w życiu Rosie i Aleksa będzie więcej. Głupich decyzji, wykrzyczanych w złości słów, których natychmiast potem się żałuje również. Nie zabraknie też drugich i kolejnych szans. Tylko, czy bohaterom starczy rozumu, by z nich skorzystać? Im dalej w film, tym większe wątpliwości.

"Love, Rosie" ma sympatyczne momenty i na wieczór w kinie w babskim gronie pewnie się nada. Raczej chyba jednak dla fanek Claflina. Ale może dorosłym kobietom też się przyda? Jako pocieszenie, że mimo rozmaitych życiowych zakrętów takich idiotyzmów jako Rosie jednak nie popełniły? I relaks w chłodny wieczór, z widokiem na całkiem fajną rodzinę głównej bohaterki, całkiem fajną babską przyjaźń, która rozpoczęła się od zakupu testu ciążowego i całkiem fajny hotelik na kornwalijskim wybrzeżu. I ładną parę młodych aktorów. Tyle.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.